wtorek, 29 października 2013

8. "Byłeś wspaniałym przyjacielem"

&&&

Przez cały dzień obserwowałem zachowanie Louisa i przyznam, że nigdy nie widziałem go w takim stanie. Rozkojarzenie, łzy w oczach, strach to wszystko nie pasuje do niego. To nie ten sam Lou.
-Harry?-zapytał niepewnie. Jego wzrok był spuszczony w dół nie potrafił spojrzeć mi prosto w oczy.
-Tak?- odpowiedziałem natychmiastowo
-Przepraszam.- odparł krótko
-Za co?- trochę mnie to zdziwiło bo pierwszy raz usłyszałem z jego ust to słowo
-Za wszystko. Że cię nie posłuchałem, powinienem, przepraszam. Byłeś wspaniałym przyjacielem.- te słowa mnie zamurowały kompletnie. Przez krótki okres czasu nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
-O czym ty mówisz, Lou? Ja byłem, jestem i będę. Nigdzie się nie wybieram! Słyszysz.- lekko go potrząsnąłem aby w końcu dotarło do niego to co mówię.
-Ty nie..ale..- tylko to zdołało się mu wydusić bo nie chciałem słuchać więcej tych bzdur.
-Przestań!- krzyknąłem.- Chodź idziemy.- pociągnąłem go za rękę i skierowałem się do mojego domu. Przez całą drogę milczeliśmy. Moja głowa była przepełniona wspomnieniami. Nie dopuszczałem do siebie tej myśli, że jego nie będzie. Nagle brunet postanowił stanąć na środku chodnika i bez słowa zmienił kierunek marszu.
-A ty gdzie się wybierasz?- spytałem zaskoczony
-Do domu.- burknął pod nosem i chciał zrobić krok na który ja mu nie pozwoliłem
-Mieliśmy iść do mnie. Nie zostawię cię samego.- reakcją Tomo było jedynie zepchnięcie mojej dłoni z jego ramienia.
-Wyjeżdżam na kilka dni. Do rodziny.- chłopak lekko się uśmiechną i ruszył przed siebie. Nie wiedziałem jak na to wszystko zareagować. Stałem na środku chodnika zdezorientowany. Ocknął mnie jedynie głos miłej staruszki pytającej się czy nic mi nie jest. Grzecznie podziękowałem i ruszyłem do domu. Gdy przekroczyłem próg domu zobaczyłem mamę siedzącą wygodnie na kanapie.
-Cześć.- rzuciłem od niechcenia i pobiegłem na górę. Wszedłszy do pokoju położyłem się na łóżko i postanowiłem zadzwonić do Emily szukając jakiegokolwiek wyjaśnienia a przede  wszystkim pomocy.  Po pierwszych czterech sygnałach straciłem nadzieję i szykowałem się na odłożenie komórki gdy nagle usłyszałem delikatny głos w słuchawce.
-Em? - spytałem dla pewności- Masz czas?
-Teraz akurat nie. - w jej głosie widać było zmieszanie. W tle można było usłyszeć głośne odgłosy, krzyki dwóch mężczyzn.
-Coś się stało?- zapytałem. Lecz na to pytanie nie uzyskałem odpowiedzi bo dziewczyna momentalne się rozłączyła. Z całą złością rzuciłem telefonem o ziemię a sam ułożyłem się wygodnie na pościeli. O co w tym wszystkim chodzi? Czemu Em wie coś o Lou czego ja nie wiem? Czy Louis mnie okłamuje? Te pytania zakrzątały mi głowę całe  środowe popołudnie.
-Wszystko w porządku, kochanie?- spytała zmartwiona matka
-Tak, tylko Louis wyjechał i nie mam co robić.- skłamałem, ale czy na pewno?
-Zobaczysz jeszcze zdążysz się z nim pokłócić.- zażartowała i wróciła do poprzedniej czynności. Dobre pytanie czy zdążę? Tego nie jestem pewien.

Pięć dni później 

Przez ostatnie pięć dni nie miałem kontaktu ani z Tomo ani z Em. Kolejne próby dodzwonienia się do nich były przewidzianą porażką. Brak obecności w szkole powodował, ze jeszcze bardziej popadałem w panikę. Gdy chciałem dowiedzieć się kiedy wrócą lub gdzie pojechali słyszałem jedynie "też chcemy to wiedzieć".  Lecz nie chciałem się poddać tak łatwo. Od razu po szkole postanowiłem dowiedzieć się czegoś od ich rodziców. Zadowolony, że uzyskam jakiekolwiek informacje o tym co robią, gdzie są,kiedy wrócą zapukałem do drzwi dworu Cower Town. Lecz po 5 minutach straciłem nadzieję. Odwróciłem się jedynie na pięcie i zmierzając do furtki, mimowolnie spojrzałem na okno. Może się myliłem ale zdawało mi się, że ktoś stoi w oknie i mnie obserwuje. Zignorowałem to i czym prędzej ruszyłem do domu.
-Hej mamo!- krzyknąłem na powitanie
-Harry chodź tu szybko.- jej głos był  drżący co mnie mocno zaniepokoiło. Szybko ruszyłem w stronę salonu i gdy stanąłem w progu spojrzałem na nią z przerażeniem
-Coś się stało?- spytałem  podchodząc do niej. Kobieta jedynie wskazała ręką na telewizor a ja natychmiastowo skierowałem swój wzrok w tamtym kierunku.

Wiadomość z ostatnie chwili! Na obrzeżach miasta znaleziono ciało nastolatka. Prawdopodobnie został zaatakowany przez dzikie zwierzę. Ciało należy do niejakiego Louisa Tomlinsona. W tym momencie są przeprowadzane dokładne badania dotyczące jego śmierci. Ciało znalezione przez pobliskiego leśnika zostało oddane do sekcji. Na miejscu znajduje się policja, straż pożarna oraz pogotowie. To pierwsze w historii morderstwo mieszkańca Cower Town. Policja ostrzega o ostrożności zwłaszcza wieczorem. Apelujemy o nieprzechadzanie się w godzinach wieczornych po lesie. Dla państwa TCT z miejsca zdarzenia.

