sobota, 28 grudnia 2013

16."Mimi spokojnie"

&&&

Lekko przymrużyłam oczy, delikatny jedwab oplatał moje ciało. Aksamitna ręka gładziła mój policzek co powodowało u mnie dreszcze. Niezauważalny uśmiech nasuną mi się na usta.  Moje ciało obległy przyjemne dreszcze.
-Harry.- odparłam przeciągając moje ciało.- Przestań.- zachichotałam otwierając usta do pocałunku.
-Kochanie to ja.- melancholijny głos oplótł moje ucho. Od razu poznałam ten głos serce zabiło mi mocniej a oczy otworzyły się momentalnie. Ujrzałam uśmiechniętą kobietę która siedziała na rogu mojego łóżka. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam w pokoju który przypominał mi lata dzieciństwa. Gwałtownie rozglądałam się po pomieszczeniu nie wierząc w to co widzę.
-Mimi spokojnie.- w moich oczach pojawiła się łza. "Mimi" jedno słowo przywróciło tyle wspomnień. Tak właśnie mówiła na mnie mama i tylko ona.
-Mamo? To na prawdę ty?- wydusiłam przez łzy dotykając jej ramienia. Kobieta jedynie się uśmiechnęła i okryła mnie swoimi ramionami. Tak bardzo potrzebowałam jej uścisku, ciepła, zapachu. Brakowało mi jej i nie mogłam sobie tego wybaczyć. Dzięki niej mogłam dalej żyć. Poświęciła swoje życie dla mnie. Doskonale pamiętam ten moment gdy osłoniła mnie sowim ciałem przed atakiem Malcolma. Człowiekiem który już od moich narodzin chciał nas zniszczyć. Dlaczego? Nie wiem. Delikatnie oderwałam się od rodzicielki aby spojrzeć jej w oczy.
-Jak to jest możliwe?- spytałam drżącym głosem ocierając łzę która spływała po policzku.
-Ja nadal żyję.- odparła rozradowana.- Tutaj.- w tym momencie jej dłoń powędrowała na moją klatkę piersiową. Nagle poczułam delikatny podmuch wiatru powodując dreszcze na moim ciele. Gwałtownie spojrzałam na mamę która zanikała. Wpadłam w panikę, nie wiedziałam co robić. Moje oczy momentalnie się zeszkliły. Kolejny raz ją traciłam.
-Nieee.!- z moich płuc wydobył się przeraźliwy krzyk. Po chwili już nie było tak samo. Pokój  zmienił się w polanę a regały zawalone książkami zastąpili słudzy Malcolma. Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam zdezorientowana. Na mojej twarzy pojawiła się wściekłość. Nagle ujrzałam tłum który powoli się rozstępował. Samowolnie przymrużyłam oczy, na horyzoncie pojawił się Upadły oraz mój ojciec. Andre'u snuł się po ziemi. Jego twarz była cała pobijana a ciało wychudzone. W środku poczułam złość i chęć zemsty.
-Nienawidzę cię.- wrzasnęłam. Spowodowało to u niego jedynie śmiech. Kipiąc wściekłością ruszyłam z impetem na niego szykując się do walki. Natychmiastowo zostałam odrzucona z dość dużą siłą.
-Zostaw ją!-  zrozpaczony głos ojca doszedł do mnie. Zrozumiałam w tej chwili, że to nie będzie takie łatwe. Gwałtownie wstałam otrzepałam swoje ubranie z brudnej ziemi i byłam gotowa na kolejny atak.
-Jeśli to zrobisz twój Harry zginie ja twoja żałosna matka.- zamurowało mnie stanęłam jak wryta. Miałam chęć zabić tego brutala lecz zdanie jakie wypowiedział powstrzymało mnie.
-Grzeczna dziewczynka- wysyczał z kpiącym śmiechem.

&&&

-Niall!- wrzeszczałem gdy ujrzałem blondyna siedzącego koło starego rozłożystego drzewa. - Musisz mi pomóc!- wysapałem gdy stałem tuż obok.
-Co się stało? Spokojnie! Po kolei.- chłopak był mocno zaszokowany. Chwycił mnie za ramiona co sprawiło że trochę się uspokoiłem.
-Emily! Została porwana!- to wszystko co udało mi się wypowiedzieć.
-Jak to porwana?- jego  dezorientacja doprowadzała mnie do szału.
-Normalnie! - wrzasnąłem- Gdy poszedłem jej poszukać znalazłem jej telefon cały pobity.- w tym momencie wyciągnąłem z kieszenie potłuczony aparat i pokazałem dla Horana. Chłopak lekko się zdziwił i chwycił się za głowę.
-Choć musimy jej szukać!- powiedział po chwili zastanowienia.- Musisz pokazać gdzie to znalazłeś.- dodał gdy byliśmy w drodze do miejsca znalezienia. Gdy dotarliśmy Nailler kucną przebierając palcami w trawie.
-Co ty do cholery wyprawiasz?- krzyknąłem gdy ten był skupiony na bawieniu się w trawie.
-Próbuję znaleźć twoją dziewczynę!- odpyskował i znów wrócił do poprzedniej czynności. Po dokładnym sprawdzeniu terenu ruszyliśmy przed siebie. Byłem lekko zdezorientowany nie wiedziałem co się dzieje a chłopak był dobry w tropieniu. Zauważał wszystko złamane gałęzie, odciśnięte ślady.
-Gdzie się tego nauczyłeś?- zapytałem niepewnie.
-Ojciec był tropicielem.- odparł krótko i znów zatracił się w poszukiwaniu. Nagle usłyszałem stłumiony głos Emily. Krzyczała, wrzeszczała. byłem pewien, że to ona. Chciałem tam ruszyć pomóc jej ale zostałem powstrzymany.
-Puść mnie! Słyszysz?!- odpyskowałem i wyrwałem się z uścisku blondyna.
-I co zrobisz jak tam pójdziesz? Zabiją cię!- odparł ocucając mnie z amoku. Delikatnie zakradliśmy się aby badać całą sytuację naszym oczom ukazała się tłum ludzi który zasłaniał nam wszystko.
-Co to jest?- usłyszałem półszept Nialla.
-To słudzy Malcolma.- odparłem krótko.
-Kogo?- zdziwił się a ja byłem zmuszony aby mu wszystko wytłumaczyć.
-To jest bardzo skomplikowane. Nie mam czasu aby ci to tłumaczyć. Emili jest kimś kto musi ukrywać swoje prawdziwe ja. Niestety ktoś się o tym dowiedział. I teraz jest w niebezpieczeństwie. Ktoś chce ją zabić. A tym kimś jest Malcolm. - powiedziałem na jednym wydechu myśląc, że to wystarczy. Nagle poczułem jak toś mnie ciągnie do tyłu. Następnie krzyk Nialla doszedł do moich uszy i zacichł. Spanikowałem chciałem się wyrwać ale zostałem uderzony ostrym narzędziem w tył głowy tracąc przytomność.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Okej zostanę za dużo mam pomysłów na to opowiadanie aby je skończyć. Tylko dlaczego jest tak mało komentarzy? Proszę komentujcie. To dla mnie ważne. I napiszcie czy chcecie drugą część bonusu :). Czekam na KOMENTARZE.

5 kom= nowy rozdział.

środa, 25 grudnia 2013

BONUS na święta :)



Zimny deszcz wystukiwał melodię o szybę a powiew lekkiego wiatru kołysał koronami drzew na wszystkie strony świata.  Krajobraz za oknem był nieprzyjazny, zimny i mokry.  Siedząc owinięta wytartym kocem na marmurowym parapecie myślałam o panującej szarej, nudnej rzeczywistości. Kolejny łyk gorącego kakao zwilżył moje spierzchłe usta i pozwolił poczuć lekkie ciepło w środku, które spowodował gęsią skórkę na moim ciele. Owinąwszy się kocem po sam czubek nosa oparłam głowę o szybę i wypuściłam ciepłe powietrze powodując parę na szkle.  Mimowolna łza spłynęła po bladym policzku a za nią następna tworząc czarną od tuszu smugę.  Kolejny raz z żalem w sercu spojrzałam na list leżący na łóżku, który był już dość zgnieciony i sfatygowany.  Nagle kolejna fala łez zmoczyła moje Poliki. W oddali było słychać stłumiony głos radia, który umilał mi moje cierpienie.  Lecz nawet głupkowate żarty płynące z ust prowadzącego nie doprowadziły mnie, chociaż do nawet lekkiego uniesienia kącików ust. Po pewnym czasie mój wzrok utkną w martwym punkcie a umysł oddał się nostalgii i powrócił do wspomnień, które sprawiały największy ból.  

-Mamo! Pośpiesz się! Zaraz spóźnimy się na samolot!- Cała podekscytowana czekałam na mamę, która oczywiście jak zawsze się nie śpieszy. Tupot moich stóp rozchodził się po całym salonie. Co raz mój wzrok wędrował na zegarek, co powodowało jeszcze gorsze zdenerwowanie u mnie.  Zmęczona przemierzeniem ponad kilometra, który przemierzyłam chodząc w tą i powrotem spoczęłam wygodnie na walizkach ustawionych pod drzwiami.
-Mamo! Masz zamiar kiedykolwiek wyjść z tej łazienki!- Gdy wykrzyczałam ostatnie słowo usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi.  Na horyzoncie pokazała się wyczekiwana od 20 minut kobieta, która musiała mnie zawieść na lotnisko.  Bez zawahania stanęłam na równe nogi i chwyciwszy jedną z walizek poniosłam ją do auta.  Po zapakowaniu sporej liczby bagażu wsiadłam do samochodu i byłam gotowa na podróż mojego życia a mianowicie miałam spędzić całe wakacje w Londynie u mojej siostry. Wyjazd planowałam już od pół roku, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik. Odliczanie miesięcy, tygodni oraz dni powodowały u mnie falę szczęścia. Przekręcony kluczyk w stacyjce, wciśnięcie gazu, zmiana biegu, uśmiech na ustach i moja podróż się zaczęła.  Drogę na lotnisko umilała mi muzyka lecąca z telefonu oraz krajobraz mijany z szybką prędkością. Nie wiedząc, kiedy auto zaparkowało pod wielkim strzelistym budynkiem z napisem ”Lotnisko”. Wyskoczyłam jak poparzona kierując się do bagażnika w celu wyciągnięcia bagaży. Z lekkim trudem i pomocą mamy doczłapałam się na halę główną gdzie od razu zobaczyłam wielką tablicę przylotów i odlotów samolotów.  Dokładnie lustrowałam elektroniczną plansze szukając jednej nazwy i godziny. Nagle wszystkie literki wraz z cyferkami zaczęły się zmieniać w niesamowicie szybkim tempie.  Londyn---14:, 25 gdy moje oczy ujrzały ten napis uśmiech sam nasuną mi się na usta.  Odwróciłam się do mamy, aby się z nią pożegnać i udać się na odprawę a następnie wsiąść w samolot.
-Musisz wyjeżdżać?- Zapytała smutna rodzicielka ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej rumianym policzku. Bez zastanowienia wtuliłam się w jej ramiona, aby pokazać dla niej, że dla mnie też to nie jest łatwe.
-Te cztery miesiące zlecą za nim się obejrzysz.-  Odparłam odrywając się od niej. Posłałam lekki uśmiech i ruszyłam przed siebie.
-Uważaj na siebie! Ubieraj się ciepło. I pamiętaj, że cię kocham!- W oddali można było usłyszeć załamujący się głos drobnej kobiety, która machała mi na pożegnanie.  Podchodząc do metalowej bramki poczułam jednak tęsknotę za mamą. Nigdy nie rozstawaliśmy się na tak długo. W sercu poczułam lekki żal, że nie mogę mieć dwóch osób przy sobie na raz siostry i matki.
-Poproszę o położenie walizki na taśmę- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny. Postawny facet, który obsługiwał dość sporą maszynę, która była dla mnie nie do pojęcia zmierzył mnie wzrokiem i stanowczo odchrząkną czekając aż wykonam jego polecenie.  Z dość dużymi oporami usadowiłam wielką skórzaną torbę na taśmę a sama przeszłam przez miliony bramek gdzie zostałam doszczętnie sprawdzona. Po dość niemiłych czynnościach w końcu zasiadłam w wygodnym fotelu, który był usadowiony przy oknie i oddając się widokom, które mogłam podziwiać za szybki.  Lecą w chmurach czułam się jak ptak, który uczył się pierwszy raz latać. Cudowne uczcie przerwał komputerowy głos, który kazał zapiąć pasy z powodu lądowania. Niechętnie uczyniłam wydane polecenia i czekałam aż maszyna wyląduje.  Nasadziłam okulary słoneczne na nos i ostrożnie zeszłam z niewielkich schodków, które prowadziły na rozgrzany beton. Kierując się do oszklonego budynku miałam lekkie obawy przed tym, że Sophie zapomniała o moim przyjeździe. Wziąwszy cały mój podręczny bagaż ruszyłam na ławki, które były usytuowane naprzeciw strzelistej fontanny.  W połowie drogi zaskoczyła mnie drobna brunetka uśmiechnięta od ucha o ucha. Bez zastanowienia przytuliłam ją z całych sił nie mając ochoty wypuszczać z rąk.
-Em…[T.I] nie chce nic mówić, ale mnie dusisz.- Odparła z lekkim trudem a ja od razu się od niej odkleiłam
-Przepraszam się, ale tak się za tobą stęskniłam.- Kolejny uśmiech powędrował w jej kierunku.
-Choć podróż była męcząca musisz pewnie odpocząć.- Stwierdziła i chwyciwszy jeden z moich pakunków ruszyła przed siebie.  Zachwycona całą manufakturą Londynu nie mogłam przestać się zachwycać.  Mijające uliczki, domu, sklepy, parki miały w sobie pewną magię, która skradła mi serce. Z żalem zaparkowaliśmy pod domem So. Moim oczom ukazał się niewielki domek, do którego prowadziła brukowana alejka przyozdobiona kwiatami i małymi latarniami. Rolę płotu spełniał precyzyjnie przycięty żywopłot a trawnik był urozmaicony niewielkimi kwiatkami oraz drzewami, które dawały cień.
-Piękny dom.- Szepnęłam pod nosem, ale na tyle głośno, aby mogła to usłyszeć brunetka. Dziewczyna nic nie odpowiedziawszy zaprowadziła mnie do mojego tymczasowego pokoju, który był umeblowany tak jak lubię. Duże łóżko zaścielone fioletową narzutą wraz z kolorowymi poduszkami oraz kilka regałów na ubrania i kosmetyki. Całe pomieszczenia rozświetlało duże okno. Bezwarunkowo moje ciało opadło na perfekcyjnie posłane łóżko a usta wypuściły powietrze. To moja bajka pomyślałam i byłam gotowa na najpiękniejszą przygodę w moim życiu. 

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Postanowiłam że coś wyskrobię na te święta ale się nie udało. Ale chciałam dodać notkę i oto i ona. Dodałam imagin prawdę mówiąc pierwszą część opowiadania które wysłałam do zgłoszenia na pewną stronkę :). Jeśli chcecie kolejną część tej historii  piszcie w komentarzach a ja stworzę odpowiednią zakładkę i tam będą ujawniać się takie cudeńka :). Jeszcze nie postanowiła  co zrobię z opowiadaniem "Pozwól mi się zakochać" może przerobię tą stronkę na imaginy a może będzie to i to na prawdę nie wiem muszę się zastanowić. Mam nadzieję, że mi to ułatwicie wypowiadając się na ten temat. Do zobaczenia z nową dawką informacji co i jak już w weekend :) 

Ruda ;*

piątek, 20 grudnia 2013

15."To było prawie pół roku temu."

&&&

Ciężkie powieki opadały mi z coraz to większą częstotliwością. Przez całą noc czuwałem nad naszym bezpieczeństwem. Powoli podniosłem swoje obolałe ciało rzuciłem spojrzeniem na śpiąca Emili i usadowiłem się przy kupce szarego popiołu. Z  nudów grzebałem patykiem w wypalonym ognisku obserwując uważnie zachowaniu blondyna. Chłopak stwarzał pozory miłego i przyjaznego chłopaka ale było coś w nim niepokojącego. Gdy usłyszałem donośne przeciągnięcie się Nialla powróciłem do żywych i stworzyłem pozory normalnego nastolatka. Gdy nasz rówieśnik poderwał energicznie z zimnej podłogi na jego twarzy było widać lekkie zaskoczenie. Tak jakby się zdziwił, że nie śpię.
-Emm....Cześć.- mruknął niewyraźnie pod nosem i podrapał się po blond czuprynie. Kolejny raz przeciągną swoje zastygnięte kości i podszedł w moją stronę.- Przepraszam cię ale muszę zatelefonować- odparła i ruszył przed siebie po drodze wyciągając telefon. oparł się o stara korę drzewa i spoglądając na mnie wydusił sztuczny uśmiech przytykając aparat do ucha. W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli na minutę. Mogłem pozwolić aby dla Emili stała się krzywda. Musiałem ją chronić w każdy możliwy sposób. Wlepiłem swój tęgi wzrok na chłopaka który przez ostatnią minutę konwersował z nieznaną mi osobą.
-Witaj kochanie.- usłyszałem przyjemny głos który od razu poprawiał mi humor. Od razu odwróciłem się w stronę brunetki witając są soczystym całusem.
-Wyspałaś się?- zapytałem oplatając jej chłodne ciało i sadzając na sowich kolanach. Dziewczyna odpowiedziała mi uśmiechem i skinieniem głowy. Po krótkiej ciszy aksamitna dłoń Emi powędrowała w moją stronę odgarniając niesforne kosmyki opadające na moje czoło.
-Hej Harry co jest?- nagle jej dłoń znalazła się przy moim podbródku a wzrok wlepiony był  w moje tęczówki. Zauważyła to, że nie odpowiadam na jej miłe pieszczoty i unikam jej wzroku.
-Musimy pozbyć się nowego.- powiedziałem krótko i spojrzałem na chłopaka który szedł w naszym kierunku.
-Niall!...Jak się spało?-  dziewczyna podniosła się z moich kolan i zajmując miejsce obok mnie splotła nasze dłonie.

&&&

Ranek miną nam na pogawędkach. Przekonałem się co do Nialla. Pomimo wykonywanych telefonów wydawał się przyjaznego znajomego.
-Muszę się przejść. Zaraz wracam.- Em posłała mi ciepły uśmiech pocałowała w policzek i oddaliła się od nas powolnym krokiem. Z moich ust nie schodził uśmiech. Nadal w głębi duszy nie mogłem uwierzyć, że mam przy sobie tak wspaniałą dziewczynę jak Emi.
-Zakochałeś się po uszy.- odparł chłopak lekko się uśmiechając. Spojrzałem tylko na niego z iskierkami w oczach a on już znał odpowiedź.- To opowiadaj. Jak się poznaliście.- ciekawość Niall dała za wygraną. Na to pytanie zrobiło mi się ciepło w środku zawsze lubię wracać do tych wspomnień.
-To było prawie pół roku temu dokładnie cztery i pół miesiąca temu. Kolejny nudny dzień w szkole odmienił się w coś pięknego. Spóźniony biegłem do szkoły kiedy nagle na nią wpadłem. To było jak grom z jasnego nieba. Nie spodziewałem się tego. Gdy ujrzałem ją po raz pierwszy poczułem się inaczej. Lepiej! Można powiedzieć, że zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Połączyła nas tragedia a mianowicie śmierć mojego przyjaciela. Zmarł trzy miesiące temu. Do tej pory żałuję, że mu nie pomogłem i nie powstrzymałem go od tego co zrobił. Gdybym tylko powiedział NIE Louis siedziałby teraz z nami i śmiał się z głupich żartów.- Mała łza spłynęła po moim policzku. Sam nie wiem dlaczego opowiedziałem całą historię pomijając jeden fakt dla chłopaka którego znam od wczoraj.
-Łoł...stary nie widziałem. Przepraszam.- blondyn lekko się mieszał i wlepił swój wzrok w trawę.
-Nie musisz . Nie wiedziałeś.- usprawiedliwiłem go i posłałem lekki uśmiech. - Tak na prawdę jesteśmy tu dla tego, że nasz związek nie jest akceptowany.- nie wiedzą dlaczego palnąłem na poczekaniu co zaszokowało mojego towarzysza. Chłopak pokiwał znacząco głową i wziął głęboki oddech.
-Moi rodzice od kilku lat się kłócili. Żyli w toksycznym związku tworząc ich zdaniem szczęśliwą rodzinę. Co noc słyszałem ich kłótnie i odgłosy bójki. Nienawidziłem tego. Nagle pewnego dnia ojciec nie przyszedł do domu. Zaginął. Nie ma go już 11 lat. Matka się załamała pomimo tego że ją bił. Popadła w depresję. Byłem bezradny. Miesiąc temu znalazłem coś co dało im nadzieję na lepsze życie. Postanowiłem go odnaleźć dlatego teraz tu jestem.- zszokował mnie. Ufał mi w takim stopniu aby to wszystko powiedzieć. Poczułem do niego w pewnym stopniu zaufanie. Tak na prawdę nie wiedziałem co powiedzieć. Skarciłem się w myślach za podejrzenia które kierowałem na jego osobę.
-Więc obaj mamy bagaż doświadczeń.- odparłem podsumowując to co teraz sobie powiedzieliśmy.- Mam nadzieję, że znajdziesz ojca.- uśmiechnąłem się lekko aby dodać otuchy dla chłopaka.
-A ty zaznasz akceptacji u innych .- odparł i wstał aby wyprostować nogi. Mimowolnie spojrzałem na zegarek dochodziła już dwudziesta a Emi poszła około szesnastej. Te cztery godziny minęły bardzo szybko. Lekko się zdenerwowałem brakiem obecności dziewczyny która już dawno powinna być z nami.
- Pójdę poszukać Emily.- odparłem do Nialla i ruszyłem w tym samym kierunku co dziewczyna. Aby się upewnić czy brunetka jest cała i zdrowa postanowiłem do niej zatelefonować. Wybrałem numer i kliknąłem zieloną słuchawkę. Kolejne głuche sygnały doprowadzały mnie do szału. Nagle usłyszałem charakterystyczną muzykę telefonu dziewczyny i zacząłem jej szukać. Nagle poczułem wibracje pod moim butem gdy spojrzałem w dół ujrzałem pobitą komórkę Ems drżącymi dłońmi podniosłem aparat i pobiegłem w stronę polany na której siedział Nialler.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Przybyłam z nowym rozdziałem. Który napisałam jako prezent świąteczny dla was. Przyznaję się miałam inny pan na ten rozdział ale wyszło inaczej. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Piszę ten rozdział ze smutkiem ponieważ zgłosiłam się na pewną stronę z opowiadaniami (imaginami) z zapytaniem czy mogę dołączyć i niestety zostałam odrzucona zrobiło mi się smutno bo oznacza to że nie podoba im się moja twórczość i jestem kiepska w tym co robię. I dlatego się zastanawiam czy nadal ciągnąć moją karierę "pisarską". Po świętach poinformuję was czy zawieszam się w pisaniu czy nadal pozostanę w blogosferze jako "pisarka" czy tylko czytelniczka. A więc:


Życzę Wam wesołych, spokojnych, pełnych miłości świąt. Aby pierwsza gwiazdka przyniosła wam pod choinkę wymarzone prezenty. Oraz abyście spędzili te miłe chwile w gronie rodzinnym. Jeszcze raz Wesołych Świąt. :)
Życzy Ruda;* 

A jeszcze jedno bym zapomniała. Jeśli masz chęć stworzyć coś z kimś. Masz dość solowej kariery pisarskiej. Zgłoś się na ten adres e-mail a dziewczyna z chęcią podejmie się współpracy z tobą. tysia909@wp.pl  Odważ się i Ty! :)

piątek, 13 grudnia 2013

14."Harry? Boje się...."

 &&&

Pałac Malcolma

Mężczyzna maszerował po salonie z zadowoloną miną. W szklanej kuli obserwował każdy ruch wykonany przez nastolatków. Widział jak oboje wtuleni w siebie potrafią cieszyć się w takiej sytuacji. Pod wpływem emocji z całym impetem zbił szklaną kulę i zaczął śmiać się histerycznie. Podszedł do snującego się z bólu Andre'u i poklepał go po policzku. Następnie ruszył w kierunku strzelistego okna i wyszeptał tylko jedno słowo.
-Zabić- nagle wszystkie pary oczu skierowały się na jednego sługę który zaśmiał się i wyszedł klaszcząc przy tym.

&&&

Emily kurczowo trzymała moją rękę. Jej twarz stała się jeszcze bladsza a ja nie wiedziałem czego się spodziewać. Gałęzie szeleściły coraz mocniej.
-Harry? Boje się....- wyszeptała drżącym głosem przytulając mnie.
W środku poczułem ciepło lecz musiałem zachować ostrożność. Nagle młody mężczyzna wyłonił się za krzaków. Nie patrząc na postać byłem pewien że to Malcolm z impetem ruszyłem na niego z pięściami.
-Ej...już idę okej? Spokojnie!- te słowa ocuciły mnie i spostrzegłem strach w oczach chłopaka.
-Przepraszam. Myślałem, że to ktoś inny.- lekko się zmieszałem. Nie wiedziałem jak zachować się w takiej sytuacji.
-Nie, to moja wina nie powinienem się zakradać. Jestem Niall.- blondyn z uśmiechem na ustach wyciągną w moją stronę rękę.
-Harry- odparłem krótko. Po chwili spojrzałem na Em która podeszła do nas.
-Jestem Emily.- zakomunikowała i od razu wtuliła się we mnie. Prawdę mówiąc lekko mnie to zdziwiło lecz bez żadnych oporów odwzajemniłem uścisk. Chłopak lekko odchrząkną  przerywając nam. Dziewczyna gwałtownie oderwała się ode mnie. Nie chciała pokazać tego że się bała lecz ja potrafiłem to zauważyć.
-Zostaniesz z nami?- zaproponowałem gdy przez chwilę staliśmy w milczeniu
-Nie chcę wam przeszkadzać.- po zachowaniu Niall wiedziałem, że chciałby zostać razem z nami lecz nie chciał tego okazywać. Spojrzałem porozumiewawczym wzrokiem na dziewczynę.
-Nie będziesz nam przeszkadzać. Przyda nam się towarzystwo. Zostań ognisko jest duże.-  Em chyba zrozumiała że czekałem aż ona zaproponuje chłopakowi aby z nami został.
- W takim razie z miłą chęcią.- na twarzy blondyna zagościł uśmiech. Po chwili wszyscy grzaliśmy się przy ciepłych płomieniach buchających z ogniska.

&&&

-Dlaczego tu jesteście?- te pytanie lekko mnie zdezorientowało. Chłopak którego znamy zaledwie półtorej godziny pyta o tak dyskretne rzeczy. Spojrzałem jedynie na Emi która była lekko zszokowana i poddenerwowana.
-Postanowiliśmy spędzić noc w lesie.- wymyśliłem na poczekanie i oplotłem ramieniem brunetkę która od razu się rozluźniła i posłała mi ciepły uśmiech.
-A wy to chyba jesteście razem?- zapytał niepewnie chłopak patrząc się w buchające płomienie. Na to pytanie nawet ja chciałbym znać odpowiedź. Kolejny raz mój wzrok powędrował w kierunku dziewczyny która już mnie uprzedziła z tym.
-Tak jesteśmy razem.- odparła cała rozpromieniona wpijając się w moje usta. Od razu odwzajemniłem pocałunek. Nagle chłopak wstał i ruszył do pierwszego lepszego drzewa opierając się o nie. Po chwili wyciągną telefon i zatelefonował. Nie obchodziło mnie to ponieważ byłem zatopiony w malinowych ustach brunetki.
-Pójdziemy się przejść?- odparłem odrywając się od niej. Em jedynie pokiwała głową i chwyciwszy moją rękę wstała ciągnąc mnie za sobą.
-Idziemy nad jezioro zaraz wracamy.- zakomunikowałem gdy Niall zbliżał się do nas. Chłopak jedynie skiną głową i usiadł wygodnie przy ognisku.

&&&

Granatowe niebo idealnie odzwierciedlało srebrzyste gwiazdy które zatapiały się w złotych tęczówkach dziewczyny. Srebrny księżyc odbijał się w tafli jeziora oświetlając nasz twarze. Oparty o drzewa szeptałem dziewczynie miłe słowa które powodowały u niej radość. Delikatnie pieściłem jej szyję lekkimi pocałunkami a opuszki palców wędrowały po całym ciele brunetki.
-Harry?- Em lekko szepnęła mi do ucha moje imię co spowodowało u mnie lekki dreszczyk
-Mmmm....- burknąłem nie odrywając moich warg od jej ciała
-Harry musimy porozmawiać.- kobieta powoli odpychała mnie od siebie patrząc w moje oczy.
-Co się stało?- trochę się zmartwiłem objąłem jej twarz w moje ciepłe dłonie.
-Nie podoba mi się ten cały Niall.- odparła krótko podchodząc do brzegu jeziora oraz oplatając się ramionami.
-Co masz na myśli? Tylko mi nie mów że to sprawka Malcolma.- natychmiastowo podszedłem do niej przytulając od tyłu. Powoli położyłem swój podbródek na jej ramieniu.
-Nie wiem. Harry nie wiem już co mam  myśleć. Może jestem tylko przewrażliwiona. Ale nie chcę cię stracić.- nagle Emily odwróciła się do mnie przodem i delikatnie musnęła moje wargi.
-Z tobą mogę uciekać całe życie.- odparłem i kolejny raz nasze usta się złączyły.

&&&

Po godzinnym spacerze wróciliśmy aby trochę się ogrzać. Gdy dotarliśmy na miejsce blondyn już spał. Rozesłałem ciepły koc z dala od buchających iskier i ułożyłem się wygodnie na wytartym kocu. Dziewczyna nie zastanawiając się ułożyła się obok mnie od razu zasypiając a ja wraz z nią.

&&&

W środku nocy obudził mnie donośny głos chłopaka. Lekko przetarłem oczy i uniosłem głowę ku górze. Zauważyłem siedzącego Niall przy wygasłym ognisku rozmawiającym przez telefon. Niestety nie mogłem usłyszeć całej rozmowy ale to mi wystarczało aby wzbudził u mnie spore podejrzenia. Po zakończonej rozmowie blondyn zajął swoje miejsce po chwili zasypiając. Jednak ja nie mogłem tego uczynić. Do samego świtu obserwowałem chłopaka nie spuszczając go z oczu.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Ostatkami sił postanowiłam coś wyskrobać. Jak wam się podoba? Czekam na komentarze! I wiecie co macie robić aby był kolejny rozdział :)

piątek, 6 grudnia 2013

13. "Pozwól mi się zakochać"

&&&

Ostatkami sił w nogach zbiegłem na dół aby ratować Emili nie wiedząc jeszcze przed przed kim muszę stawić czoła. Gdy byłem już na dole zmierzyłem do salonu. powolnym krokiem kierowałem się do głównego pomieszczenia. Dokładnie lustrowałem każdy kąt aby nie zostać zaatakowanym. Nagle moim oczom ukazała się trzęsąca się dziewczyna skulona w kącie. Gdy podszedłem bliżej delikatnie dotknąłem jej ramienia które gwałtownie się wzdrygnęło. Brunetka ujrzawszy mnie wtuliła się w moje ramiona i nie wiedząc dlaczego zaciągnęła się zapachem starej koszuli którą miałem na sobie. Spowodowało to falę łez moczących moją szyję. Nie świadom całej zaistniałej sytuacji oderwałem ją od siebie i spojrzałem w oczy błądzące po pokoju.
-Emily?! Co się do cholery dzieje?- zapytałem marszcząc brwi. Em mimowolnie spuściła głowę i otarła resztki słonych kropli z policzków.
-Miałam wizję...- odparła krótko
-Wizję? Jaką znowu wizję?- z każdym dniem dowiadywałem się nowych rzeczy o dziewczynie którą kocham.
-Teraz nie ma czasu na tłumaczenia!- odkrzyknęła wyrywając się z mojego uścisku.- Malcolm ma mojego ojca. On żyje! I wie gdzie jesteśmy. Wykorzystał mój włos na zlokalizowanie mnie. Nas.- po chaotycznej wypowiedzi dziewczyna pobiegła na górę a ja cały osłupiały stałem jak ostatni idiota. Po chwili ocknąwszy się ruszyłem za nią wiedząc że to będzie długa i ciężka rozmowa. Powoli uchylając drzwi zobaczyłem, że Em siedzi na łóżku i ogląda zdjęcie bez żadnego zastanowienia wszedłem do sypialni o spowdowało upuszczenia fotografii i zbicie szkła przez brunetkę.
-Co narobiłeś?- usłyszałem na dzień dobry
-Przepraszam. Nie chciałem.- wydukałem trochę zmieszany.
-Zostaw.- odburknęła gdy chciałem pomóc zbierać rozbite szkło.
-Emily! Powiesz w końcu o co ci chodzi! Od ostatniej nocy zachowujesz się jak bym był twoim wrogiem a tak nie jest!- nie wytrzymałem musiałem coś zrobić. Musiałem dowiedzieć się dlaczego dziewczyna którą dążę sympatią zachowuje się jak bym był trędowaty.
-Po prostu ta noc nie powinna się wydarzyć.- stało się. Zabolało. Jedynie zdanie którego nie chciałem usłyszeć.
-Rozumiem.-odparłem krótko siadając na łóżku.
-Cieszę się, że zrozumiałeś to.- tak zrozumiałem powiedziałem sobie kpiąco w myślach.  Otarłem pojedynczą łzę i odwróciwszy się posłałem jej lekki uśmiech który odwzajemniła.
-Musimy uciekać! Malcolm ze swoją świtą już tu jadą. W wizji powiedział , że chce dopaść ciebie i mnie.-kiwnąłem porozumiewawczo głową i zacząłem się zbierać. Katem oka zobaczyłem zdjęcie które wcześniej oglądała Em. Widniała tam szczęśliwa para całująca się z dopiskiem " Nie zapomnij mnie Jack". Od razu skojarzyłem fakty i uświadomiłem sobie, ze nie mam u niej szans. Spakowawszy ostatnie rzeczy zszedłem na dół i zacząłem nakładać kurtkę. 
-Nałóż tą.- krzyknęła nagle Emily rzucając czarny materiał w moim kierunku.
-Dlaczego?- spytałem zdziwiony.
-To zdemaskuje twój zapach.- odparła i wyszła na dwór a ja tuz za nią.
Za domem znajdował się ogromny las ku mojemu zdziwieniu zmierzaliśmy w jego kierunku. Nie zadając  niezbędnych pytań szedłem za dziewczyną słuchając odgłosów przyrody. Maszerowaliśmy dość szybkim tempem jak na drobną dziewczynę co mnie mocno zaszokowało.
-Trochę wolniej . Nie jestem ze stali.- powiedziałem zaspany nie wytrzymując tępa.
-Przepraszam. Zapomniałam, ze ludzie się męczą.- odparła z lekką kpiną w głosie.
-To znaczy....- chciałem wygłosić piękną teorie na temat Cherubinów ale mi przerwano. Jak zwykle.
-Tak to znaczy, ze Cherubin się nigdy nie męczy.-  dodała i maszerowała dalej nie zwalniając tępa co mnie mocno poirytowało.

&&&

Zmrok

Po całodniowej wędrówce w końcu zapadał zmrok. Oczywiście prze ze mnie musieliśmy zatrzymać się na noc i rozpalić ognisko bo  przecież Cherubiny widzą w ciemności. Ostatkami sił przywlokłem gałęzie i konary aby rozpalić ognisko które po kilku minutach płonęło i buchało ciepłym płomieniem. Nastała niezręczna cisza która panowała przez cały dzień. w końcu postanowiłem odważyć się i zadać kilka pytań.
-Em....-zacząłem niepewnie
-Mmmm...- odburknęła nie podnosząc wzroku
-Czy tylko ty masz wizję.- najpierw chciałem zadać proste pytania a później przejść do tych trudniejszych.
-Nie. To jest mój dar który został przekazany przez mojego ojca. Gdy dla Cherubinów narodzi się dziecko matka wraz z ojcem przekazują dla dziecka swój dar.- opowiadała  to z taką starannością aby każde wypowiedziane przez nią słowo było magiczne.
-Co dostałaś po swojej matce.- wiem że pożałuję tego pytania ale ciekawość wygrała
-Moja mam odeszła gdy miałam 11 lat. Bardzo przeżyłam jej śmierć. Ale dzięki niej teraz tu jestem.- z jej oka polecała pojedyncza łza.- Dała mi najpiękniejszy dar. Dar ocalenia życia. Potrafię cofnąć czas, cofnąć czyjąś śmierć lecz ta osoba nic nie będzie pamiętać.- gdy wypowiedziała ostatnie słowo spojrzała na mnie lekko podnosząc swoje kąciki ust ku górze.
-Twoja mam musiała cię kochać ponad życie.- dodałem nie wiedząc jak zareagować na zaistniałą sytuację. Dziewczyna lekko skinęła głową i powoli ułamała kawałek  trawy bawiąc się nim.
-Emily? Czy Jack był dla ciebie kimś ważnym?- zapytałem potrafiłem zebrać w sobie tą odwagę i zrobić to. Brunetka spojrzała na mnie natychmiastowo paraliżującym wzrokiem.
-Skąd wiesz?- wydukała
-Zobaczyłem fotografię.- odparłem usprawiedliwiając się. Em ciężko westchnęła i potarła dłońmi o kolana.
-Jack to wyjątkowa osoba. To było 4 lata temu. Byliśmy sobie pisani. Kochaliśmy się. Był Upadłym ale gdy mnie poznał chciał się zmienić. Nie chciał wyrządzać już zła. Chciał być dobrym dla mnie i dzięki mnie. Lecz Malcolm nie akceptował tego. Próbował nas rozdzielić aż w końcu mu się udało. Zabił Jack'a na moich oczach.- fala łez popłynęła z jej oczy. "Palant" pomyślałem dlaczego ja doprowadzam tą dziewczynę do łez. Dlaczego? Bez zastanowienia podszedłem do niej i wtuliłem ją w moje ramiona. Teraz już wiem dlaczego Emily zaciągała się ubraniami które mi dała. Były Jack'a. Powoli odsuwajac się ode mnie przetarła oczy i spojrzała na mnie.
-Dlaczego już nigdy więcej nie pozwolę osobie którą pokocham być ze mną.- w tym momencie zrozumiałem jej zachowanie z rana. To wszystko wyjaśniało.
-Pozwól mi się zakochać.- wypowiedziałem te słowa patrząc w jej złote tęczówki. Zobaczyłem jak rumieńce zalewają jej twarz a uśmiech sam ciśnie się na usta. Emily bez zastanowienia wpiła się w moje usta a ja odwzajemniłem pocałunek.  Nagle usłyszałem odgłos łamiącej się gałęzi.
-Kto tam jest?- krzyknąłem i poczułem jak Em trzęsie się ze strachu.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Dziś Mikołajki wiec oto i prezent nowy rozdział. te 8 komentarzy to na prawdę coś. Dziękuję. Nigdy nie dostała aż tyle:). Jak chcecie to potraficie. Wiem, że mam dużo czytelników anonimowych ale to nie to samo jak pojawi się komentarz pod postem. Od razu daje powera do pracy. Dziękuję za nominacje ale nie uczestniczę w tym.

Piszcie jak wam się podoba rozdział.No i reszta zależy od was czy to nie ostatni rozdział.

sobota, 30 listopada 2013

12."Nie, nie rozumiem."


Narracja trzecioosobowa 
Narracja pierwszoosobowa

&&&

Piękny zdobiony pałac znajdujący się w centrum Cater Will od lat stał opustoszały. Lecz to tylko pozory. Grupa najsilniejszych Upadłych pod dowództwem Malcolma potrafiła stworzyć barierę iluzjonistyczną która pokazywała to co chcieli aby ludzie zobaczyli. Mężczyzna przechadzając się po wielkiej sali uważnie obserwował zachowania swojej ofiary. Jego cała świta stała uważnie czekając na jakiekolwiek rozkazy. W całym pomieszczeniu było tylko słychać tupot czarnych pantofli który rozchodził się po całym pomieszczeniu.
Nagle szyderczy śmiech Malcolma urozmaicił słuchane od kilku minut nieprzyjemne dźwięki.
-I co ja mam z tobą zrobić?- zapytał zbliżając się do krzesła z ledwo żyjącą osobą która snuła się po wysłużonym już meblu. Starszy mężczyzna jedynie spojrzał na oprawcę i spluną mu w twarz. Malująca się złość na twarzy przywódcy oraz  jeden gest ręki powstrzymał jednego ze sług na zaatakowanie ofiary. 
-O Andre'u Andre'u takie zachowanie w niczym ci nie pomoże.-szepną śmiejąc się przy tym.
-Nie jesteś godzien nami dowodzić. Zabijesz każdego kto ci nie pasuje.- z trudem wypowiedziane słowa sprawił kolejną falę złości u mężczyzny  który z trudem się powstrzymał.
-Nie igraj ze mną marny Cherubinie. Nie wiesz do czego Upadli są zdolni.- po tych słowach ruszył do biurka i wyciągną szklaną kulę stawiając ją na środku pokoju. Następnie delikatnie sięgną do kieszeni w której znajdowało się pudełeczko. Otworzywszy wieko, swoimi opuszkami palców chwycił włos. Długi brązowy włos który mimowolnie skręcał się na końcach. Delikatny, powiewający na wietrze spoczął na szklanej kuli. Po wypowiedzeniu odpowiedniego zaklęcia ułożone z ozdobnego drewna pasma zaczęły się mienić a szklana kula mimowolnie powędrowała w górę pokazując Emily oraz Harrego.
-To cudowne, że jeden kosmyk potrafi pokazać coś takiego. Nieprawdaż?- w tym momencie Malcolm skierował się do Andre'u a reszta osób znajdująca się w pomieszczeniu zaczęła bić brawo.

&&&

Dom Emily 

Czy to dzieje się na prawdę? Dziewczyna która rozbudziła we mnie uczucie miłości jest teraz przy mnie. Wtula się we mnie czując się przy tym bezpiecznie. Jedyna szczęśliwa chwila która mogłem przeżyć w ostatnim okresie mojego życia. Leżąc tak na starym łóżku oraz rozmyślając nad tym co będzie dalej nie spodziewanie moją twarz oświetliło wstające słońce. A wraz z nim Emily.
-Witaj.- przywitałem się aby zobaczyć na jej twarzy uśmiech
-Co ty tu robisz? Co ja tu robię?- dziewczyna jak poparzona wyskoczyła z łóżka dziwiąc się moją obecnością w nim.
-Nie pamiętasz?- spytałem z nadzieją, że to głupi żart. Brunetka jedynie chwyciła się za głowę maszerując po całym pokoju.
-Emily?!- powiedziałem głośnym tonem czekając na wyjaśnienia.
-To co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Rozumiesz?- te słowa zabolały. Nie spodziewałem się tego po niej nie po tej nocy którą spędziliśmy razem.
-Nie, nie rozumiem. Może mi wytłumaczysz?- ciągle łudziłem się na to że to jednak jakiś kolejny niedorzeczny wybryk.
-Nie kocham cię! Nigdy nie pokocham. To była chwila słabości. Odczep się!- tak teraz już rozumiem. W moich oczach pojawiła się łza. Złamane serce sprawa największy ból z którym nie mogę sobie poradzić. Gwałtownie spuściłem głowę roniąc przy tym kolejne słone krople które spływały po moim policzku. Jednak jej nie wierzyłem te słowa nie były szczere lecz sprawiające ból. Coś ją kierowało aby to wypowiedzieć. Leniwie i bez żadnego zadowolenia które uszło ze mnie wstałem kierując się pod okno. Wlepiłem swój wzrok na opustoszałą okolicę i zacząłem tęsknić. Za mamą, za normalnym życiem nastolatka oraz za Louisem. Z każdą powracającą myślą jest mi coraz ciężej pogodzić się z tym że go już nie ma. Brak osoby która była przy tobie od zawsze jest przytłaczające. Powoli wstając od zimnej szyby oraz korzystając z okazji, że Emily zeszła na dół postanowiłem się przebrać w przygotowane przez nią ubrania.
-Harry aaaaa.......!- nagle przy nakładaniu koszulki usłyszałem krzyk brunetki bez zastanowienia zbiegłem na dół aby ją ratować.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Niestety pod ostatnim rozdziałem pojawił się 1 kom dlatego też krótki rozdział . Co powoduje, że to ostatni rozdział tego opowiadania. Chyba, że nastąpi jakiś przełom. Ale to już wasza decyzja. Wiecie co macie robić jak zawsze. A więc bez zbędnych pożegnań. Żegnajcie( to nie muszą być pożegnania na długo jeszcze raz mówię wszystko zależy od was)


piątek, 22 listopada 2013

11. "Uciekajcie! "

&&&

Pod dworem zaparkował czarny samochód a z niego wysiadł mężczyzna okryty czarną peleryną wraz ze swoją świtą. Nagle nie wiadomo skąd jesienny krajobraz zaczął przyozdabiać śnieg a z każdym krokiem robionym w naszą stronę trawa, drzewa i wszystko co zielone zamarzało. W moich oczach było przerażenie a kości zastygły od widoku zbliżającej się śmierci.
-Tato! Jak to możliwe?- wyszeptała załamanym głosem Emily.
-Nie wiem- straszy mężczyzna energicznym ruchem zatrzasną drzwi  i porał się o nie z całą siłą czekając aż upadły zapuka.
-Adrew, wiesz, że to ci nic nie pomorze.- nagle do moich uszy dobiegł drwiący głos Malcolma, który z całym impetem walną w drzwi lecz bez skutku. Lekko wzdrygnąłem bojąc się nie o siebie lecz o drobną dziewczynę stojącą obok mnie. Brunetka kurczowo trzymała moją doń trzęsąc się przy tym. Kątem oka zauważyłem u niej mienienie się tatuażu.
-Emily nie!- rozkazujący głos ojca dziewczyny opanował ją przed prawdopodobną głupotą.
-Chcemy tylko chłopaka, słyszysz?- tym razem delikatny głosik przedarł się przez szczeliny lekko nie domkniętych drzwi. To co przed chwilą usłyszałem zamroziło mnie od czubka głowy po same palce u stóp. Chciałem podejść, pomóc dla Adre'u ale on jednym gestem zaprzeczył.
-Znam twoje sztuczki Malcolm! Zabijesz chłopaka, mnie i Emily- powiedział opryskliwie mężczyzna i jeszcze bardziej zaparł się nogami.
-Ha ha... nie rozśmieszaj mnie.- prychnął osobnik stojący na zewnątrz
-Tato, co mamy zrobić?- szepnęła dziewczyna cofając się powoli do tylnego wyjścia.
-Uciekajcie! Weź moje auto i jedź do naszego starego domu.- odpowiedział bez zastanowienia. W jego oczach można było zobaczyć smutek, żal oraz gorycz. On wiedział, ze koniec jest bliski.- Emily!- szepną półtonem. Brunetka momentalnie odwróciła się w jego stronę.- Kocham cię!- dodał a z jego oka poleciała pojedyncza łza. Em chwyciwszy mnie ponownie za rękę wybiegła na tyły domu i zmierzała do samochodu stojącego po drugiej stronie ulicy. Cały zaszokowany sytuacją nie wiedziałem co się ze mną dzieje. W głowie pojawiły się tysiące myśli i pytań na które nie chciałem znać odpowiedzi. Gdy staliśmy tuż obok srebrnego Rang rovera bez zastanowienia wsiadłem na miejsce pasażera a dziewczyna kierowcy. Po odpaleniu silnika usłyszeliśmy tylko huk wyłamywanych drzwi. Po chwili z oczu dziewczyny poleciały łzy. Delikatnie położyłem rękę na jej plecach aby dodać jej otuchy. Emily nie wracając na to uwagi z całej siły wcisnęła pedał gazu i ruszyła przed siebie. Na jej twarzy zaczął malować się obraz nienawiści. Nienawiści siebie, tym kim jest i przez co musi przechodzić.
-Gdzie jedziemy?- spytałem z lekką chrypką w głosie
-Do Seattle.- odparła krótko. Nie wiem czemu ale zdziwiło mnie to. Przez większą część drogi milczeliśmy. Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Nie wiedziałem jak zachować się w takiej sytuacji.
-Wysadź mnie tu.- powiedziałem to. Ale dlaczego? Em spojrzała na mnie z nie dowierzaniem i złością
-O czym ty mówisz?- spytała skupiając się już na drodze.
-Wysadź mnie i będziesz mieć spokój, nie będziesz musiała uciekać.- próbowałem ją ratować. Nie chciałem aby nie żyła z mojego powodu. Nie ona!
-Spokój?! Ty chyba nic nie rozumiesz. Nie pozwolę aby śmierć mojego ojca poszła na marne.- co za idiota ze mnie. Dziewczyna poświeciła się dla mnie oraz jej ojciec prze ze mnie nie żyje a ja odwalam takie coś? Skarciłem siebie nieodpowiednimi słowami.
-Przepraszam- wydusiłem i zamilkłem.
Droga dłużyła się w nieskończoność promienie słoneczne zaczęły wychodzić za horyzontu a my wjechaliśmy do małego miasteczka w którym znajdował się znak "Witamy w Seattle". Trochę mnie to zdziwiło ponieważ spodziewałem się drobinę czegoś większego. Samochód zaparkował pod starym domem największym w całej okolicy. Zastygnięte kości nie pozwalały mi na swobodne poruszanie się. Gdy przekroczyłem furtkę podwórka rozglądałem się na wszystkie strony. Sądzą po wcześniejszym miejscu zamieszkana ta rodzina lubiła wystawne mieszkania. Po przekroczeniu progu skierowaliśmy się do salonu gdzie Em zajęła fotel aja usadowiłem się na kanapie. Pokój pomimo dużej powierzchni zawierał regał z książkami, sofę oraz fotel ze stolikiem. Po niezręcznej ciszy głos zabrała Em.
-Teraz musimy zostać tu do jutra później przebierzesz się w ubrania które ci dam i wyruszymy dalej. Rozumiesz?- zakomunikowała oschle i oparła się o skórzane obicie.  Mój wzrok błądził po pomieszczeniu. Nie wiedziałem jak mam się zachować w takiej sytuacji.

&&&

Wieczór

Leżałem na kanapie spoglądając w sufit. Ta wszystko powoli zaczęło mnie przytłaczać.
-Em? Jesteś na mnie zła?- wydusiłem z siebie te parę słów wiedząc, że nie uzyskam odpowiedzi. Dziewczyna bez żadnego słowa wstała i ruszyło pod okno. Usłyszałem jej cichy szloch bez zastanowienia podniosłem się z kanapy i ruszyłem w jej stronę.
-Emily, wiem, ze ci ciężko. Ale pomyśl twój ojciec nie zginą na marne.- jak ostatni idiota stałem za nią i wygadywałem te bzdury które w niczym nie pomagały. Zamiast jak prawdziwy mężczyzna przytulić kobietę ja zachowywałem się ja smarkacz który pierwszy raz jest w towarzystwie dziewczyny.
-Na marne? Harry o czym ty do nie mówisz? Mój ojciec nie żyje prze ze mnie! Nigdy sobie tego nie wybaczę.- jej aksamitna twarz była ubrudzona spływającym tuszem a piękne złociste oczy były czerwone i podpuchnięte. W końcu zebrałem się na odwagę i zrobiłem to. Objąłem ją mocno swoimi dłońmi i przytknąłem do klatki piersiowej. Brunetka nie spodziewała się tego gestu z mojej strony i dopiero po chwili odwzajemniła uścisk. Gdy staliśmy tak w tuleni w siebie czułem fale łez które zalewały moją koszulkę. W tej chwili Em potrzebowała ciepła, bezpieczeństwa orz spokoju które po części mogła odnaleźć w moich ramionach. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie spojrzała na mnie sowimi oczyma które mówiły dziękuję że tu jesteś. Lekko ująłem jej twarz w moich dłoniach i posłałem ciepły uśmiech w jej kierunku. Nie wiem w jakim momencie nasze twarze zbliżały się do siebie. Dzieliły nas zaledwie centymetry aby nasze usta połączyły się w jedność. Nie wytrzymałem i zrobiłem pierwszy krok wpiłem się w jej delikatne usta które miały smak gorzkich łez. Brunetka nagle odepchnęła mnie od siebie i spojrzała na mnie dotykając ust. Odwróciwszy się na pięcie zmierzała do wyjścia z pokoju.
-Emily, ja prze...- niestety nie dokończyłem ponieważ Dziewczyna ponownie wpiła się w mojej usta zachłannie je całując. Biorąc przymusowy oddech  wyszeptałem jej do ucha parę słów. Powodując tym lekki chichot u Em. Bez zastanowienia chwyciłem ją w swoje silne ramiona i powędrowałem na górę.  Od początku gdy ujrzałem tą drobną dziewczynę na szkolnych korytarzach pragnąłem jej lecz strach i brak odwagi nie pozwalały mi się do tego przyznać. Ale teraz nie zmarnuję szansy jaką mi dała i będę o nią walczył.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Długa przerwa bo brak weny. Wydusiłam coś na przymus ale w ogóle mi się to nie podoba. Nie zdziwię się że wam również. Jeśli tak dalej pójdzie z moją weną będę musiała zakończyć pisanie bloga. Proszę piszcie komentarze co sądzicie o tym tylko szczerze.

 Jeśli masz bloga z opowiadaniem ale nie masz zwiastuny. I nie potrafisz go wykonać poleć go specjalistom którzy wykonają go z przyjemnością. Złóż zamówienie wstaw button i gotowe twój blog zdobędzie kolejne rzesze fanów i czytelników. Zapraszam do nowo powstałej stronki która tworzy zwiastuny. Choć nowa to posiada zwiastuniarzy z wieloletnim stażem. Wejdź sprawdź to tylko chwila nic nie stracisz a możesz zyskać zwiastun.   Zapraszam!!! Dragon Trailers       http://dragon-trailers-zwiastuny.blogspot.com/

Takie małe polecenie na prośbę :) mam nadzieję, że skorzystacie bo na prawdę ludzie mają talent choć nie widać po znikomej ilości zwiastunów to musicie wierzyć mi na słowo a trochę się na tym znam bo miałam mały epizod w tym całym zwastunowaniu. A więc zapraszam jeszcze raz.

No i oczywiście nie może zabraknąć ukochanego zawsze lubianego......

5 komentarzy= nowy rozdział

poniedziałek, 11 listopada 2013

10."Chcę ci pomóc"

Trzy dni później 

Dzień pogrzebu 


&&&

Tłum ludzi zgromadzonych na cmentarzu uważnie wsłuchiwał się w słowa pastora. Osoby najbliższe zmarłemu stały przy samej trumnie szlochając nad wykopanym dołem. Czarny garnitur który zaśmiecał kąty w mojej szafie w końcu do czegoś się przydał. Tylko nigdy nie myślałem, że do pogrzebu przyjaciela. Pojedyncze łzy spływające po moim policzku były wręcz niezauważalne z powodu deszczu który padał przez cały dzień.
-Wstąp do domu Pana aby zaznać życia wiecznego.- tymi słowami ksiądz zakończył modlitwę a każdy z zgromadzonych podchodził aby rzucić garść ziemi na trumnę chłopaka. Lecz ja nie dałem rady. Spotkanie się z mamą Tomo wzbudzało u mnie przerażenie. Niewinna kobieta cierpiała i popadła w depresję po stracie swojego jedynego syna. Powoli chciałem wycofywać się z tamtego miejsca. Cały przemoczony i zmarznięty ruszyłem do domu. Mój marsz przyspieszał z każdym krokiem.
-Harry! Zaczekaj!- tego właśnie się obawiałem. Moim marzeniem było zapadnięcie się pod ziemię i zostanie tam na wieczność. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy a szczególnie z Em.
-Nie mam czasu.- odkrzyknąłem nie zatrzymując się.
-Ale ja mam!- dziewczyna natychmiastowo podbiegła do mnie i chwyciła za ramię.
-Czego chcesz? Odczep się ode mnie! Nie rozumiesz słowa nie! Przez ciebie mój przyjaciel nie żyje!- stało się w końcu wyładowałem całą złość. Lecz na niewinnej osobie. Po tym co powiedziałem stałem jak zaklęty czekając na reakcję dziewczyny.
-Nie, nie rozumie. Wybacz mi, że chcę ci pomóc abyś przeżył.- odpowiedziała po chwili i odeszła. Zostawiła mnie z nowym natłokiem myśli. Chciałem jeszcze ją zatrzymać, przeprosić ale nie potrafiłem. Z lekkim oporem ruszyłem dalej rozmyślając nad moją śmiercią. Po paru minutach już byłem w domu rzuciłem się na łóżko i wlepiłem swój wzrok w sufit. Po pół godzinnej bezczynności do pokoju zapukała mama.
-Witaj synku. Jak się czujesz?- zapytała zamykając za sobą drzwi.
-A jak mam się czuć. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje i to moja wina.- odparłem leniwie wstając
-Harry nie można się obwiniać za czyjąś śmierć.- kobieta bez zastanowienia podeszła do mnie i przytuliła a ja jak małe dziecko rozpłakałem się w jej ramionach.
-Cicho. Ciii.- powtarzał głaszcząc mnie po głowie.
-Mogę zostać sam?- spytałem nagle odrywając się od ramienia rodzicielki. Brunetka nic nie mówiąc wstała i wyszła zostawiając mnie z jednym pytaniem, jak umrę?

***

Czarna postać stanęła przede mną i wyciągnęła w moją stronę rękę. Lekko się przestraszyłem nie wiedziałem co robić. Tajemniczy mężczyzna powoli zsuną kaptur z głowy a z jego ust padło jedno słowo "Śmierć". W tym momencie poczułem przeszywający moje ciało ból. Z całych sił próbowałem krzyczeć  ale z mojej krtani nie wychodził najmniejszy dźwięk.
-Harry obudź się!- usłyszałem. Nagle znalazła się przy mnie Emily. Cały zdyszany i spocony patrzyłem na nią z wielkim zdziwieniem.
-Co co ty tu robisz?- spytałem łapiąc oddech.
-Chcę ci pomóc. Malcolm cię nawiedził w śnie. To znaczy, że już tu jedzie.- oznajmił marszcząc czoło.
-Jak to jedzie?- zapytałem
-Normalnie. Jedzie po ciebie aby cię zabić. Nadal nie rozumiesz?- brunetka wędrowała po pokoju ewidentnie nad czymś myśląc. W końcu do mnie dotarło, że ja umrę. Prędzej czy później ale umrę. Spojrzałem na zegarek było grubo po północy. Lekko się zdziwiłem odwiedzinami dziewczyny o tej godzinie ale tego wymagała sytuacja. Aczkolwiek tak mi się wydaje.
-Pakuj się! Natychmiast!- rozkazała otwierając moją szafę. Bez żadnego zastanowienia zerwałem się na równe nogi i pakowałem co po padnie. Po paru minutach schodziłem już na dół tak aby nikogo nie obudzić. Z wielkim żalem serca opuszczałem mój dom nie żegnając się z mamą. Nagle zdałem sobie sprawę, że jej nigdy nie zobaczę. Nawet nie wiem kiedy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Po około 15 minutach znalazłem się pod Dworem Cower Town. Ciężko odetchnąłem i przekroczyłem próg domu. W holu czekał już na nas ojciec Em z nieciekawą miną.
-Wchodźcie szybko!- odparł i sam skierował się do salonu. Po chwili cała nasza trójka siedziała wygodnie przy stole milcząc.
-Tato, Malcolm już tu jedzie!-  powiedziała dziewczyna z lekkim zadrżeniem w głosie,
-Wiem, czuję to!- przez ten cały czas uważnie wpatrywałem się w twarz pana Drak'a z której można było odczytać zakłopotanie.
-Co teraz mamy zrobić?- spytałem nie wytrzymując napięcia.
-Musicie wyjechać!- zakomunikował Andrew- Jeśli wyjedziecie po za obszar Cower Town Malcolm będzie miał problem aby was odnaleźć. Będziecie musieli od niego uciekać. A ja...ja będę musiał go zabić.- ostatnie zdanie zaszokowało mnie. Natychmiastowo spojrzałem na Emily która była na skraju załamania.
-Tato?! Oczy my mówisz? Jak to zabić? On...przecież on jest...- brunetka była cała roztrzęsiona. Wiedziała, że z tym całym Malcolmem nie można zadzierać a jej ojciec właśnie chciał to zrobić.
-Wiem skarbie. Ale tu chodzi o nas wszystkich drugi raz powiedzenie przez ciebie prawdy stawia cię w niebezpieczeństwie a ja nie mogę na to pozwolić.- jego głos był twardy i stanowczy. Podziwiałem tego człowieka choć znałem go od kilku minut. Po dokładnym omówieniu planu działania byliśmy gotowi aby uciekać. Gdy Em żegnała się z swoim ojcem poczułem pierwszy raz taką tęsknotę do mamy. Miałem żal w sercu, ze nie mogłem się z nią pożegnać. Prawdopodobieństwo, że jej nigdy nie zobaczę przerażała mnie.
-Gotowy?- spytała gdy cała zapłakana oderwała się od taty
-Gotowy!- odparłem z lekkim uśmiechem na ustach i bez zastanowienia otworzyłem drzwi gdy spojrzałem mimowolnie na ojca Emily zobaczyłem u niego przerażenie następnie cały zdezorientowany swój wzrok skierowałem na Em u której zobaczyłem łzy. Natychmiastowo skierowałem swoją głowę na podwórko.
-To niemożliwe.- to jedyne słowa które udało mi się wtedy wypowiedzieć.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Jedna wielka klapa. Pisała ten rozdział na siłę ponieważ dawno nic nie dodawałam. Mam nadzieję, ze mnie za to nie zabijecie. Swoje opinie piszcie w komentarzu.

5kom =rozdział

poniedziałek, 4 listopada 2013

9."Opowiedz mi historię waszego rodu."

 &&&

Nagle w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka. Odrywając się od odrabiana lekcji pobiegłam otworzyć nieproszonemu gościowi. Gdy pociągnęłam za klamkę ktoś z dużym impetem popchną je aby wejść do środka.
-Kim ty jesteś?-usłyszałam. Te pytanie bardzo mnie zdziwiło a jeszcze zadane przez Louisa 
-O co ci chodzi?- spytałam zdezorientowana. 
-Nie udawaj.- burknął i wkroczył nieproszony do salonu. Byłam w kompletnym szoku bez zastanowienia ruszyłam za nim. Gdy staliśmy na środku pokoju brunet spojrzał na mnie pytająco i rzucił jakąś książkę na stolik. Poprawka nie "jakąś" tylko tą konkretną! Lekko się zmieszałam.
-Skąd to masz?- spytałam drżącym głosem.
-Ha...myślisz, że tak trudno włamać się do Dworu Cower Town? Otóż nie moja droga.- w jego głosie można było usłyszeć pewność siebie. Lecz chłopak nie był jeszcze świadomy co go spotka gdy usłyszy prawdę o mnie, nas.
-I na co teraz liczysz?-spojrzałam na niego ze łzami w oczach. świadomość że za chwilę skażę człowieka na śmierć była przerażająca. 
-Na prawdę!- krzykną wstając. Powoli podszedł do okna uchylając firankę. 
-Jeśli czytałeś tą książkę to wiesz co stanie się z takimi ludźmi.- musiałam odwieść go od tego głupiego i nie dorzecznego pomysłu.
-Mówisz tak samo jak Harry.- parsknął i szybkim tempem ruszył z powrotem na kanapę. 
-Czyli, że on też...-  to niemożliwe dwie osoby, to mnie przerasta.
-Nie , on wymiękł gdy zobaczyła słowo śmierć. - odpowiedział rozglądając się po pomieszczeniu. A dla mnie w tym czasie w jakim stopniu zrobiło się lepiej.
-A ty się nie boisz?- zapytałam po chwili ciszy.
-Proszę cię to są jakieś żarty!- zaśmiał się i  sięgną po książkę. Przez parę minut wertował kartki zapewne aby znaleźć odpowiednią stronę. Gdy to zrobił zakomunikował to lekkim uśmiechem.
-"Cherubin po zapytaniu czy jest Cherubinem zmuszony jest odpowiedzieć zgodnie z prawdą"- zacytował tryumfalnie spoglądając przy tym na mnie.- "Gdy zwykły śmiertelnik zapyta Cherubina o jego historię i świat w którym żyje jest zmuszony aby odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Skłamanie w tych sprawach grozi dla niego wygnaniem, śmiercią lub śmiercią jego bliskich"- kolejny szyderczy uśmiech powędrował w moją stronę. 
-Dlaczego?- to wszystko co zdołałam wydusić przed powiedzeniem kim tak na prawdę jestem. 
-Lubię takie zagadki i skok adrenaliny.-  odparł zamykając książkę. -Ale przejdźmy do rzeczy. Jesteś Cherubinem?- stało się, dwa słowa które go zniszczą
-Nie, nie jestem Cherubinem lecz za rok nim się stanę.- te słowa przechodziło przez moje gardło bardzo ciężko.  Moja odpowiedź lekko go zdziwiła, domyślałam się tego.
-Opowiedz mi historię waszego rodu.- zapytał po chwili.
-Nasz rud opiera się na Nowonarodzonych. Ja jestem jedną z nich. Nowonarodzony ma połowę tatuażu który w kontakcie z Upadłymi sprawia ból- w tym momencie wyciągnęłam dłoń w jego stronę aby ukazać malowidło na mojej dłoni- Po 17 latach życia Rada w której skład wchodzą Upadli oraz Cherubinowie podejmują decyzję czy Nowonarodzony stanie się Cherubinem. Zaś Upadłym zostaje Cherubin który wyrzeknie się tym kim jest przed ludźmi w dzień jego narodzin. Lecz życie Upadłych jest nędzne cena za którą płacą za wyrzeknięcie się jest bolesna i dożywotnia. Upadłymi oraz Cherubinami rządzi Malcolm Który sam jest Upadłym. Każdy z nas ma moce które jego charakteryzują. Ja na przykład mam moc przenoszenia w czasie co konsekwencją jest brak świadomości co się wydarzyło oraz spotykanie się w snach.- po maksymalnym streszczeniu historii mojego rodu poczułam pustkę a na twarzy Lou zobaczyłam uśmiech. 
-Łoł...to na prawdę coś.- odparł po chwili ciszy. Bez ani jednego słowa wstał i ruszył do wyjścia. W środku wiedziałam, że zrobiłam źle ale nie mam zamiaru cierpieć przez głupotę innych.

&&&

-Emily!- usłyszałam krzyk ojca.- Czy wyznałaś prawdę kim jesteś?- spytał poddenerwowany łapiąc mnie za ramiona.
-Tak, ale nie miałam wyjścia spytał mnie bezpośrednio- odparłam ze łzami w oczach. Ojciec nic nie mówiąc przytulił mnie i poklepał po plecach.
-Malcolm jest już w drodze.- oznajmił spoglądając mi w oczy 
-Musimy go znaleźć. Tato on nie może umrzeć.- wpadłam w histerię nie wiedziałam co robić. 
-Spokojnie, chyba wiem co możemy zrobić.- odrzekł i po chwili wyszedł z pokoju.

&&&

-Szybko nie mamy czasu!- usłyszałam głos Andre'u. Bez zastanowienia szybko zbiegłam po schodach i byłam gotowa do wyjścia. Po chwili byliśmy pod domem Lou. Gdy nam otworzył był cały przerażony zapewne Malcolm nawiedzał go w jego umyśle. Tomo lekko zdziwiony tym, żę tu jesteśmy przyglądał nam się przez chwilę a następnie wpuścił do środka.
-Nie mamy czasu!- odparł ojciec gdy przekroczył próg jego pokoju.- Pakuj najpotrzebniejsze rzeczy  jedziesz z nami. Potem na drugi dzień idziesz do szkoły. Po zajęciach idziesz do domu i kierujesz się po za obszar Cower Town. Gdy nie będziesz w mieście Malcolm nie będzie mógł cię tak szybko znaleźć. A potem coś się wymyśli.- dokończył a Louis w tym czasie pakował najpotrzebniejsze rzeczy.  Po prawie pół godzinie krążenia po miasteczku dotarliśmy na miejsce. Stara szopa była idealną kryjówką. Następnie zostawiliśmy go i wróciliśmy do Dworu. 

&&&

Louis postąpił zgodnie ze wskazówkami ojca. Tylko popełnił jeden błąd przeszedł koło Dworu w tym momencie Malcolm poczuł jego zapach i to był jego koniec. Upadły upozorował jego śmierć, ciało zaciągną pod stare drzewo i dokładnie ukrył. Tomo leżał tam przez 5 dni dopóki nie znalazł go leśnik.

&&&

Gdy opowiedziałam historię Harremu poczułam ulgę lecz nie do końca. Chłopak był załamany barakiem Lou. Po jego policzkach spływały łzy. Był cały w rozsypce. Strata tak bliskiej osoby musiała boleć. 
-A jak do ciebie dzwoniłem? Wiedziałaś, że Lou nie żyje!- zapytał przez łzy 
-Wiedziałam, kłótnia Ojca i Malcolma polegała sposobie zabicia Louisa. Tak na prawdę jego śmierć była najgorszą śmiercią w śród Upadłych ponieważ do jego ciała została wpuszczona trucizna która po trzech dobach neutralizuje się ale przez 6 godzin człowiek czuje potworny ból.- opowiedziałam i bez zastanowienia przytuliłam Stylesa. 
-Czekaj! Jeśli mi to wszystko powiedziałaś....to ja umrę.- stwierdził odrywając się po chwili. Spojrzała na niego i skinęłam głową.
-Lecz mamy cztery doby aż upadły po ciebie przyjdzie bo dowiedziałeś się o tym ode mnie bez żadnych pytań.- dodałam.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wiem trochę nie wyszedł mi ten rozdział ale musiałam coś wstawić bo dawno nic się nie ukazało. Oto cała prawda o Emily w czasie opowiadania jeszcze wyjdą fakty o jej rodzie. Była prośba o wstawienie zdjęcia Cherubina już mówię Cherubin wygląda tak samo jak człowiek z wyjątkiem tatuażu ale można go zobaczyć w zwiastunie. Komentujcie, wyrażajcie swoje opinie na temat opowiadania.  

I widzicie z szantażem pojawiły się komentarze i to aż 5 za które serdecznie dziękuję. 

5 kom= nowy rozdział 

wtorek, 29 października 2013

8. "Byłeś wspaniałym przyjacielem"

&&&

Przez cały dzień obserwowałem zachowanie Louisa i przyznam, że nigdy nie widziałem go w takim stanie. Rozkojarzenie, łzy w oczach, strach to wszystko nie pasuje do niego. To nie ten sam Lou.
-Harry?-zapytał niepewnie. Jego wzrok był spuszczony w dół nie potrafił spojrzeć mi prosto w oczy.
-Tak?- odpowiedziałem natychmiastowo
-Przepraszam.- odparł krótko
-Za co?- trochę mnie to zdziwiło bo pierwszy raz usłyszałem z jego ust to słowo
-Za wszystko. Że cię nie posłuchałem, powinienem, przepraszam. Byłeś wspaniałym przyjacielem.- te słowa mnie zamurowały kompletnie. Przez krótki okres czasu nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
-O czym ty mówisz, Lou? Ja byłem, jestem i będę. Nigdzie się nie wybieram! Słyszysz.- lekko go potrząsnąłem aby w końcu dotarło do niego to co mówię.
-Ty nie..ale..- tylko to zdołało się mu wydusić bo nie chciałem słuchać więcej tych bzdur.
-Przestań!- krzyknąłem.- Chodź idziemy.- pociągnąłem go za rękę i skierowałem się do mojego domu. Przez całą drogę milczeliśmy. Moja głowa była przepełniona wspomnieniami. Nie dopuszczałem do siebie tej myśli, że jego nie będzie. Nagle brunet postanowił stanąć na środku chodnika i bez słowa zmienił kierunek marszu.
-A ty gdzie się wybierasz?- spytałem zaskoczony
-Do domu.- burknął pod nosem i chciał zrobić krok na który ja mu nie pozwoliłem
-Mieliśmy iść do mnie. Nie zostawię cię samego.- reakcją Tomo było jedynie zepchnięcie mojej dłoni z jego ramienia.
-Wyjeżdżam na kilka dni. Do rodziny.- chłopak lekko się uśmiechną i ruszył przed siebie. Nie wiedziałem jak na to wszystko zareagować. Stałem na środku chodnika zdezorientowany. Ocknął mnie jedynie głos miłej staruszki pytającej się czy nic mi nie jest. Grzecznie podziękowałem i ruszyłem do domu. Gdy przekroczyłem próg domu zobaczyłem mamę siedzącą wygodnie na kanapie.
-Cześć.- rzuciłem od niechcenia i pobiegłem na górę. Wszedłszy do pokoju położyłem się na łóżko i postanowiłem zadzwonić do Emily szukając jakiegokolwiek wyjaśnienia a przede  wszystkim pomocy.  Po pierwszych czterech sygnałach straciłem nadzieję i szykowałem się na odłożenie komórki gdy nagle usłyszałem delikatny głos w słuchawce.
-Em? - spytałem dla pewności- Masz czas?
-Teraz akurat nie. - w jej głosie widać było zmieszanie. W tle można było usłyszeć głośne odgłosy, krzyki dwóch mężczyzn.
-Coś się stało?- zapytałem. Lecz na to pytanie nie uzyskałem odpowiedzi bo dziewczyna momentalne się rozłączyła. Z całą złością rzuciłem telefonem o ziemię a sam ułożyłem się wygodnie na pościeli. O co w tym wszystkim chodzi? Czemu Em wie coś o Lou czego ja nie wiem? Czy Louis mnie okłamuje? Te pytania zakrzątały mi głowę całe  środowe popołudnie.
-Wszystko w porządku, kochanie?- spytała zmartwiona matka
-Tak, tylko Louis wyjechał i nie mam co robić.- skłamałem, ale czy na pewno?
-Zobaczysz jeszcze zdążysz się z nim pokłócić.- zażartowała i wróciła do poprzedniej czynności. Dobre pytanie czy zdążę? Tego nie jestem pewien.

Pięć dni później 

Przez ostatnie pięć dni nie miałem kontaktu ani z Tomo ani z Em. Kolejne próby dodzwonienia się do nich były przewidzianą porażką. Brak obecności w szkole powodował, ze jeszcze bardziej popadałem w panikę. Gdy chciałem dowiedzieć się kiedy wrócą lub gdzie pojechali słyszałem jedynie "też chcemy to wiedzieć".  Lecz nie chciałem się poddać tak łatwo. Od razu po szkole postanowiłem dowiedzieć się czegoś od ich rodziców. Zadowolony, że uzyskam jakiekolwiek informacje o tym co robią, gdzie są,kiedy wrócą zapukałem do drzwi dworu Cower Town. Lecz po 5 minutach straciłem nadzieję. Odwróciłem się jedynie na pięcie i zmierzając do furtki, mimowolnie spojrzałem na okno. Może się myliłem ale zdawało mi się, że ktoś stoi w oknie i mnie obserwuje. Zignorowałem to i czym prędzej ruszyłem do domu.
-Hej mamo!- krzyknąłem na powitanie
-Harry chodź tu szybko.- jej głos był  drżący co mnie mocno zaniepokoiło. Szybko ruszyłem w stronę salonu i gdy stanąłem w progu spojrzałem na nią z przerażeniem
-Coś się stało?- spytałem  podchodząc do niej. Kobieta jedynie wskazała ręką na telewizor a ja natychmiastowo skierowałem swój wzrok w tamtym kierunku.

