poniedziałek, 11 listopada 2013

10."Chcę ci pomóc"

Trzy dni później 

Dzień pogrzebu 


&&&

Tłum ludzi zgromadzonych na cmentarzu uważnie wsłuchiwał się w słowa pastora. Osoby najbliższe zmarłemu stały przy samej trumnie szlochając nad wykopanym dołem. Czarny garnitur który zaśmiecał kąty w mojej szafie w końcu do czegoś się przydał. Tylko nigdy nie myślałem, że do pogrzebu przyjaciela. Pojedyncze łzy spływające po moim policzku były wręcz niezauważalne z powodu deszczu który padał przez cały dzień.
-Wstąp do domu Pana aby zaznać życia wiecznego.- tymi słowami ksiądz zakończył modlitwę a każdy z zgromadzonych podchodził aby rzucić garść ziemi na trumnę chłopaka. Lecz ja nie dałem rady. Spotkanie się z mamą Tomo wzbudzało u mnie przerażenie. Niewinna kobieta cierpiała i popadła w depresję po stracie swojego jedynego syna. Powoli chciałem wycofywać się z tamtego miejsca. Cały przemoczony i zmarznięty ruszyłem do domu. Mój marsz przyspieszał z każdym krokiem.
-Harry! Zaczekaj!- tego właśnie się obawiałem. Moim marzeniem było zapadnięcie się pod ziemię i zostanie tam na wieczność. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy a szczególnie z Em.
-Nie mam czasu.- odkrzyknąłem nie zatrzymując się.
-Ale ja mam!- dziewczyna natychmiastowo podbiegła do mnie i chwyciła za ramię.
-Czego chcesz? Odczep się ode mnie! Nie rozumiesz słowa nie! Przez ciebie mój przyjaciel nie żyje!- stało się w końcu wyładowałem całą złość. Lecz na niewinnej osobie. Po tym co powiedziałem stałem jak zaklęty czekając na reakcję dziewczyny.
-Nie, nie rozumie. Wybacz mi, że chcę ci pomóc abyś przeżył.- odpowiedziała po chwili i odeszła. Zostawiła mnie z nowym natłokiem myśli. Chciałem jeszcze ją zatrzymać, przeprosić ale nie potrafiłem. Z lekkim oporem ruszyłem dalej rozmyślając nad moją śmiercią. Po paru minutach już byłem w domu rzuciłem się na łóżko i wlepiłem swój wzrok w sufit. Po pół godzinnej bezczynności do pokoju zapukała mama.
-Witaj synku. Jak się czujesz?- zapytała zamykając za sobą drzwi.
-A jak mam się czuć. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje i to moja wina.- odparłem leniwie wstając
-Harry nie można się obwiniać za czyjąś śmierć.- kobieta bez zastanowienia podeszła do mnie i przytuliła a ja jak małe dziecko rozpłakałem się w jej ramionach.
-Cicho. Ciii.- powtarzał głaszcząc mnie po głowie.
-Mogę zostać sam?- spytałem nagle odrywając się od ramienia rodzicielki. Brunetka nic nie mówiąc wstała i wyszła zostawiając mnie z jednym pytaniem, jak umrę?

***

Czarna postać stanęła przede mną i wyciągnęła w moją stronę rękę. Lekko się przestraszyłem nie wiedziałem co robić. Tajemniczy mężczyzna powoli zsuną kaptur z głowy a z jego ust padło jedno słowo "Śmierć". W tym momencie poczułem przeszywający moje ciało ból. Z całych sił próbowałem krzyczeć  ale z mojej krtani nie wychodził najmniejszy dźwięk.
-Harry obudź się!- usłyszałem. Nagle znalazła się przy mnie Emily. Cały zdyszany i spocony patrzyłem na nią z wielkim zdziwieniem.
-Co co ty tu robisz?- spytałem łapiąc oddech.
-Chcę ci pomóc. Malcolm cię nawiedził w śnie. To znaczy, że już tu jedzie.- oznajmił marszcząc czoło.
-Jak to jedzie?- zapytałem
-Normalnie. Jedzie po ciebie aby cię zabić. Nadal nie rozumiesz?- brunetka wędrowała po pokoju ewidentnie nad czymś myśląc. W końcu do mnie dotarło, że ja umrę. Prędzej czy później ale umrę. Spojrzałem na zegarek było grubo po północy. Lekko się zdziwiłem odwiedzinami dziewczyny o tej godzinie ale tego wymagała sytuacja. Aczkolwiek tak mi się wydaje.
-Pakuj się! Natychmiast!- rozkazała otwierając moją szafę. Bez żadnego zastanowienia zerwałem się na równe nogi i pakowałem co po padnie. Po paru minutach schodziłem już na dół tak aby nikogo nie obudzić. Z wielkim żalem serca opuszczałem mój dom nie żegnając się z mamą. Nagle zdałem sobie sprawę, że jej nigdy nie zobaczę. Nawet nie wiem kiedy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Po około 15 minutach znalazłem się pod Dworem Cower Town. Ciężko odetchnąłem i przekroczyłem próg domu. W holu czekał już na nas ojciec Em z nieciekawą miną.
-Wchodźcie szybko!- odparł i sam skierował się do salonu. Po chwili cała nasza trójka siedziała wygodnie przy stole milcząc.
-Tato, Malcolm już tu jedzie!-  powiedziała dziewczyna z lekkim zadrżeniem w głosie,
-Wiem, czuję to!- przez ten cały czas uważnie wpatrywałem się w twarz pana Drak'a z której można było odczytać zakłopotanie.
-Co teraz mamy zrobić?- spytałem nie wytrzymując napięcia.
-Musicie wyjechać!- zakomunikował Andrew- Jeśli wyjedziecie po za obszar Cower Town Malcolm będzie miał problem aby was odnaleźć. Będziecie musieli od niego uciekać. A ja...ja będę musiał go zabić.- ostatnie zdanie zaszokowało mnie. Natychmiastowo spojrzałem na Emily która była na skraju załamania.
-Tato?! Oczy my mówisz? Jak to zabić? On...przecież on jest...- brunetka była cała roztrzęsiona. Wiedziała, że z tym całym Malcolmem nie można zadzierać a jej ojciec właśnie chciał to zrobić.
-Wiem skarbie. Ale tu chodzi o nas wszystkich drugi raz powiedzenie przez ciebie prawdy stawia cię w niebezpieczeństwie a ja nie mogę na to pozwolić.- jego głos był twardy i stanowczy. Podziwiałem tego człowieka choć znałem go od kilku minut. Po dokładnym omówieniu planu działania byliśmy gotowi aby uciekać. Gdy Em żegnała się z swoim ojcem poczułem pierwszy raz taką tęsknotę do mamy. Miałem żal w sercu, ze nie mogłem się z nią pożegnać. Prawdopodobieństwo, że jej nigdy nie zobaczę przerażała mnie.
-Gotowy?- spytała gdy cała zapłakana oderwała się od taty
-Gotowy!- odparłem z lekkim uśmiechem na ustach i bez zastanowienia otworzyłem drzwi gdy spojrzałem mimowolnie na ojca Emily zobaczyłem u niego przerażenie następnie cały zdezorientowany swój wzrok skierowałem na Em u której zobaczyłem łzy. Natychmiastowo skierowałem swoją głowę na podwórko.
-To niemożliwe.- to jedyne słowa które udało mi się wtedy wypowiedzieć.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Jedna wielka klapa. Pisała ten rozdział na siłę ponieważ dawno nic nie dodawałam. Mam nadzieję, ze mnie za to nie zabijecie. Swoje opinie piszcie w komentarzu.

5kom =rozdział

4 komentarze:

  1. Ja ryczę. Powiedzcie mi, że nie tylko mnie to tak poruszyło ;-; Jeszcze głupia włączyłam jakąś przygnębiającą piosenkę ;c
    Rozdział jest świetny, ogólnie opowiadanie spodobało mi się od 1 rozdziału *__*
    Nie potrafię jakoś bardzo rozwijać komentarzy, więc wybacz.
    Czekam na kolejny rozdział i
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal nie mogę uwierzyż, że Lou nie żyje, a Harry mże stać się martwy! Czy jej nie dręczy poczucie winy? Echh...

    OdpowiedzUsuń
  3. genialnie... po prostu taki ajaskfjskjlha

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama jesteś klapa :p To było świetne. Podczas czytania tego rozdziału miałam łzy w oczach. Umiesz mnie poruszyć :p Cudo. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń