sobota, 30 listopada 2013

12."Nie, nie rozumiem."


Narracja trzecioosobowa 
Narracja pierwszoosobowa

&&&

Piękny zdobiony pałac znajdujący się w centrum Cater Will od lat stał opustoszały. Lecz to tylko pozory. Grupa najsilniejszych Upadłych pod dowództwem Malcolma potrafiła stworzyć barierę iluzjonistyczną która pokazywała to co chcieli aby ludzie zobaczyli. Mężczyzna przechadzając się po wielkiej sali uważnie obserwował zachowania swojej ofiary. Jego cała świta stała uważnie czekając na jakiekolwiek rozkazy. W całym pomieszczeniu było tylko słychać tupot czarnych pantofli który rozchodził się po całym pomieszczeniu.
Nagle szyderczy śmiech Malcolma urozmaicił słuchane od kilku minut nieprzyjemne dźwięki.
-I co ja mam z tobą zrobić?- zapytał zbliżając się do krzesła z ledwo żyjącą osobą która snuła się po wysłużonym już meblu. Starszy mężczyzna jedynie spojrzał na oprawcę i spluną mu w twarz. Malująca się złość na twarzy przywódcy oraz  jeden gest ręki powstrzymał jednego ze sług na zaatakowanie ofiary. 
-O Andre'u Andre'u takie zachowanie w niczym ci nie pomoże.-szepną śmiejąc się przy tym.
-Nie jesteś godzien nami dowodzić. Zabijesz każdego kto ci nie pasuje.- z trudem wypowiedziane słowa sprawił kolejną falę złości u mężczyzny  który z trudem się powstrzymał.
-Nie igraj ze mną marny Cherubinie. Nie wiesz do czego Upadli są zdolni.- po tych słowach ruszył do biurka i wyciągną szklaną kulę stawiając ją na środku pokoju. Następnie delikatnie sięgną do kieszeni w której znajdowało się pudełeczko. Otworzywszy wieko, swoimi opuszkami palców chwycił włos. Długi brązowy włos który mimowolnie skręcał się na końcach. Delikatny, powiewający na wietrze spoczął na szklanej kuli. Po wypowiedzeniu odpowiedniego zaklęcia ułożone z ozdobnego drewna pasma zaczęły się mienić a szklana kula mimowolnie powędrowała w górę pokazując Emily oraz Harrego.
-To cudowne, że jeden kosmyk potrafi pokazać coś takiego. Nieprawdaż?- w tym momencie Malcolm skierował się do Andre'u a reszta osób znajdująca się w pomieszczeniu zaczęła bić brawo.

&&&

Dom Emily 

Czy to dzieje się na prawdę? Dziewczyna która rozbudziła we mnie uczucie miłości jest teraz przy mnie. Wtula się we mnie czując się przy tym bezpiecznie. Jedyna szczęśliwa chwila która mogłem przeżyć w ostatnim okresie mojego życia. Leżąc tak na starym łóżku oraz rozmyślając nad tym co będzie dalej nie spodziewanie moją twarz oświetliło wstające słońce. A wraz z nim Emily.
-Witaj.- przywitałem się aby zobaczyć na jej twarzy uśmiech
-Co ty tu robisz? Co ja tu robię?- dziewczyna jak poparzona wyskoczyła z łóżka dziwiąc się moją obecnością w nim.
-Nie pamiętasz?- spytałem z nadzieją, że to głupi żart. Brunetka jedynie chwyciła się za głowę maszerując po całym pokoju.
-Emily?!- powiedziałem głośnym tonem czekając na wyjaśnienia.
-To co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Rozumiesz?- te słowa zabolały. Nie spodziewałem się tego po niej nie po tej nocy którą spędziliśmy razem.
-Nie, nie rozumiem. Może mi wytłumaczysz?- ciągle łudziłem się na to że to jednak jakiś kolejny niedorzeczny wybryk.
-Nie kocham cię! Nigdy nie pokocham. To była chwila słabości. Odczep się!- tak teraz już rozumiem. W moich oczach pojawiła się łza. Złamane serce sprawa największy ból z którym nie mogę sobie poradzić. Gwałtownie spuściłem głowę roniąc przy tym kolejne słone krople które spływały po moim policzku. Jednak jej nie wierzyłem te słowa nie były szczere lecz sprawiające ból. Coś ją kierowało aby to wypowiedzieć. Leniwie i bez żadnego zadowolenia które uszło ze mnie wstałem kierując się pod okno. Wlepiłem swój wzrok na opustoszałą okolicę i zacząłem tęsknić. Za mamą, za normalnym życiem nastolatka oraz za Louisem. Z każdą powracającą myślą jest mi coraz ciężej pogodzić się z tym że go już nie ma. Brak osoby która była przy tobie od zawsze jest przytłaczające. Powoli wstając od zimnej szyby oraz korzystając z okazji, że Emily zeszła na dół postanowiłem się przebrać w przygotowane przez nią ubrania.
-Harry aaaaa.......!- nagle przy nakładaniu koszulki usłyszałem krzyk brunetki bez zastanowienia zbiegłem na dół aby ją ratować.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Niestety pod ostatnim rozdziałem pojawił się 1 kom dlatego też krótki rozdział . Co powoduje, że to ostatni rozdział tego opowiadania. Chyba, że nastąpi jakiś przełom. Ale to już wasza decyzja. Wiecie co macie robić jak zawsze. A więc bez zbędnych pożegnań. Żegnajcie( to nie muszą być pożegnania na długo jeszcze raz mówię wszystko zależy od was)


7 komentarzy:

  1. Unfair.! Ja tu jestem i czytam, hej to jest świetne.

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem i czytam przepraszam że nie skomantowałam poprzedniej ale już naprawiłam błąd... nie kończ opowiadanie proszeeee

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że jest tu na pewno więcej czytelników niż myślisz, lecz tak samo jak ja maja może lekką blokadę do komentowania. Szczerze to nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale mogę jedynie obiecać poprawę własnej osoby.
    Rozdział świetny, wprowadzający inny obrót sytuacji. Ciekawe co doprowadziło to faktu, iż Harry usłyszał krzyk Emily, może to sprawka Malcolma lub kogoś z jego podwładnych...
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział oraz z wielka nadzieją, iż nie będzie tym ostatnim;)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://mojego-jutra-nie-ma.blogspot.com/p/nominacje.html
    Nominowałam Cię ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Napewno wiele osób to czyta tylko nie ma kont, żeby napisać komentarz. Proszę nie kończ w takim momencie :(

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest świetne.. nie kończ proszzee...

    ...

    ps. zapraszam do mnie http://im-yours-and-you-mine.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń