sobota, 30 listopada 2013

12."Nie, nie rozumiem."


Narracja trzecioosobowa 
Narracja pierwszoosobowa

&&&

Piękny zdobiony pałac znajdujący się w centrum Cater Will od lat stał opustoszały. Lecz to tylko pozory. Grupa najsilniejszych Upadłych pod dowództwem Malcolma potrafiła stworzyć barierę iluzjonistyczną która pokazywała to co chcieli aby ludzie zobaczyli. Mężczyzna przechadzając się po wielkiej sali uważnie obserwował zachowania swojej ofiary. Jego cała świta stała uważnie czekając na jakiekolwiek rozkazy. W całym pomieszczeniu było tylko słychać tupot czarnych pantofli który rozchodził się po całym pomieszczeniu.
Nagle szyderczy śmiech Malcolma urozmaicił słuchane od kilku minut nieprzyjemne dźwięki.
-I co ja mam z tobą zrobić?- zapytał zbliżając się do krzesła z ledwo żyjącą osobą która snuła się po wysłużonym już meblu. Starszy mężczyzna jedynie spojrzał na oprawcę i spluną mu w twarz. Malująca się złość na twarzy przywódcy oraz  jeden gest ręki powstrzymał jednego ze sług na zaatakowanie ofiary. 
-O Andre'u Andre'u takie zachowanie w niczym ci nie pomoże.-szepną śmiejąc się przy tym.
-Nie jesteś godzien nami dowodzić. Zabijesz każdego kto ci nie pasuje.- z trudem wypowiedziane słowa sprawił kolejną falę złości u mężczyzny  który z trudem się powstrzymał.
-Nie igraj ze mną marny Cherubinie. Nie wiesz do czego Upadli są zdolni.- po tych słowach ruszył do biurka i wyciągną szklaną kulę stawiając ją na środku pokoju. Następnie delikatnie sięgną do kieszeni w której znajdowało się pudełeczko. Otworzywszy wieko, swoimi opuszkami palców chwycił włos. Długi brązowy włos który mimowolnie skręcał się na końcach. Delikatny, powiewający na wietrze spoczął na szklanej kuli. Po wypowiedzeniu odpowiedniego zaklęcia ułożone z ozdobnego drewna pasma zaczęły się mienić a szklana kula mimowolnie powędrowała w górę pokazując Emily oraz Harrego.
-To cudowne, że jeden kosmyk potrafi pokazać coś takiego. Nieprawdaż?- w tym momencie Malcolm skierował się do Andre'u a reszta osób znajdująca się w pomieszczeniu zaczęła bić brawo.

&&&

Dom Emily 

Czy to dzieje się na prawdę? Dziewczyna która rozbudziła we mnie uczucie miłości jest teraz przy mnie. Wtula się we mnie czując się przy tym bezpiecznie. Jedyna szczęśliwa chwila która mogłem przeżyć w ostatnim okresie mojego życia. Leżąc tak na starym łóżku oraz rozmyślając nad tym co będzie dalej nie spodziewanie moją twarz oświetliło wstające słońce. A wraz z nim Emily.
-Witaj.- przywitałem się aby zobaczyć na jej twarzy uśmiech
-Co ty tu robisz? Co ja tu robię?- dziewczyna jak poparzona wyskoczyła z łóżka dziwiąc się moją obecnością w nim.
-Nie pamiętasz?- spytałem z nadzieją, że to głupi żart. Brunetka jedynie chwyciła się za głowę maszerując po całym pokoju.
-Emily?!- powiedziałem głośnym tonem czekając na wyjaśnienia.
-To co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Rozumiesz?- te słowa zabolały. Nie spodziewałem się tego po niej nie po tej nocy którą spędziliśmy razem.
-Nie, nie rozumiem. Może mi wytłumaczysz?- ciągle łudziłem się na to że to jednak jakiś kolejny niedorzeczny wybryk.
-Nie kocham cię! Nigdy nie pokocham. To była chwila słabości. Odczep się!- tak teraz już rozumiem. W moich oczach pojawiła się łza. Złamane serce sprawa największy ból z którym nie mogę sobie poradzić. Gwałtownie spuściłem głowę roniąc przy tym kolejne słone krople które spływały po moim policzku. Jednak jej nie wierzyłem te słowa nie były szczere lecz sprawiające ból. Coś ją kierowało aby to wypowiedzieć. Leniwie i bez żadnego zadowolenia które uszło ze mnie wstałem kierując się pod okno. Wlepiłem swój wzrok na opustoszałą okolicę i zacząłem tęsknić. Za mamą, za normalnym życiem nastolatka oraz za Louisem. Z każdą powracającą myślą jest mi coraz ciężej pogodzić się z tym że go już nie ma. Brak osoby która była przy tobie od zawsze jest przytłaczające. Powoli wstając od zimnej szyby oraz korzystając z okazji, że Emily zeszła na dół postanowiłem się przebrać w przygotowane przez nią ubrania.
-Harry aaaaa.......!- nagle przy nakładaniu koszulki usłyszałem krzyk brunetki bez zastanowienia zbiegłem na dół aby ją ratować.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Niestety pod ostatnim rozdziałem pojawił się 1 kom dlatego też krótki rozdział . Co powoduje, że to ostatni rozdział tego opowiadania. Chyba, że nastąpi jakiś przełom. Ale to już wasza decyzja. Wiecie co macie robić jak zawsze. A więc bez zbędnych pożegnań. Żegnajcie( to nie muszą być pożegnania na długo jeszcze raz mówię wszystko zależy od was)


piątek, 22 listopada 2013

11. "Uciekajcie! "

&&&

Pod dworem zaparkował czarny samochód a z niego wysiadł mężczyzna okryty czarną peleryną wraz ze swoją świtą. Nagle nie wiadomo skąd jesienny krajobraz zaczął przyozdabiać śnieg a z każdym krokiem robionym w naszą stronę trawa, drzewa i wszystko co zielone zamarzało. W moich oczach było przerażenie a kości zastygły od widoku zbliżającej się śmierci.
-Tato! Jak to możliwe?- wyszeptała załamanym głosem Emily.
-Nie wiem- straszy mężczyzna energicznym ruchem zatrzasną drzwi  i porał się o nie z całą siłą czekając aż upadły zapuka.
-Adrew, wiesz, że to ci nic nie pomorze.- nagle do moich uszy dobiegł drwiący głos Malcolma, który z całym impetem walną w drzwi lecz bez skutku. Lekko wzdrygnąłem bojąc się nie o siebie lecz o drobną dziewczynę stojącą obok mnie. Brunetka kurczowo trzymała moją doń trzęsąc się przy tym. Kątem oka zauważyłem u niej mienienie się tatuażu.
-Emily nie!- rozkazujący głos ojca dziewczyny opanował ją przed prawdopodobną głupotą.
-Chcemy tylko chłopaka, słyszysz?- tym razem delikatny głosik przedarł się przez szczeliny lekko nie domkniętych drzwi. To co przed chwilą usłyszałem zamroziło mnie od czubka głowy po same palce u stóp. Chciałem podejść, pomóc dla Adre'u ale on jednym gestem zaprzeczył.
-Znam twoje sztuczki Malcolm! Zabijesz chłopaka, mnie i Emily- powiedział opryskliwie mężczyzna i jeszcze bardziej zaparł się nogami.
-Ha ha... nie rozśmieszaj mnie.- prychnął osobnik stojący na zewnątrz
-Tato, co mamy zrobić?- szepnęła dziewczyna cofając się powoli do tylnego wyjścia.
-Uciekajcie! Weź moje auto i jedź do naszego starego domu.- odpowiedział bez zastanowienia. W jego oczach można było zobaczyć smutek, żal oraz gorycz. On wiedział, ze koniec jest bliski.- Emily!- szepną półtonem. Brunetka momentalnie odwróciła się w jego stronę.- Kocham cię!- dodał a z jego oka poleciała pojedyncza łza. Em chwyciwszy mnie ponownie za rękę wybiegła na tyły domu i zmierzała do samochodu stojącego po drugiej stronie ulicy. Cały zaszokowany sytuacją nie wiedziałem co się ze mną dzieje. W głowie pojawiły się tysiące myśli i pytań na które nie chciałem znać odpowiedzi. Gdy staliśmy tuż obok srebrnego Rang rovera bez zastanowienia wsiadłem na miejsce pasażera a dziewczyna kierowcy. Po odpaleniu silnika usłyszeliśmy tylko huk wyłamywanych drzwi. Po chwili z oczu dziewczyny poleciały łzy. Delikatnie położyłem rękę na jej plecach aby dodać jej otuchy. Emily nie wracając na to uwagi z całej siły wcisnęła pedał gazu i ruszyła przed siebie. Na jej twarzy zaczął malować się obraz nienawiści. Nienawiści siebie, tym kim jest i przez co musi przechodzić.
-Gdzie jedziemy?- spytałem z lekką chrypką w głosie
-Do Seattle.- odparła krótko. Nie wiem czemu ale zdziwiło mnie to. Przez większą część drogi milczeliśmy. Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Nie wiedziałem jak zachować się w takiej sytuacji.
-Wysadź mnie tu.- powiedziałem to. Ale dlaczego? Em spojrzała na mnie z nie dowierzaniem i złością
-O czym ty mówisz?- spytała skupiając się już na drodze.
-Wysadź mnie i będziesz mieć spokój, nie będziesz musiała uciekać.- próbowałem ją ratować. Nie chciałem aby nie żyła z mojego powodu. Nie ona!
-Spokój?! Ty chyba nic nie rozumiesz. Nie pozwolę aby śmierć mojego ojca poszła na marne.- co za idiota ze mnie. Dziewczyna poświeciła się dla mnie oraz jej ojciec prze ze mnie nie żyje a ja odwalam takie coś? Skarciłem siebie nieodpowiednimi słowami.
-Przepraszam- wydusiłem i zamilkłem.
Droga dłużyła się w nieskończoność promienie słoneczne zaczęły wychodzić za horyzontu a my wjechaliśmy do małego miasteczka w którym znajdował się znak "Witamy w Seattle". Trochę mnie to zdziwiło ponieważ spodziewałem się drobinę czegoś większego. Samochód zaparkował pod starym domem największym w całej okolicy. Zastygnięte kości nie pozwalały mi na swobodne poruszanie się. Gdy przekroczyłem furtkę podwórka rozglądałem się na wszystkie strony. Sądzą po wcześniejszym miejscu zamieszkana ta rodzina lubiła wystawne mieszkania. Po przekroczeniu progu skierowaliśmy się do salonu gdzie Em zajęła fotel aja usadowiłem się na kanapie. Pokój pomimo dużej powierzchni zawierał regał z książkami, sofę oraz fotel ze stolikiem. Po niezręcznej ciszy głos zabrała Em.
-Teraz musimy zostać tu do jutra później przebierzesz się w ubrania które ci dam i wyruszymy dalej. Rozumiesz?- zakomunikowała oschle i oparła się o skórzane obicie.  Mój wzrok błądził po pomieszczeniu. Nie wiedziałem jak mam się zachować w takiej sytuacji.

&&&

Wieczór

Leżałem na kanapie spoglądając w sufit. Ta wszystko powoli zaczęło mnie przytłaczać.
-Em? Jesteś na mnie zła?- wydusiłem z siebie te parę słów wiedząc, że nie uzyskam odpowiedzi. Dziewczyna bez żadnego słowa wstała i ruszyło pod okno. Usłyszałem jej cichy szloch bez zastanowienia podniosłem się z kanapy i ruszyłem w jej stronę.
-Emily, wiem, ze ci ciężko. Ale pomyśl twój ojciec nie zginą na marne.- jak ostatni idiota stałem za nią i wygadywałem te bzdury które w niczym nie pomagały. Zamiast jak prawdziwy mężczyzna przytulić kobietę ja zachowywałem się ja smarkacz który pierwszy raz jest w towarzystwie dziewczyny.
-Na marne? Harry o czym ty do nie mówisz? Mój ojciec nie żyje prze ze mnie! Nigdy sobie tego nie wybaczę.- jej aksamitna twarz była ubrudzona spływającym tuszem a piękne złociste oczy były czerwone i podpuchnięte. W końcu zebrałem się na odwagę i zrobiłem to. Objąłem ją mocno swoimi dłońmi i przytknąłem do klatki piersiowej. Brunetka nie spodziewała się tego gestu z mojej strony i dopiero po chwili odwzajemniła uścisk. Gdy staliśmy tak w tuleni w siebie czułem fale łez które zalewały moją koszulkę. W tej chwili Em potrzebowała ciepła, bezpieczeństwa orz spokoju które po części mogła odnaleźć w moich ramionach. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie spojrzała na mnie sowimi oczyma które mówiły dziękuję że tu jesteś. Lekko ująłem jej twarz w moich dłoniach i posłałem ciepły uśmiech w jej kierunku. Nie wiem w jakim momencie nasze twarze zbliżały się do siebie. Dzieliły nas zaledwie centymetry aby nasze usta połączyły się w jedność. Nie wytrzymałem i zrobiłem pierwszy krok wpiłem się w jej delikatne usta które miały smak gorzkich łez. Brunetka nagle odepchnęła mnie od siebie i spojrzała na mnie dotykając ust. Odwróciwszy się na pięcie zmierzała do wyjścia z pokoju.
-Emily, ja prze...- niestety nie dokończyłem ponieważ Dziewczyna ponownie wpiła się w mojej usta zachłannie je całując. Biorąc przymusowy oddech  wyszeptałem jej do ucha parę słów. Powodując tym lekki chichot u Em. Bez zastanowienia chwyciłem ją w swoje silne ramiona i powędrowałem na górę.  Od początku gdy ujrzałem tą drobną dziewczynę na szkolnych korytarzach pragnąłem jej lecz strach i brak odwagi nie pozwalały mi się do tego przyznać. Ale teraz nie zmarnuję szansy jaką mi dała i będę o nią walczył.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Długa przerwa bo brak weny. Wydusiłam coś na przymus ale w ogóle mi się to nie podoba. Nie zdziwię się że wam również. Jeśli tak dalej pójdzie z moją weną będę musiała zakończyć pisanie bloga. Proszę piszcie komentarze co sądzicie o tym tylko szczerze.

 Jeśli masz bloga z opowiadaniem ale nie masz zwiastuny. I nie potrafisz go wykonać poleć go specjalistom którzy wykonają go z przyjemnością. Złóż zamówienie wstaw button i gotowe twój blog zdobędzie kolejne rzesze fanów i czytelników. Zapraszam do nowo powstałej stronki która tworzy zwiastuny. Choć nowa to posiada zwiastuniarzy z wieloletnim stażem. Wejdź sprawdź to tylko chwila nic nie stracisz a możesz zyskać zwiastun.   Zapraszam!!! Dragon Trailers       http://dragon-trailers-zwiastuny.blogspot.com/

Takie małe polecenie na prośbę :) mam nadzieję, że skorzystacie bo na prawdę ludzie mają talent choć nie widać po znikomej ilości zwiastunów to musicie wierzyć mi na słowo a trochę się na tym znam bo miałam mały epizod w tym całym zwastunowaniu. A więc zapraszam jeszcze raz.

No i oczywiście nie może zabraknąć ukochanego zawsze lubianego......

5 komentarzy= nowy rozdział

poniedziałek, 11 listopada 2013

10."Chcę ci pomóc"

Trzy dni później 

Dzień pogrzebu 


&&&

Tłum ludzi zgromadzonych na cmentarzu uważnie wsłuchiwał się w słowa pastora. Osoby najbliższe zmarłemu stały przy samej trumnie szlochając nad wykopanym dołem. Czarny garnitur który zaśmiecał kąty w mojej szafie w końcu do czegoś się przydał. Tylko nigdy nie myślałem, że do pogrzebu przyjaciela. Pojedyncze łzy spływające po moim policzku były wręcz niezauważalne z powodu deszczu który padał przez cały dzień.
-Wstąp do domu Pana aby zaznać życia wiecznego.- tymi słowami ksiądz zakończył modlitwę a każdy z zgromadzonych podchodził aby rzucić garść ziemi na trumnę chłopaka. Lecz ja nie dałem rady. Spotkanie się z mamą Tomo wzbudzało u mnie przerażenie. Niewinna kobieta cierpiała i popadła w depresję po stracie swojego jedynego syna. Powoli chciałem wycofywać się z tamtego miejsca. Cały przemoczony i zmarznięty ruszyłem do domu. Mój marsz przyspieszał z każdym krokiem.
-Harry! Zaczekaj!- tego właśnie się obawiałem. Moim marzeniem było zapadnięcie się pod ziemię i zostanie tam na wieczność. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy a szczególnie z Em.
-Nie mam czasu.- odkrzyknąłem nie zatrzymując się.
-Ale ja mam!- dziewczyna natychmiastowo podbiegła do mnie i chwyciła za ramię.
-Czego chcesz? Odczep się ode mnie! Nie rozumiesz słowa nie! Przez ciebie mój przyjaciel nie żyje!- stało się w końcu wyładowałem całą złość. Lecz na niewinnej osobie. Po tym co powiedziałem stałem jak zaklęty czekając na reakcję dziewczyny.
-Nie, nie rozumie. Wybacz mi, że chcę ci pomóc abyś przeżył.- odpowiedziała po chwili i odeszła. Zostawiła mnie z nowym natłokiem myśli. Chciałem jeszcze ją zatrzymać, przeprosić ale nie potrafiłem. Z lekkim oporem ruszyłem dalej rozmyślając nad moją śmiercią. Po paru minutach już byłem w domu rzuciłem się na łóżko i wlepiłem swój wzrok w sufit. Po pół godzinnej bezczynności do pokoju zapukała mama.
-Witaj synku. Jak się czujesz?- zapytała zamykając za sobą drzwi.
-A jak mam się czuć. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje i to moja wina.- odparłem leniwie wstając
-Harry nie można się obwiniać za czyjąś śmierć.- kobieta bez zastanowienia podeszła do mnie i przytuliła a ja jak małe dziecko rozpłakałem się w jej ramionach.
-Cicho. Ciii.- powtarzał głaszcząc mnie po głowie.
-Mogę zostać sam?- spytałem nagle odrywając się od ramienia rodzicielki. Brunetka nic nie mówiąc wstała i wyszła zostawiając mnie z jednym pytaniem, jak umrę?

***

Czarna postać stanęła przede mną i wyciągnęła w moją stronę rękę. Lekko się przestraszyłem nie wiedziałem co robić. Tajemniczy mężczyzna powoli zsuną kaptur z głowy a z jego ust padło jedno słowo "Śmierć". W tym momencie poczułem przeszywający moje ciało ból. Z całych sił próbowałem krzyczeć  ale z mojej krtani nie wychodził najmniejszy dźwięk.
-Harry obudź się!- usłyszałem. Nagle znalazła się przy mnie Emily. Cały zdyszany i spocony patrzyłem na nią z wielkim zdziwieniem.
-Co co ty tu robisz?- spytałem łapiąc oddech.
-Chcę ci pomóc. Malcolm cię nawiedził w śnie. To znaczy, że już tu jedzie.- oznajmił marszcząc czoło.
-Jak to jedzie?- zapytałem
-Normalnie. Jedzie po ciebie aby cię zabić. Nadal nie rozumiesz?- brunetka wędrowała po pokoju ewidentnie nad czymś myśląc. W końcu do mnie dotarło, że ja umrę. Prędzej czy później ale umrę. Spojrzałem na zegarek było grubo po północy. Lekko się zdziwiłem odwiedzinami dziewczyny o tej godzinie ale tego wymagała sytuacja. Aczkolwiek tak mi się wydaje.
-Pakuj się! Natychmiast!- rozkazała otwierając moją szafę. Bez żadnego zastanowienia zerwałem się na równe nogi i pakowałem co po padnie. Po paru minutach schodziłem już na dół tak aby nikogo nie obudzić. Z wielkim żalem serca opuszczałem mój dom nie żegnając się z mamą. Nagle zdałem sobie sprawę, że jej nigdy nie zobaczę. Nawet nie wiem kiedy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Po około 15 minutach znalazłem się pod Dworem Cower Town. Ciężko odetchnąłem i przekroczyłem próg domu. W holu czekał już na nas ojciec Em z nieciekawą miną.
-Wchodźcie szybko!- odparł i sam skierował się do salonu. Po chwili cała nasza trójka siedziała wygodnie przy stole milcząc.
-Tato, Malcolm już tu jedzie!-  powiedziała dziewczyna z lekkim zadrżeniem w głosie,
-Wiem, czuję to!- przez ten cały czas uważnie wpatrywałem się w twarz pana Drak'a z której można było odczytać zakłopotanie.
-Co teraz mamy zrobić?- spytałem nie wytrzymując napięcia.
-Musicie wyjechać!- zakomunikował Andrew- Jeśli wyjedziecie po za obszar Cower Town Malcolm będzie miał problem aby was odnaleźć. Będziecie musieli od niego uciekać. A ja...ja będę musiał go zabić.- ostatnie zdanie zaszokowało mnie. Natychmiastowo spojrzałem na Emily która była na skraju załamania.
-Tato?! Oczy my mówisz? Jak to zabić? On...przecież on jest...- brunetka była cała roztrzęsiona. Wiedziała, że z tym całym Malcolmem nie można zadzierać a jej ojciec właśnie chciał to zrobić.
-Wiem skarbie. Ale tu chodzi o nas wszystkich drugi raz powiedzenie przez ciebie prawdy stawia cię w niebezpieczeństwie a ja nie mogę na to pozwolić.- jego głos był twardy i stanowczy. Podziwiałem tego człowieka choć znałem go od kilku minut. Po dokładnym omówieniu planu działania byliśmy gotowi aby uciekać. Gdy Em żegnała się z swoim ojcem poczułem pierwszy raz taką tęsknotę do mamy. Miałem żal w sercu, ze nie mogłem się z nią pożegnać. Prawdopodobieństwo, że jej nigdy nie zobaczę przerażała mnie.
-Gotowy?- spytała gdy cała zapłakana oderwała się od taty
-Gotowy!- odparłem z lekkim uśmiechem na ustach i bez zastanowienia otworzyłem drzwi gdy spojrzałem mimowolnie na ojca Emily zobaczyłem u niego przerażenie następnie cały zdezorientowany swój wzrok skierowałem na Em u której zobaczyłem łzy. Natychmiastowo skierowałem swoją głowę na podwórko.
-To niemożliwe.- to jedyne słowa które udało mi się wtedy wypowiedzieć.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Jedna wielka klapa. Pisała ten rozdział na siłę ponieważ dawno nic nie dodawałam. Mam nadzieję, ze mnie za to nie zabijecie. Swoje opinie piszcie w komentarzu.

5kom =rozdział

poniedziałek, 4 listopada 2013

9."Opowiedz mi historię waszego rodu."

 &&&

Nagle w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka. Odrywając się od odrabiana lekcji pobiegłam otworzyć nieproszonemu gościowi. Gdy pociągnęłam za klamkę ktoś z dużym impetem popchną je aby wejść do środka.
-Kim ty jesteś?-usłyszałam. Te pytanie bardzo mnie zdziwiło a jeszcze zadane przez Louisa 
-O co ci chodzi?- spytałam zdezorientowana. 
-Nie udawaj.- burknął i wkroczył nieproszony do salonu. Byłam w kompletnym szoku bez zastanowienia ruszyłam za nim. Gdy staliśmy na środku pokoju brunet spojrzał na mnie pytająco i rzucił jakąś książkę na stolik. Poprawka nie "jakąś" tylko tą konkretną! Lekko się zmieszałam.
-Skąd to masz?- spytałam drżącym głosem.
-Ha...myślisz, że tak trudno włamać się do Dworu Cower Town? Otóż nie moja droga.- w jego głosie można było usłyszeć pewność siebie. Lecz chłopak nie był jeszcze świadomy co go spotka gdy usłyszy prawdę o mnie, nas.
-I na co teraz liczysz?-spojrzałam na niego ze łzami w oczach. świadomość że za chwilę skażę człowieka na śmierć była przerażająca. 
-Na prawdę!- krzykną wstając. Powoli podszedł do okna uchylając firankę. 
-Jeśli czytałeś tą książkę to wiesz co stanie się z takimi ludźmi.- musiałam odwieść go od tego głupiego i nie dorzecznego pomysłu.
-Mówisz tak samo jak Harry.- parsknął i szybkim tempem ruszył z powrotem na kanapę. 
-Czyli, że on też...-  to niemożliwe dwie osoby, to mnie przerasta.
-Nie , on wymiękł gdy zobaczyła słowo śmierć. - odpowiedział rozglądając się po pomieszczeniu. A dla mnie w tym czasie w jakim stopniu zrobiło się lepiej.
-A ty się nie boisz?- zapytałam po chwili ciszy.
-Proszę cię to są jakieś żarty!- zaśmiał się i  sięgną po książkę. Przez parę minut wertował kartki zapewne aby znaleźć odpowiednią stronę. Gdy to zrobił zakomunikował to lekkim uśmiechem.
-"Cherubin po zapytaniu czy jest Cherubinem zmuszony jest odpowiedzieć zgodnie z prawdą"- zacytował tryumfalnie spoglądając przy tym na mnie.- "Gdy zwykły śmiertelnik zapyta Cherubina o jego historię i świat w którym żyje jest zmuszony aby odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Skłamanie w tych sprawach grozi dla niego wygnaniem, śmiercią lub śmiercią jego bliskich"- kolejny szyderczy uśmiech powędrował w moją stronę. 
-Dlaczego?- to wszystko co zdołałam wydusić przed powiedzeniem kim tak na prawdę jestem. 
-Lubię takie zagadki i skok adrenaliny.-  odparł zamykając książkę. -Ale przejdźmy do rzeczy. Jesteś Cherubinem?- stało się, dwa słowa które go zniszczą
-Nie, nie jestem Cherubinem lecz za rok nim się stanę.- te słowa przechodziło przez moje gardło bardzo ciężko.  Moja odpowiedź lekko go zdziwiła, domyślałam się tego.
-Opowiedz mi historię waszego rodu.- zapytał po chwili.
-Nasz rud opiera się na Nowonarodzonych. Ja jestem jedną z nich. Nowonarodzony ma połowę tatuażu który w kontakcie z Upadłymi sprawia ból- w tym momencie wyciągnęłam dłoń w jego stronę aby ukazać malowidło na mojej dłoni- Po 17 latach życia Rada w której skład wchodzą Upadli oraz Cherubinowie podejmują decyzję czy Nowonarodzony stanie się Cherubinem. Zaś Upadłym zostaje Cherubin który wyrzeknie się tym kim jest przed ludźmi w dzień jego narodzin. Lecz życie Upadłych jest nędzne cena za którą płacą za wyrzeknięcie się jest bolesna i dożywotnia. Upadłymi oraz Cherubinami rządzi Malcolm Który sam jest Upadłym. Każdy z nas ma moce które jego charakteryzują. Ja na przykład mam moc przenoszenia w czasie co konsekwencją jest brak świadomości co się wydarzyło oraz spotykanie się w snach.- po maksymalnym streszczeniu historii mojego rodu poczułam pustkę a na twarzy Lou zobaczyłam uśmiech. 
-Łoł...to na prawdę coś.- odparł po chwili ciszy. Bez ani jednego słowa wstał i ruszył do wyjścia. W środku wiedziałam, że zrobiłam źle ale nie mam zamiaru cierpieć przez głupotę innych.

&&&

-Emily!- usłyszałam krzyk ojca.- Czy wyznałaś prawdę kim jesteś?- spytał poddenerwowany łapiąc mnie za ramiona.
-Tak, ale nie miałam wyjścia spytał mnie bezpośrednio- odparłam ze łzami w oczach. Ojciec nic nie mówiąc przytulił mnie i poklepał po plecach.
-Malcolm jest już w drodze.- oznajmił spoglądając mi w oczy 
-Musimy go znaleźć. Tato on nie może umrzeć.- wpadłam w histerię nie wiedziałam co robić. 
-Spokojnie, chyba wiem co możemy zrobić.- odrzekł i po chwili wyszedł z pokoju.

&&&

-Szybko nie mamy czasu!- usłyszałam głos Andre'u. Bez zastanowienia szybko zbiegłam po schodach i byłam gotowa do wyjścia. Po chwili byliśmy pod domem Lou. Gdy nam otworzył był cały przerażony zapewne Malcolm nawiedzał go w jego umyśle. Tomo lekko zdziwiony tym, żę tu jesteśmy przyglądał nam się przez chwilę a następnie wpuścił do środka.
-Nie mamy czasu!- odparł ojciec gdy przekroczył próg jego pokoju.- Pakuj najpotrzebniejsze rzeczy  jedziesz z nami. Potem na drugi dzień idziesz do szkoły. Po zajęciach idziesz do domu i kierujesz się po za obszar Cower Town. Gdy nie będziesz w mieście Malcolm nie będzie mógł cię tak szybko znaleźć. A potem coś się wymyśli.- dokończył a Louis w tym czasie pakował najpotrzebniejsze rzeczy.  Po prawie pół godzinie krążenia po miasteczku dotarliśmy na miejsce. Stara szopa była idealną kryjówką. Następnie zostawiliśmy go i wróciliśmy do Dworu. 

&&&

Louis postąpił zgodnie ze wskazówkami ojca. Tylko popełnił jeden błąd przeszedł koło Dworu w tym momencie Malcolm poczuł jego zapach i to był jego koniec. Upadły upozorował jego śmierć, ciało zaciągną pod stare drzewo i dokładnie ukrył. Tomo leżał tam przez 5 dni dopóki nie znalazł go leśnik.

&&&

Gdy opowiedziałam historię Harremu poczułam ulgę lecz nie do końca. Chłopak był załamany barakiem Lou. Po jego policzkach spływały łzy. Był cały w rozsypce. Strata tak bliskiej osoby musiała boleć. 
-A jak do ciebie dzwoniłem? Wiedziałaś, że Lou nie żyje!- zapytał przez łzy 
-Wiedziałam, kłótnia Ojca i Malcolma polegała sposobie zabicia Louisa. Tak na prawdę jego śmierć była najgorszą śmiercią w śród Upadłych ponieważ do jego ciała została wpuszczona trucizna która po trzech dobach neutralizuje się ale przez 6 godzin człowiek czuje potworny ból.- opowiedziałam i bez zastanowienia przytuliłam Stylesa. 
-Czekaj! Jeśli mi to wszystko powiedziałaś....to ja umrę.- stwierdził odrywając się po chwili. Spojrzała na niego i skinęłam głową.
-Lecz mamy cztery doby aż upadły po ciebie przyjdzie bo dowiedziałeś się o tym ode mnie bez żadnych pytań.- dodałam.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wiem trochę nie wyszedł mi ten rozdział ale musiałam coś wstawić bo dawno nic się nie ukazało. Oto cała prawda o Emily w czasie opowiadania jeszcze wyjdą fakty o jej rodzie. Była prośba o wstawienie zdjęcia Cherubina już mówię Cherubin wygląda tak samo jak człowiek z wyjątkiem tatuażu ale można go zobaczyć w zwiastunie. Komentujcie, wyrażajcie swoje opinie na temat opowiadania.  

I widzicie z szantażem pojawiły się komentarze i to aż 5 za które serdecznie dziękuję. 

5 kom= nowy rozdział