To nie dzieje się na prawdę. Łzy mimowolnie napłynęły do moich oczu. W środku poczułem ogromną pustkę. Poczułem jakbym stracił część siebie. Bez żadnego zastanowienia wybiegłem z domu. Musiałem zobaczyć to na własne oczy. Przez całą drogę biegłem do Starego Drzewa to jedyne co mogłem rozpoznać z miejsca wypadku. Bliski wykończeniu dotarłem na miejsce przepychając się przez tłum ludzi. Nagle stanąłem jak mur. Moim oczom ukazała się czarna kurtka Lou leżąca obok czerwonej plamy krwi. Mimowolnie upadłem na kolana i zacząłem płakać. Po chwili poczułem, że ktoś dotyka moich pleców. W lekkim strachu odwróciłem się aby to sprawdzić. Gdy moim oczom ukazała się niewysoka brunetka nie zastanawiając się rzuciłem się w jej ramiona. Dziewczyna masowała moje plecy dając mi przy tym lekkie ukojenie. Po chwili cały zapłakany odkleiłem się od niej spojrzałem prosto w oczy i przez łzy wydusiłem z siebie kilka słów.
-Teraz muszę usłyszeć prawdę.- dziewczyna tylko skinęła głową i pociągnęła mnie za sobą.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Nie wiem czemu  ale dodałam rozdział. Wiem nie powinnam ale tak bardzo podoba mi się tak historia a wy robicie wszystko abym ją skończyła. Dlaczego? Jest 13 obserwatorów a tylko 4 komentarze? Nie bądźcie śmieszni.  Jeśli dalej tak pójdzie następny rozdział będzie ostatnim. Nie dajecie mi wyboru. A Teraz jak wam podoba się rozdział? Proszę  napiszcie w komentarzu czy jesteście w szoku, że Lou umarł. I nie pozostawiacie mi wyboru

5 komentarzy= nowy rozdział   przykro mi. Ale sami mnie do tego zmuszacie.

piątek, 25 października 2013

7."Nie wiem jak bym sobie poradził bez niego."

&&&

Ten sam wieczór 

Harry

Po kilkuminutowym milczeniu postanowiłem, że muszę przejąć inicjatywę tego co ostatnio zaszło. Nie mogłem pozwolić aby komuś z nas stała się krzywda. Śmierć? Jestem jeszcze na to za młody. Jeśli to wszystko okaże się prawdą będziemy w dużych tarapatach.
-Louis, ja się z tego wycofuję. I ty też!- powiedziałem ostro zabierając od niego książkę którą bez przerwy przeglądał.
-Ale jak to? Przecież...nie ja się nie zgadzam!- odparł próbując odebrać to co mu przed chwilą zabrałem.
-Lou, ja chcę żyć! Jesteśmy za młodzi na..To!- w moich oczach  pojawiło się przerażenie, ręce dygotały mi ze strachu.
-Przestań panikować. Przecież to wszystko może okazać się kłamstwem. Wierzysz w to?- sam nie wiem dlaczego Tomo chciał mnie do tego przekonać. Lecz powoli udawało mu się.
-Sam nie wiem...a jeśli...-tej wypowiedzi nie mogłem dokończyć
-Co jeśli? Po prostu oddaj mi tą książkę.- brunet wyciągną w moją stronę dłoń aby przechwycić ode mnie przedmiot. Miałem małe zawahania ale nadal uważałem, ze nie powinniśmy się do tego mieszać.
-Obiecaj mi, że odpuścisz sobie.- zakomunikowałem bo bałem się o swoje jak i jego bezpieczeństwo. Po chwili namyśleń chłopak skiną umownie głową a ja wręczyłem mu książkę.
-Jeśli to już wszystko to ja uciekam. Pamiętaj tylko, że to koniec śledztwa.- spojrzałem na niego z poważną miną oczekując odpowiedzi.
-Tak ma się rozumieć.- odparł z uśmiechem na twarzy i nadal zagłębił się w czytaniu lektury. Powoli kierowałem się do wyjścia mając w głowie tylko jedno, aby Louis sobie odpuścił. Fakt nie jest z tych co dają sobie spokój z takimi sprawami lecz tu chodzi o jego życie. Nie wiem jak bym sobie poradził bez niego.Jest dla mnie jak brat którego nigdy nie miałem. Znamy się od dzieciństwa a jedna głupia zagadka może to wszystko zepsuć. Powoli zmierzałem ciemne uliczki gdy nagle ujrzałem kogoś siedzącego na ławce. Po bliższym przyjrzeniu się rozpoznałem znajomą twarz.
-Cześć.- odparłem sam nie wiem dlaczego, przecież sam przed paroma minutami mówiłem, ze to skończona historia. Dziewczyna lekko się z dziwła, zlustrowałam mnie od stup do głów a następnie posłała miły uśmiech.
-Mogę się dosiąść?- spytałem odwdzięczając się tym samym
-Tak, siadaj.- odparła i posunęła się robiąc tym samym dla mnie miejsce. Brunetka była lekko nieśmiała. Jej delikatna cera była przyozdobiona różowymi rumieńcami. Jej długie włosy podkręcone na końcach opadały na ramiona. Ewidentnie było widać u niej zmieszanie ponieważ jej dłonie dynamicznie stukały o kolano. Lekko się zaśmiałem z tego a dziewczyna spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-Z czego się śmiejesz?- zapytała poddenerwowana
-Nie z niczego. To znaczy siedzimy tutaj we dwójkę nie wiedząc o sobie praktycznie nic.- odparłem na co i ona zaczęła się śmiać.
-Emily.- odparła i podała rękę a przy tym wszystkim pohamowywała się od kolejnego napadu śmiechu.
-Harry.- od razu odwzajemniłem miły gest i spojrzałem w jej oczy. "Oczy Cherubinów są złociste z nutą brązu. Najlepsze określenie tego jest złoto."  Natychmiastowo połączyłem fakty. Jej oczy pasowały idealnie do książkowego opisu.
-Na co się tak przyglądasz?- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie jej melancholijny głos.
-Twoje oczy...-zacząłem. Nie mogłem dobrać odpowiedniego określenia.-Są jak żywe złoto-dodałem po chwili
-Aa...wiesz w mojej rodzinie to dziedziczne.- dziewczyna szybko znalazła wymówkę aby nie mówić mi prawdy. Zapewne robiła to nie raz.
-Jeśli mogę spytać. Dlaczego przeprowadziłaś się do Cower Town?- sam nie wiem dlaczego o to zapytałem ale ciekawość dała za wygraną.
-Mój tato kiedyś się tu wychował. A teraz na stare czasy postanowił tu wrócić.- brunetka odpowiadała na moje pytania jak maszyna. Jak by miała wyuczoną kwestię na pamięć.
-No wiesz, to straszne zadupie. Nic nie ma tu ciekawego do roboty.- odparłem spoglądając na gwiazdy.
-Nie przesadzaj.- odparła i razem ze mną skierowała swój wzrok w niebo. Czas który z nią spędziłem był bardzo przyjemny. Miła rozmowa w dobrym towarzystwie poprawiła mi humor. Po odprowadzeniu Emily do domu szybkim tempem wróciłem do siebie.

&&&

Kilka dni później 

Czekając na Louisa przed budynkiem wpadłem na Em. Nie dosłownie oczywiście.
-Emily, cześć.- krzyknąłem aby mnie zauważyła.
-O Harry. Cześć.- odparła rozradowana.-Czekasz na kogoś?-spytała podchodząc do mnie
-Tak, Louis się spóźnia jak zwykle.- odruchowo spojrzałem na zegarek a następnie na przystanek na którym zawsze wysiada brunet.
-Louis Tomlinson?- zapytała ze zdziwieniem
-Tak. To mój przyjaciel. Coś w tym dziwnego?- te pytanie trochę mnie zdziwiło.
-Nie. Znaczy wiem, ze to twój przyjaciel i dlatego trzymaj go z daleka od problemów.- po tych słowach wiedziałem o co chodzi. Czyli jednak Lou nie odpuścił. Mogłem się tego domyślić.
-Problemów?- próbowałem udawać zdziwionego nie chcą dać po sobie poznać, że wiem o co chodzi.
-Gdy mu to powiesz on zrozumie.- odparła denerwując się przy tym.
-Jasne powiem.- teraz już wiedziałem, że nie powinienem oddawać mu tej cholernej książki w kawiarni. Nagle ujrzałem zmierzającego w naszą stronę Louisa gdy odwróciłem się aby pożegnać się z Emily jej już nie było. Energicznym krokiem podszedłem do przyjaciela.
-Co ty wyprawisz do cholery?- warknąłem uderzając go przy tym w ramię.
-O co ci chodzi?- spytała zdezorientowany
-O co? Jeszcze się pytasz?- jego odzywki doprowadzały mnie do szału.
-Harry, mam kłopoty. Musisz mi pomóc.- jego odpowiedź zwaliła mnie z nóg, nie wiedziałem co zrobić.
-Czyli przez te ostatnie dwa dni nie byłeś u rodziny?- spytałem aby się upewnić
-Nie. Ukrywałem się przed czymś co chce mnie zniszczyć.- odparł ze strachem w oczach.
-Co? Zniszczyć? Czy ty?- poczułem się jak bym już stracił przyjaciela.
-Harry nie mogę ci nic powiedzieć bo i ty będziesz w niebezpieczeństwie.- po jego policzku popłynęła pojedyncza łza. Pierwszy raz zobaczyłam jak Louis płacze.
-Spokojnie. Damy sobie z tym radę. Nikt cię nie skrzywdzi. Obiecuję ci.- zakomunikowałem i obaj ruszyliśmy do szkoły. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Nie przepuszczałem, że Lou może być aż tak głupi ale cóż mleko się rozlało musimy stawić czoła komuś kto może zabić mi najlepszego przyjaciela.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Zwarta i gotowa napisałam rozdział ale sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Po tym jak pod ostatnim postem ukazały się tylko 3 komentarze gdzie zawsze było ich 5-6. Jeśli tak dalej pójdzie to będę musiała zawiesić bloga a tego nie chcę ponieważ mam do niego duże plany. Nawet akcja dobrze się nie rozwinęła a wy wykręcacie mi taki numer. Mam nadzieję, ze się zrehabilitujecie. Od razu dziękuję za te trzy komentarze. A już od razu mówię, że nie mogę ukrywać tak długo kim ona jest bo dowiedzenie się, ze ona nie jest normalnym człowiekiem to wstęp do głównego wątku.

Mam jeszcze dla was ogłoszenie.
Na stronce --> http://katalog-opowiadan.blogspot.com/2013/09/czytelnicy-polecaja.html  podałam od razu z zakładką "Czytelnicy polecają" możecie polecić swojego ulubionego bloga. Nie mówię, że akurat tego ale moze macie tam swoją perełkę czytelniczą więc czemu nie. Ja osobiście zgłaszam jeden blog może znacie "Love,death who win?" 

A więc zapraszam do komentowania oraz do zgłaszania blogów.
Pozdrawiam Ruda ;*

piątek, 18 października 2013

6."Ale obiecaj mi, że nikt tego nie widział."

Ten sam wieczór 

Emily

Powoli weszłam do domu rozglądając się na wszystkie strony. W holu nie było żadnego śladu życia. Gdy  obróciłam się po zamknięciu drzwi przede mną staną Andrew. Lekko się przestraszyłam co świadczył gwałtowny krok do tyłu.
-Czy chcesz mi coś powiedzieć?- odparł zaplatając ręce na klatce piersiowej. Jedynie co zrobiłam to poprawiłam torbę która opadałam z ramienia.-Emily?- zapytał ponownie
-Jestem zmęczona. Mogę się położyć?- odparłam spuszczając wzrok w podłogę.
-Najpierw musisz  mi coś wyjaśnić.- zakomunikował kierując się do salonu. Po chwili po wzięciu głębokiego oddechu ruszyłam za nim. Zajęłam miejsce na kanapie skutecznie unikając wzroku ojca.
-Em, popatrz na mnie.- w tym momencie podniósł ton głosu  wstając gwałtownie z fotela. Natychamistowo podkuliłam nogi nabierając łzy do oczu.
-Tato, nie chcę o tym rozmawiać.- zaczęła spoglądając na niego cała już rozmazana.
-Więc jednak to prawda.- mina taty zmieniła się diametralnie. Powoli podszedł do mnie chwytając za dłonie.- Dziecko, wiesz co dzieje się z ludźmi którzy dowiedzą się kim jesteśmy.- w jego głosie można było usłyszeć zmartwienie. Gdy głośniej zaszlochałam postanowił mnie przytulić.
-Tato, ale to było przypadkiem ja tego nie chciałam.- moje łzy zaczęły moczyć koszulę dla ojca.- Pewna dziewczyna wyprowadziła mnie z równowagi. A jak...-w tym momencie poczułam, że ojciec głaszcze mnie po głowie.
-Tak wszystko rozumiem. Ale obiecaj mi, że nikt tego nie widział.- w tym momencie Andrew chwycił mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy.
-Obiecuję.- odpowiedziałam niepewnie ocierając kolejną łzę która zmoczyła mój policzek. Lecz nie byłam tego taka pewna. Chłopak który staną w mojej obronie....nie to niedorzeczne. Moja tajemnica jest bezpieczna.

Kilka dni później

Harry 

Przez ostatnie kilka dni zastanawiałem się kim tak na prawdę może być "nowa". Godzinne przekopywanie internetu kończyło się zawsze tym samym, czyli brakiem nawet jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Nagle rozproszył mnie dźwięk sms'a. Leniwie sięgnąłem po telefon i odczytałem wiadomość. Po przeczytaniu treści chwyciłem plecak, narzuciłem kurtkę i ruszyłem co sił w nogach. Po prawie pół godzinie byłem już na miejscu. Stanąłem przed dużym budynkiem i spojrzałem na szyld który był podświetlony. Następnie ruszyłem do środka i przekraczając próg zobaczyłem Louisa siedzącego przy jednym ze stolików który czytał książkę. Podszedłem do niego i uśmiechem na ustach.
-Cześć, co chciałeś?- odparłem gdy zająłem miejsce obok przyjaciela.
-Słuchaj, chyba wiem kim jest ta dziewczyna.- Lou zawsze zaczynał od konkretów.
-No słucham...- powoli zacząłem zdejmować kurtkę którą następnie powiesiłem na krześle. Chłopak wziął głęboki oddech i przysunął mi książkę pod nos. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
-Przeczytaj.- odparł następnie wziął łyk kawy. Niepewnie wziąłem książkę do rąk i zagłębiłem się w czytaniu. To co tam było napisane wydawało się zwykłą bajeczką którą wymyślił sobie autor. Lecz to co widziałem tydzień temu na szkolnym korytarzu było bardziej nieprawdopodobne niż to co teraz czytam.
-Skąd to masz?- spytałem gdy zamknąłem małą czarną książeczkę.
-Z biblioteki, moja ciotka ma wtyki więc mogłem pogrzebać tu i tam. - odparł  z dość nieciekawą miną. Było wyraźnie widać, że czeka na moją reakcję.
-Więc, myślę, że to jest w pewnym stopniu prawda to co tu jest napisane. - wydusiłem z siebie po kilku minutowej przerwie.
-W pewnym stopniu? - zdziwił się - Przecież tu jest wszystko wyjaśnione od A do Z ten tatuaż, to , że może to być spowodowane pod wpływem stresu. Przecież jak te szafki yyy no wybuchły "nowa" była w stresie tak?- ewidentnie ta cała sytuacja mocno przejęła Louisa
-No tak- odparłem krótko, ponieważ byłe ciekaw jakie teorie snuje na ten tema.
-A tu jest napisane, że- chwilowo brunet zawiesił głos gdyż szukał odpowiedniej strony aby dobitnie pokazać mi, że ma racje. - Proszę masz czytaj.- rozkazał podsuwając mi już kolejny raz książkę pod nos.
-Ale Lou przecież ja to czytałem przed chwilą.- odparłem bez entuzjazmu
-Czytaj! Na głos!- jego ton  był rozkazując co mnie mocno zszokowało.
-Mienienie się tatuażu spowodowane jest chęcią użycia magii przez Upadłych bądź Cherubinów. Spowodowane to jest stresem, urazem bądź chęcią zemszczenia się na drugiej osobie. W większości przypadkach użycie mocy przez te postaci jest znikoma w śród śmiertelników. Jednak jeśli to się zdarzy. śmiertelnika spotyka śmierć.- uważnie śledziłem tekst który czytałem zastanawiając się a zarazem łącząc fakty. Po wypowiedzeniu ostatniego słowa spojrzałem na Louisa z zapytaniem.
-Co o tym myślisz? - odparł a jego policzki natychmiastowo się zarumieniły.
-O tym, że chcę żyć.- odpowiedziałem krótko wertując kolejne kartki.
-Myślisz, że ona jest Cherubinem?- zapytał pokazują mi fotografię osoby która stała z odsłoniętymi dłońmi. Na jednej z nich znajdował się cały tatuaż.
-Nie wiem, ale jeśli się tego dowiemy możemy umrzeć.- zakomunikowałem sięgając po fotografię.
-Ale jeśli się tego dowiemy możemy przeżyć cudowną przygodę. Nagle poznasz odpowiedz na twoje pytania. A ona nie jest niczego sobie.- jego brwi energicznie powędrowały w górę i w dół a ja jedynie spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Długo nie dodawałam rozdziału ale jestem :). Mam nadzieję, że podoba wam się,  starałam się aby był długi. Mam nadzieję , że mi wyszedł. Proszę komentujcie. Dziękuję za 5 komentarzy które znalazły się pod ostatnim postem. Liczę na tyle pod tym a może nawet więcej. A i mam pytanie do was. Czy chcecie aby rozdziały były dodawane regularnie w soboty czy tak jak teraz? Dajcie odpowiedź w komentarzach. Dziękuję i do następnego :).

niedziela, 13 października 2013

5."Nie możesz mieć przede mną tajemnic!"

&&&

Harry

Przemierzałem szkolne korytarze jak cień. Byłem w dużym szoku. Jak to jest możliwe? W głowie tysiąc krotnie odtwarzałem ten moment.
-Harry!- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos Louisa. Lecz ja puściłem to mimo uszu i zmierzałem dalej.- Ej, Harry.- powtórzył łapiąc mnie za ramię.
-Hmm, tak?- spytałem błądząc gdzieś wzrokiem.
-Możesz powiedzieć mi co się z tobą dzieje?- spytał z nutą groźby w głosie marszcząc przy tym brwi.
-Nic.- odpowiedziawszy krótko chciałem odejść lecz bez skutku. Przywarł mnie mocno do ściany i lekko przybliżył rękę do mojej szyi.
-Jesteś nieobecny, chodzisz otumaniony. Gdy pytam się co się dzieje odpowiadasz "nic" i mnie zbywasz. Harry myślisz, że nie widzę co się dzieje? Znam cię zbyt długo. Więc?- po tych słowach patrzył na mnie czekając aż powiem co się stało. Lecz ja nie mogłem. Po paru sekundach odepchnąłem go z całej siły.
-Nic mi nie jest! Zrozum to!- krzyknąłem i odszedłem.
-Jeśli jesteś moim przyjacielem, nie możesz mieć przede mną tajemnic!- w oddali słyszałem jego głos który zlekceważyłem. Sam nie wiem dlaczego. Jest moim przyjacielem powinienem mu zaufać i powiedzieć to co widziałem, ale czułem barierę, te słowa nie przeszły by mi przez gardło. Zastanawiał mnie tylko fakt kim ona jest? Czarownicą? Czarodziejką? Nie to niedorzeczne. Szybko wybiłem sobie te myśli z głowy i ruszyłem w stronę domu.

***


-Mamo wróciłem!- krzyknąłem przekraczając próg domu. Odpowiedziała mi tylko cisza. Szybko rzuciłem plecak w kąt wraz z kurtką i szybko pobiegłem na górę. Wygodnie położyłem się na łóżku i wlepiłem swój wzrok w sufit. -Harry, jestem tutaj.- melancholijny głos zwrócił moją uwagę. Lekko odwróciłem się w jego stronę lecz nikogo nie zauważyłem. Trochę mnie to zdziwiło ale zlekceważyłem to. I nadal patrzyłem w pustą przestrzeń. 
-Harry, nie bój się.- znów ten sam głos przemówił. Moje oczy błądziły szukając jakiekolwiek osoby która mogła to powiedzieć. Nagle poczułem miły dotyk na moich plecach. Dłonie, które błądziły po moim ciele sprawiały mi lekką przyjemność. Sam nie wiem czemu ale zamknąłem oczy. Nagle zimne już dłonie powędrowały ku mojej szyi. -Harry, to ja. po tych słowach nagle poczułem ścisk. Powietrze nie dochodziło mi do moich płuc. Wcześniej delikatne, ciepłe dłonie dusiły mnie. Chciałem zacząć krzyczeć ale nie dałem rady wydusić z siebie głosu. Po paru sekundach duszenia mnie poczułem jakbym spadał na moje łóżko. Nagle obudziłem się cały spocony ściskając narzutę z całych sił.
-To sen, to tylko sen.- powtarzałem sobie uspokajając się przy tym. Nagle mój wzrok powędrował w stronę okna. Moim oczom ukazała się postać, która sprawiła u mnie jeszcze większe przerażenie. Po większym i głębszym namyśleniu zauważyłem, że to była kobieta. Zdecydowałem się podejść do drzwi balkonowych ale z kolejnym robionym prze ze mnie krokiem  postać oddalała się ode mnie aż nagle w jej miejscu pojawił się szary, gęsty dym. Natychmiastowo przetarłem oczy i znów spojrzałem w to samo miejsce. Lekko obsunąłem się na podłogę nie wiedząc co się ze mną dzieje. Czy z czasem już świruję? Najpierw sytuacja w szkole, potem ten sen a teraz to...? Powoli zwróciłem swój wzrok na zegarek, dochodziła 21:00. Sięgnąłem po telefon gdy do mojego pokoju wkroczył Lou.
-Mogę?- spytał niepewnie uchylając drzwi.
-Jasne wchodź...- odparłem wstając
-Możemy pogadać?- zapytał siadając na łóżku
-Musimy....- zacząłem- Mogę zacząć?- spytałem spoglądając na niego. Gestem twarzy wyraził zgodę a ja odetchnąłem ciężko.
-Więc....ostatnio moje zachowanie było dość dziwne...-zacząłem
-No nie da się zauważyć- wtrącił
- Ale mam powody.- usprawiedliwiłem się- Od pewnego czasu....zadaję sobie parę pytań na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Pewnego razu aby je zdobyć postanowiłem wejść do Dworu, gdy tam byłem podjechał pod niego samochód. A w samochodzie była dziewczyna, znaczy ta "nowa". Pomyślałem, że to tylko zbieg okoliczności, bo kto normalny mieszka w nawiedzonym Dworze Cower Town, ale potem jak była w szkole i zaczepiła ją Nicol jej tatuaż na dłoni zaczął się mienić a potem wszystkie szafki otworzyły się.- nagle gdy powiedziałem to poczułem ulgę, sam nie wiem dlaczego.
-Co chcesz przez to powiedzieć? Że ona jest czarownicą?- zapytał ze zdziwieniem i niedowierzaniem.
-Nie wiem co chcę powiedzieć, ale to jest dość dziwne. Nie sądzisz?- po tych słowach wstałem i ruszyłem pod okno aby upewnić się, że nikt tam nie stoi.
-Więc musimy się dowiedzieć.- zakomunikował po chwili
-Musimy!- odparłem spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Przepraszam za taką przerwę ale jakoś nie mogłam się przybrać. Rozdział jest napisany starałam się aby był długi nie wiem czy mi wyszło ale starałam się. Dziękuję za 6 komentarzy i liczą na kolejne. Do napisania... Tym razem bez szantażu zobaczymy czy nadal będziecie komentować.

wtorek, 8 października 2013

4."Tak, to mój pierwszy dzień w tej szkole."

&&&

Weekend minął mi zdumiewająco szybko, pomimo zaistniałych sytuacji, które wydarzyły się w sobotę. Kolejny raz budzik dały znak, że czas wstać. Powoli wysunąłem się z pod kołdry i powędrowałem na poranną toaletę. Po całej serii czynności niezbędnych do owego wyglądania w szkole byłem gotowy do wyjścia. Narzuciłem na siebie ciemną kurtkę, chwyciłem plecak i wyszedłem z domu krzycząc "Cześć". Na dzień dobry powitał mnie zimny podmuch jesiennego wiatru lekko wzdrygnąłem i powoli ruszyłem przed siebie. Gdy zbliżałem się do Tego miejsca moja głowa mimowolnie powędrowała w tamtą stronę. Od razu  pojawiło się tysiąc myśli na minutę, gdy ujrzałem mężczyznę grabiącego złote liście. Czyli, że to nie był sen.-pomyślałem
-Uważaj jak chodzisz!- nagle wyrwał mnie dźwięk kobiety której wytrąciłem zakupy wpadając na nią.
-Przepraszam, zapatrzyłem się.- rzuciłem na odczepnego i odszedłem. Już po paru minutach byłem pod murami szkoły.  Spojrzawszy na szare, nudne mury odetchnąłem ciężko i wysunąłem jedną nogę do przodu aby zrobić krok lecz nie udało mi się. Nagle zostałem popchnięty przez....właśnie przez kogo?
-O najmocniej przepraszam, nie zobaczyłam cię.- dziewczyna była roztrzęsiona, jej wszystkie książki upadły na brudny chodnik.
-Spokojnie, często mi się to zdarza.- odparłem i posłałem jej ciepły uśmiech.- Jesteś tu nowa?- spytałem schylając się, aby pomóc pozbierać zeszyty.
-Tak, to mój pierwszy dzień w tej szkole.- nagle wyciągnęliśmy rękę do tej samej książki a ja zauważyłem na jej ręce tatuaż. A mówiąc prawdę połówkę tatuażu.
-Fajny tatuaż.- wypowiedziawszy te słowa spojrzałem natychmiastowo na jej twarz czekając na reakcję. Dziewczyna jedynie zaczerwieniła się i nic nie mówiąc uciekła do budynku. Zdziwiło mnie to. Kto normalny ucieka z powodu zapytania o jego tatuaż. Ale czego można spodziewać się po osobie mieszkającej w Dworze Cower Town.
-Hej, czemu klęczysz?- nagle podszedł do mnie Louis.
-Eee, nie ważne...- w tym momencie nie miałem ochoty tłumaczyć zaistniałej sytuacji, szybko wstałem z chodnika i wraz z przyjaciele ruszyłem do środka.

&&&

Na lekcji historii jak zawsze panował chaos. Biedna nauczycielka nigdy nie mogła zapanować nad naszą klasą. Ja pochłonąłem w rozmowie z Lou.
-Ej widziałeś tą nową.- odparł pokazując wzrokiem na brunetkę siedzącą samotnie na pierwszej ławce.
-Powiedzmy, że miałem okazję.- uśmiechnąłem się lekko i również spojrzałem na dziewczynę. Mina Tomo mówiła sama za siebie więc nie czekałem na pytanie które doskonale znałem.- Dziś rano wpadła na mnie przed szkołą. Wymieniłem z nią parę słów i tyle, potem uciekła.- ostatnie dwa słowa powiedziałem ciszej, aby nikt nie usłyszał.
-Dziwna- prychną brunet i lekko się zaśmiał.
-No, jak ktoś mieszka w Dworze Cower Town, to coś jest nie tak.- nawet sam nie wiem czemu to powiedziałem.
-Czy ja dobrze słyszę? Ktoś tam mieszka?- na twarzy chłopaka od razu pojawiło się zdziwienie wraz z szokiem. Niestety na to pytanie nie odpowiedziałem bo zadzwonił dzwonek. Jedynie co zrobiłem to dałem porozumiewawczy znak dla przyjaciela, że spotkamy się na stołówce i oddaliłem się od niego.

&&&

Nowa szkoła, nowi ludzie i w tym wszystkim ja. Prawdę mówiąc przyzwyczaiłam się do takich sytuacji, lecz nadal jest to męczące. Powoli maszerowałam szkolnym korytarzem aby udać się do stołówki. Przebijałam się przez tłumy ludzi stojących na mojej drodze mówiąc jak maszyna jedno słowo "Przepraszam". Nagle na mojej drodze coś stanęło. Nie coś a ktoś.
-Yyy...przepraszam.- wyszeptałam, znów i chciałam wyminąć blond dziewczynę
-Przepraszam? Co ty sobie myślisz lamusko?- odparła marszcząc brwi i wydając z siebie parszywy śmiech.
-Nie chciałam, zdarza się tak?- w środku poczułam, że dziewczyna nie odpuści tak szybko.
-Zdarza się? Chyba tylko dla takich frajerów ja ty.- po tych słowach znów zachichotała i popchnęła mnie na bok. Nie będąc winna uczyniłam to samo.
-Jak śmiesz, szmato!- krzyknęła, a w jej oczach ukazała się złość. Szybkim tempem zmierzała w moim kierunku lecz pewien chłopak powstrzymał ją od tego. No tak nie pewien tylko ten sam który stał mi na drodze przed szkołą.
-Zostaw ją.- wrzasną zbliżając się do mnie
-A ty co Styles, obrońca ślepych i brzydkich?- w jej głosie można było usłyszeć czystą nienawiść- A tak zapomniałam, pasujesz do nich idealnie.- dodała po chwili

&&&

Sam nie wiem dlaczego powstrzymałem Nicol przed tym co miała zrobić dla tajemniczej dziewczyny. Osobiście byłem przyzwyczajony do jej oszczerstw na mój temat lecz nową to chyba przerosło. W jej oczach pojawiły się łzy a ręce. Właśnie jej ręka...tatuaż na jej dłoni zaczął mienić się kolorami tęczy. Momentalnie przymrużyłem oczy nie wierząc w to co widzę. Nagle wszystkie szafki na korytarzu otworzyły się a rzeczy z nich zapełniły cały hol. Każdy natychmiastowo upadł na ziemię nie wiedząc co się dzieje jedynie Ona stała i spoglądała z pogardą na Nicol.
-Wariatka!- odparła blondynka wstając.
-Nie waż się tego powtarzać.- wysyczała przez zęby brunetka po chwili uciekając.
Byłem w szoku. To co się przed chwilą stało nie miało dla mnie sensownego wytłumaczenia. Powoli wstałem z podłogi i ruszyłem szukać Louisa. Przez całą drogę nie mogłem racjonalnie myśleć to wszystko kłębiło się w mojej głowie szukając jakiegokolwiek wytłumaczenia.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
A więc tak....trochę spraw organizacyjnych.
Rozdziały będą dodawane nieregularnie, ponieważ lepiej mi się piszę gdy nie jestem pod presją. A jak lepiej piszę tym jest lepsze opowiadanie. Proste :). Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów do mnie czy ogólnie pytajcie pod postami a ja odpowiem na nie w kolejnym poście lub w komentarzu. Chciałabym powiedzieć, że dziękuję za 4 komentarze ale pod 3 rozdziałem były ich 6 co się z wami dzieje? Nie to że narzekam ale to smutno jak jest mało komentarzy. Jeśli ktoś chce być informowanym napiszcie pod tym postem "Informuj mnie" + gdy mam zamieszczać info na temat nowego rozdziału. Proszę komentujcie ten rozdział moim zdaniem nie wyszedł super tylko od biedy okej. I plus niespodzianka.



Mam na dzieję, rozczytacie to jak mniej więcej wygląda plan obrzeży miasta Cower Town gdzie będzie rozgrywać się akcja. Nie oceniajcie mojego talentu :) ponieważ chiałabym abyście mniej więcej wiedziały co gdzie i jak będzie się działo.

I szantażyk

3komentarze = nowy rozdział

sobota, 5 października 2013

3."Kim jest ta dziewczyna i co ona tu robi?"

&&&

Promienie słonecznie wpadły przez okno. Lekko zmrużyłem oczy, które potem przetarłem. Bez żadnego entuzjazmu wstałem z łóżka i zacząłem kolejny nudny dzień w mojej historii. Leniwie naciągnąłem na siebie ubrana i postanowiłem zejść na dół.
-Witaj synku.- na dzień dobry mama przywitała mnie serdecznym uśmiechem, pichcąc coś w kuchni.
-Cześć.- odpowiedziałem bez emocji.
-Źle spałeś?- spytała z zaciekawieniem wyjmując talerze z szafki.
-Nie, po prostu źle się czuję.- odparłem siadając na krześle.
-Masz, zjedz coś, a od razu ci się poprawi.- mówiąc to kobieta nakładała mi jajecznicę na talerz po chwili zajęła miejsce obok mnie.
-Wiesz co? Nie jestem głodny, przepraszam.- natychmiastowo wstałem od stołu i chwyciwszy kurtkę wyszedłem z domu. Spacerowałem uliczkami parku, rozmyślając nad sensem bycia. Ni skąd ni zowąd na przeciw mnie maszerowała Nicol wraz z przyjaciółkami. Chciałem od razu zmienić kierunek marszu, ale niestety zauważyła mnie wcześniej niż myślałem.
-O kogo my tu mamy?- powiedziała z drwiną w głosie.
-Nie mam ochoty na kłótnie. Odpuść sobie.- nagle odwróciłem się na pięcie i chciałem odejść.
-O proszę Frajer Styles ucieka jak tchórz.- na te słowa ona i inne dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a ja jak małe dziecko po prostu uciekłem. Jestem zwykłym frajerem jak to określiła Nicol.

&&&

Przebudziło mnie ostre hamowanie samochodu. Powoli przeciągnęłam swoje zbolałe kości i spojrzałam na tatę.
-Jesteśmy w Cower Town?- spytałam z nadzieją odpinając pas.
-Nie, jesteśmy w Best Brith. - oznajmił i wysiadł z auta. Byłam lekko zdezorientowana szybko podążyłam za ojcem, zostawiając otwarte drzwi do auta.
-Dlaczego?- krzyknęłam z przejęciem.- Przecież mieliśmy jechać do Cower Town!- dodałam
-Wiem, i jedziemy, ale musimy coś jeszcze zrobić.- nagle podszedł do mnie i przytulił z całej siły.-Nie martw się. Będzie dobrze. Wiesz dlaczego musimy tu być.- gdy to mówił patrzył mi w oczy w których pojawiły się łzy.
-Tak, wiem.- odpowiedziałam krótko podchodząc do auta zamykając je.- Ale idę z tobą.- oznajmiłam krótko i ruszyłam za nim. Po chwili znaleźliśmy się w pomieszczeniu które składało się z wielu pięter. Gdy dotarliśmy na ostatnie moja dłoń zaczęła odczuwać ból.
-Tato, boli.- wyjęczałam marszcząc brwi.
-Em, nie daj po sobie tego poznać, proszę.- powiedział zmartwionym głosem łapiąc mnie za ranę.
-Postaram się...- odparłam z trudem a ojciec zapukał do złoconych drzwi. Gdy usłyszeliśmy stłumione "Proszę". Andrew pociągną za klamkę i weszliśmy do środka.
-O kogo ja tu widzę. - odpowiedziała postać patrząc na nas.
-Malcolm, nie mam ochoty na głupie żarty. Załatwmy to co mamy zrobić.- tato z surową miną spojrzał na niego i objął mnie ramieniem.
-A to musi być Emili, kochana tyle o tobie słyszałem.- gdy zbliżał się w moim kierunku ból stawał się nie do zniesienia. Próbowałam to ukryć, ale chyba bez rezultatów. Potężny mężczyzna zbliżył się do mnie podnosząc moją dłoń i przeciągając przez nią palcem. Nie wytrzymałam.
-Puść, boli!- krzyknęłam i wyrwałam natychmiastowo dłoń.

&&&

Zmęczenie nie pozwalało mi biec dłużej, byłem zmuszony zatrzymać się. Miałem wszystkiego dość. Te wszystkie drwiny i wyśmiewanie się powodowały u mnie ból nie do zniesienia. Z powodu braku sił powoli obsunąłem się na zimny beton a twarz schowałem w dłoniach starając się o niczym nie myśleć. Łzy samoistnie spływały po moich policzkach. Nagle poczułem silny wiatr, niepewnie uniosłem czoło a moim oczom ukazał się tajemniczy Dwór Cower Town. Bez zastanowienia podniosłem się z podłogi otrzepałem przybrudzone spodnie i powoli ruszyłem w stronę złoconej bramy. Zardzewiała furtka pod wpływem dużej siły otworzyła się, a ja mimo oporów wszedłem do środka. Chowając ręce do kieszeni zbliżałem się do drewnianych drzwi. Gdy pokonałem marmurowe schody które były przykryte liśćmi nacisnąłem niepewnie na klamkę. Wrota do przerażającego dworu otworzyły się a moim oczom ukazały się tajemnice które chciałem odkryć przez całe życie.
-Halo?- krzyknąłem dla niepoznaki, łudząc się, że ktoś odpowie.
Moim oczom ukazał  się wielki murowany kominek, który od wielu lat nie był używany. Podszedłem do niego z obawą rozglądając się na około. Przejechałem palcem po czarnych osmolonych ścianach a następnie skierowałem się na piętro. Pod wpływem mojego ciężaru schody zaczęły skrzypieć co powodowało u mnie dreszcze. Na piętrze znajdowały się pokoje które mnie przerażały. Nie miałem odwagi do niech wejść. Szybko zbiegłem na dół potykają się o duży kawałek prześcieradła. Z powodu dużej ilości kurzu zacząłem kaszleć. Leniwie podniosłem się z drewnianych desek i swój wzrok skierowałem na tajemniczy mebel znajdujący się pod białą płachtą.

&&&

-Andrew czy to znaczy, że Emili jest...- spytał ze zdziwieniem
-Tak!- odparł zdenerwowany odsuwając mnie od niego.
-Ale przecież ona powinna już dokonać wyboru!- ta sytuacja ewidentnie zdenerwowała Malcolma.
-Powinna, lecz tego nie zrobiła. Rada postanowiła, że powinna poczekać jeszcze rok. Sam wiesz dlaczego.- zmartwienie malowało się na twarzy mojego ojca. Ta wiadomość mogła spowodować zakazem przeprowadzenia się do Cower Town.
-Wiem, i dlatego, że jesteście sumienni, pozwolę wam na przeprowadzenie się do Cower Town.- odparł uśmiechając się do nas.
-Ale, skąd wiesz?- spytałam zdziwiona.
-Kochana, ja wszystko wiem. Wystarczy, że dotknę twojej dłoni.- po tych słowach zajął miejsce za biurkiem i czekał na nasze odejście.
-Dziękujemy za zmienienie obszaru.- powiedział krótko Andrew i skierowaliśmy się do wyjścia.
-Tato przepraszam. Nie mogłam dłużej. - zaczęłam gdy znaleźliśmy się w samochodzie.
-Wiem rozumiem. I tak jestem z ciebie dumny. - mówiąc to ojciec odpalił samochód i ruszył przed siebie.

&&&

Pociągnąłem za białą płachtę a moim oczom ukazał się regał z książkami. Powoli poszedłem do niego i palcami jeździłem po starych zakurzonych książkach. Nagle do moich uszu doszedł dźwięk zatrzymującego się samochodu. Ze strachem w oczach podszedłem do drzwi w których znajdowała się mała szybka. Ujrzałem dziewczynę i starszego mężczyznę zmierzających z walizkami w stronę Dworu. Spanikowałem nie wiedziałem co zrobić. Lustrowałem uważnie każdy zakątek domu aby móc gdzieś się ukryć. Nagle zobaczyłem drzwi prowadzące do ogrodu. Natychmiastowo ruszyłem w tym kierunku. Gdy znalazłem się na tyłach dworu ostrożnie zbliżałem się do ulicy tak aby mnie nie zauważyli. Gdy jedną stopą stanąłem na chodnik kamień spadł mi z serca. Z wielką ulgą ruszyłem w stronę domu mając w głowie jedną myśl. Kim jest ta dziewczyna i co ona tu robi?

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
A więc jak chcieliście rozdział jest dłuższy. Jak wam się podoba? Mam nadzieję, że bardzo. I czas na mój szantaż

2 komentarze= nowy rozdział

I dziękuję za te 6 pięknych komentarzy pod drugim rozdziałem :)


czwartek, 3 października 2013

2."Świat w którym żyję jest inny..."

&&&

Świat w którym żyję jest inny. Ja jestem inna. Odmieniec, dziwak, odludek te określenia pasują do mnie idealnie. Ból, cierpienie, śmiechy, drwiny tylko tego doświadczyłam w życiu. Czy jestem szczęśliwa? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Jeden tatuaż może zmienić wszystko. Został znienawidzony, a zarazem dawała nadzieję na lepsze życie. Lepsze? Lepsze to pojęcie względne. Tam, gdzie się teraz udam zaczynam od nowa.
-Emily! Gotowa?- nagle głos mężczyzny wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Tak, już idę.- powoli wstałam z łóżka i skierowałam się do wyjścia. W progu ostatni raz rozejrzałam się po pokoju i na do widzenia rzuciłam lekki uśmiech. Na korytarzu czekała już na mnie walizka. Chwyciwszy pakunek skierowałam się na schody.
-Tato?- krzyknęłam rozglądając się po holu.
-Jestem. Już jedziemy- oznajmił nakładając kurtkę. Lekko pomasował mi plecy i otworzył drzwi. Oboje ruszyliśmy z domu i skierowaliśmy się do auta.
-Zaczynamy od nowa?- spytałam, otwierając bagażnik czarnego Range Rover'a
-Jak zawsze. Tylko wiesz, że...-mina ojca zmieniła się na poważną, zawsze przy takiej typu rozmowie.
-Tato wiem, nie musisz mi przypominać.- tym razem nie pozwoliłam mu dokończyć tej wypowiedzi.  Po spakowaniu rzeczy wsiedliśmy boje do auta i ruszyliśmy przed siebie. W nowy, lepszy świat. Ale czy na pewno lepszy? Za każdym razem przyjeżdżam z nadzieją, że będzie lepiej, a okazuje się jeszcze gorzej. Drwiny, wyśmiewanie się. Mam tego dość! Swoim wyglądem i tym co robię odstraszam ludzi. Dlaczego to mnie spotyka? Dlaczego to ja muszę być tym potworem? Jedynie czego chcę w życiu, to odpowiedzi na te pytania. Nagle po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Szybko ją otarłam, aby pozostała nie zauważalna. Niestety...
-Em? Ty płaczesz?-spytał zmartwiony ojciec.
-Nie, to tylko wzruszenie. Zaczynamy od nowa, prawda?- spojrzałam na starszego mężczyznę i posłałam mu ciepły uśmiech. Na poprawę humoru Andrew podgłośnił radio w którym leciała nasza piosenka. Moja i taty. Samoistnie na twarzy pojawił mi się uśmiech. Nadzieja...to jedyne uczucie, które trzyma mnie przy życiu. Z każdym dniem budzę się z nadzieją, że dziś moje życie może być lepsze. Niestety, jeszcze nigdy nie zaznałam tego dobra. Dlaczego? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Z każdym spojrzeniem na mnie, czuję te drwiny, śmiechy i dziwne zachowania. Ta cała złość kumuluje się we mnie, z każdą sekundą szuka szczeliny, aby się uwolnić. Lecz do tej pory nie znalazła. Powstrzymuje mnie tylko świadomość krzywdy jaką wyrządzę innym robiąc to. Nie zasługują na to.Choć wyrządzili mi tyle zła. Może Cower Town będzie przeciwieństwem tego co mnie spotkało. "Nadzieja matką głupich..."

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
I drugi rozdział za nami. Dziękuję za 5 wspaniałych komentarzy. To dużo dla mnie znaczy by tak dalej :). A więc może zobaczyłyście, że ten rozdział różni się tym, że tutaj znajduje się mniej pytań......później się wszystko wyjaśni. Mam nadzieję, że was zaciekawiłam i będziecie czytać dalej. Aby was zmusić do komentowania bo prośby nie dają rezultatów przekonałam się o tym na moim poprzednim blogu. Więc...


2koemnatrze=nowy rozdział

wtorek, 1 października 2013

Rozdział 1

 &&&

Życie...właśnie czym jest życie? Zadaję to pytanie od kilku lat. Po co w ogóle żyjemy? Mamy w tym jakiś cel? Czy nasze życie wiąże się z misją jaką musimy wypełnić? Kto to wie?
-Harry!?- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego przyjaciela.
-Co?- krzyknąłem na całą salę.
-O, witam w śród żywych, panie Styles.- zwrócił się sarkastycznie nauczyciel odrywając kredę od tablicy.- Czy chce pan coś powiedzieć?- zapytał marszczyć czoło
-Nie. Przepraszam.- rzuciłem nie chcąc wdawać się w niepotrzebną dyskusję i dalej zagłębiłem się w rozmyślanie. Swój wzrok skierowałem na jesienny pejzaż który znajdował się za oknem.
Jestem zwykłym dziewiętnastoletnim chłopakiem, z tysiącem myśli w głowie. Żyję, aby wykonać misję. Żyję, aby zaznać miłości. Miłości, która będzie wyzwaniem dla mnie i dla niej...Czym jest wyzwanie? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Nagle w sali rozbrzmiał dźwięk dzwonka.
-Ej, co ci jest?- Dziwnie się zachowujesz.- Louis lekko zmrużył oczy i spojrzał na mnie.
-Co? Coś mówiłeś?- spytałem otwierając szafkę.
-Co się z tobą dzieje?- brunet nagle podniósł ton głosu i zamknął szafkę przed moim nosem.
-Nic. Po prostu...- zawiesiłem głos ponieważ moje oczy ujrzały zbliżające się zło.
-Co tam frajerzy?- na te słowa przewróciłem oczami i ruszyłem przed siebie.
-Nie dość, że brzydki to na dodatek głupi. O zgrozo dlaczego takie prostaki chodzą do naszej szkoły.-po chwili wybuchnąłem śmiechem i pokręciłem palcem przy głowie. Po paru minutach zniknąłem za szafkami.

&&&

-O której dziś kończysz?- spytał nagle Tomo odrywając się od notatek.
-To była moja ostatnia godzina...- odpowiedziawszy chwyciłem plecak i chciałem odejść os stołu.
-Idziesz dziś na imprezę?- brunet rzucił długopis na zeszyt i wyciągną obolałe kości i zastygnięte mięśnie.
-Nie, nie mam ochoty- odparłem i ruszyłem przed siebie.

&&&

Dzień w dzień gdy wracam do domu mijam Dwór Cower Town. Stary opustoszały dom, w którym nikt nie chce mieszkać. Intrygował mnie, za każdym razem gdy mijałem go byłem bliżej. Coraz bliżej przejścia przez zardzewiałą furtkę i odkrycia tajemnic strasznego Dworu Cowet Town. Wiele tajemnic, które tam się kryją i nie chcą ujrzeć światła dziennego. Ja właśnie jestem taką tajemnicą, która nie chce ujrzeć światła, jasności. Ale czy tak się da? Czy jest to możliwe? Moje życie do tej pory nie miało sensu, ale czuję przełom. Czuję, że coś się wydarzy. Niezwykłego? Strasznego? Tajemniczego? Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć. Odpowiedź zna tylko czas...Nagle na całym ciele poczułem zimno.
-Super!- krzyknąłem na całą dzielnicę i zlustrowałem całe moje przemoczone ubranie. Natychmiastowo strąciłem kapiące krople i ruszyłem przed siebie.

&&&

Czas, który jest niepowstrzymanym wrogiem człowieka i nie tylko. Czas? Pojęcie względne, które może być twoim największym horrorem. Ale czy przyjacielem? Raczej nie ! Nieubłagany wróg, który może zniszczyć wszystko.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witam, postanowiłam dodać rozdział wcześniej....mam nadzieję , że wam się spodoba. Komentujcie. Następny rozdział pojawi się gdy pod postem znajdę dwa komentarze.

2 komentarze= nowy rozdział.

Zapraszam do czytania!!