Wiadomość z ostatnie chwili! Na obrzeżach miasta znaleziono ciało nastolatka. Prawdopodobnie został zaatakowany przez dzikie zwierzę. Ciało należy do niejakiego Louisa Tomlinsona. W tym momencie są przeprowadzane dokładne badania dotyczące jego śmierci. Ciało znalezione przez pobliskiego leśnika zostało oddane do sekcji. Na miejscu znajduje się policja, straż pożarna oraz pogotowie. To pierwsze w historii morderstwo mieszkańca Cower Town. Policja ostrzega o ostrożności zwłaszcza wieczorem. Apelujemy o nieprzechadzanie się w godzinach wieczornych po lesie. Dla państwa TCT z miejsca zdarzenia.

To nie dzieje się na prawdę. Łzy mimowolnie napłynęły do moich oczu. W środku poczułem ogromną pustkę. Poczułem jakbym stracił część siebie. Bez żadnego zastanowienia wybiegłem z domu. Musiałem zobaczyć to na własne oczy. Przez całą drogę biegłem do Starego Drzewa to jedyne co mogłem rozpoznać z miejsca wypadku. Bliski wykończeniu dotarłem na miejsce przepychając się przez tłum ludzi. Nagle stanąłem jak mur. Moim oczom ukazała się czarna kurtka Lou leżąca obok czerwonej plamy krwi. Mimowolnie upadłem na kolana i zacząłem płakać. Po chwili poczułem, że ktoś dotyka moich pleców. W lekkim strachu odwróciłem się aby to sprawdzić. Gdy moim oczom ukazała się niewysoka brunetka nie zastanawiając się rzuciłem się w jej ramiona. Dziewczyna masowała moje plecy dając mi przy tym lekkie ukojenie. Po chwili cały zapłakany odkleiłem się od niej spojrzałem prosto w oczy i przez łzy wydusiłem z siebie kilka słów.
-Teraz muszę usłyszeć prawdę.- dziewczyna tylko skinęła głową i pociągnęła mnie za sobą.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Nie wiem czemu  ale dodałam rozdział. Wiem nie powinnam ale tak bardzo podoba mi się tak historia a wy robicie wszystko abym ją skończyła. Dlaczego? Jest 13 obserwatorów a tylko 4 komentarze? Nie bądźcie śmieszni.  Jeśli dalej tak pójdzie następny rozdział będzie ostatnim. Nie dajecie mi wyboru. A Teraz jak wam podoba się rozdział? Proszę  napiszcie w komentarzu czy jesteście w szoku, że Lou umarł. I nie pozostawiacie mi wyboru

5 komentarzy= nowy rozdział   przykro mi. Ale sami mnie do tego zmuszacie.

piątek, 25 października 2013

7."Nie wiem jak bym sobie poradził bez niego."

&&&

Ten sam wieczór 

Harry

Po kilkuminutowym milczeniu postanowiłem, że muszę przejąć inicjatywę tego co ostatnio zaszło. Nie mogłem pozwolić aby komuś z nas stała się krzywda. Śmierć? Jestem jeszcze na to za młody. Jeśli to wszystko okaże się prawdą będziemy w dużych tarapatach.
-Louis, ja się z tego wycofuję. I ty też!- powiedziałem ostro zabierając od niego książkę którą bez przerwy przeglądał.
-Ale jak to? Przecież...nie ja się nie zgadzam!- odparł próbując odebrać to co mu przed chwilą zabrałem.
-Lou, ja chcę żyć! Jesteśmy za młodzi na..To!- w moich oczach  pojawiło się przerażenie, ręce dygotały mi ze strachu.
-Przestań panikować. Przecież to wszystko może okazać się kłamstwem. Wierzysz w to?- sam nie wiem dlaczego Tomo chciał mnie do tego przekonać. Lecz powoli udawało mu się.
-Sam nie wiem...a jeśli...-tej wypowiedzi nie mogłem dokończyć
-Co jeśli? Po prostu oddaj mi tą książkę.- brunet wyciągną w moją stronę dłoń aby przechwycić ode mnie przedmiot. Miałem małe zawahania ale nadal uważałem, ze nie powinniśmy się do tego mieszać.
-Obiecaj mi, że odpuścisz sobie.- zakomunikowałem bo bałem się o swoje jak i jego bezpieczeństwo. Po chwili namyśleń chłopak skiną umownie głową a ja wręczyłem mu książkę.
-Jeśli to już wszystko to ja uciekam. Pamiętaj tylko, że to koniec śledztwa.- spojrzałem na niego z poważną miną oczekując odpowiedzi.
-Tak ma się rozumieć.- odparł z uśmiechem na twarzy i nadal zagłębił się w czytaniu lektury. Powoli kierowałem się do wyjścia mając w głowie tylko jedno, aby Louis sobie odpuścił. Fakt nie jest z tych co dają sobie spokój z takimi sprawami lecz tu chodzi o jego życie. Nie wiem jak bym sobie poradził bez niego.Jest dla mnie jak brat którego nigdy nie miałem. Znamy się od dzieciństwa a jedna głupia zagadka może to wszystko zepsuć. Powoli zmierzałem ciemne uliczki gdy nagle ujrzałem kogoś siedzącego na ławce. Po bliższym przyjrzeniu się rozpoznałem znajomą twarz.
-Cześć.- odparłem sam nie wiem dlaczego, przecież sam przed paroma minutami mówiłem, ze to skończona historia. Dziewczyna lekko się z dziwła, zlustrowałam mnie od stup do głów a następnie posłała miły uśmiech.
-Mogę się dosiąść?- spytałem odwdzięczając się tym samym
-Tak, siadaj.- odparła i posunęła się robiąc tym samym dla mnie miejsce. Brunetka była lekko nieśmiała. Jej delikatna cera była przyozdobiona różowymi rumieńcami. Jej długie włosy podkręcone na końcach opadały na ramiona. Ewidentnie było widać u niej zmieszanie ponieważ jej dłonie dynamicznie stukały o kolano. Lekko się zaśmiałem z tego a dziewczyna spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-Z czego się śmiejesz?- zapytała poddenerwowana
-Nie z niczego. To znaczy siedzimy tutaj we dwójkę nie wiedząc o sobie praktycznie nic.- odparłem na co i ona zaczęła się śmiać.
-Emily.- odparła i podała rękę a przy tym wszystkim pohamowywała się od kolejnego napadu śmiechu.
-Harry.- od razu odwzajemniłem miły gest i spojrzałem w jej oczy. "Oczy Cherubinów są złociste z nutą brązu. Najlepsze określenie tego jest złoto."  Natychmiastowo połączyłem fakty. Jej oczy pasowały idealnie do książkowego opisu.
-Na co się tak przyglądasz?- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie jej melancholijny głos.
-Twoje oczy...-zacząłem. Nie mogłem dobrać odpowiedniego określenia.-Są jak żywe złoto-dodałem po chwili
-Aa...wiesz w mojej rodzinie to dziedziczne.- dziewczyna szybko znalazła wymówkę aby nie mówić mi prawdy. Zapewne robiła to nie raz.
-Jeśli mogę spytać. Dlaczego przeprowadziłaś się do Cower Town?- sam nie wiem dlaczego o to zapytałem ale ciekawość dała za wygraną.
-Mój tato kiedyś się tu wychował. A teraz na stare czasy postanowił tu wrócić.- brunetka odpowiadała na moje pytania jak maszyna. Jak by miała wyuczoną kwestię na pamięć.
-No wiesz, to straszne zadupie. Nic nie ma tu ciekawego do roboty.- odparłem spoglądając na gwiazdy.
-Nie przesadzaj.- odparła i razem ze mną skierowała swój wzrok w niebo. Czas który z nią spędziłem był bardzo przyjemny. Miła rozmowa w dobrym towarzystwie poprawiła mi humor. Po odprowadzeniu Emily do domu szybkim tempem wróciłem do siebie.

&&&

Kilka dni później 

Czekając na Louisa przed budynkiem wpadłem na Em. Nie dosłownie oczywiście.
-Emily, cześć.- krzyknąłem aby mnie zauważyła.
-O Harry. Cześć.- odparła rozradowana.-Czekasz na kogoś?-spytała podchodząc do mnie
-Tak, Louis się spóźnia jak zwykle.- odruchowo spojrzałem na zegarek a następnie na przystanek na którym zawsze wysiada brunet.
-Louis Tomlinson?- zapytała ze zdziwieniem
-Tak. To mój przyjaciel. Coś w tym dziwnego?- te pytanie trochę mnie zdziwiło.
-Nie. Znaczy wiem, ze to twój przyjaciel i dlatego trzymaj go z daleka od problemów.- po tych słowach wiedziałem o co chodzi. Czyli jednak Lou nie odpuścił. Mogłem się tego domyślić.
-Problemów?- próbowałem udawać zdziwionego nie chcą dać po sobie poznać, że wiem o co chodzi.
-Gdy mu to powiesz on zrozumie.- odparła denerwując się przy tym.
-Jasne powiem.- teraz już wiedziałem, że nie powinienem oddawać mu tej cholernej książki w kawiarni. Nagle ujrzałem zmierzającego w naszą stronę Louisa gdy odwróciłem się aby pożegnać się z Emily jej już nie było. Energicznym krokiem podszedłem do przyjaciela.
-Co ty wyprawisz do cholery?- warknąłem uderzając go przy tym w ramię.
-O co ci chodzi?- spytała zdezorientowany
-O co? Jeszcze się pytasz?- jego odzywki doprowadzały mnie do szału.
-Harry, mam kłopoty. Musisz mi pomóc.- jego odpowiedź zwaliła mnie z nóg, nie wiedziałem co zrobić.
-Czyli przez te ostatnie dwa dni nie byłeś u rodziny?- spytałem aby się upewnić
-Nie. Ukrywałem się przed czymś co chce mnie zniszczyć.- odparł ze strachem w oczach.
-Co? Zniszczyć? Czy ty?- poczułem się jak bym już stracił przyjaciela.
-Harry nie mogę ci nic powiedzieć bo i ty będziesz w niebezpieczeństwie.- po jego policzku popłynęła pojedyncza łza. Pierwszy raz zobaczyłam jak Louis płacze.
-Spokojnie. Damy sobie z tym radę. Nikt cię nie skrzywdzi. Obiecuję ci.- zakomunikowałem i obaj ruszyliśmy do szkoły. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Nie przepuszczałem, że Lou może być aż tak głupi ale cóż mleko się rozlało musimy stawić czoła komuś kto może zabić mi najlepszego przyjaciela.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Zwarta i gotowa napisałam rozdział ale sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Po tym jak pod ostatnim postem ukazały się tylko 3 komentarze gdzie zawsze było ich 5-6. Jeśli tak dalej pójdzie to będę musiała zawiesić bloga a tego nie chcę ponieważ mam do niego duże plany. Nawet akcja dobrze się nie rozwinęła a wy wykręcacie mi taki numer. Mam nadzieję, ze się zrehabilitujecie. Od razu dziękuję za te trzy komentarze. A już od razu mówię, że nie mogę ukrywać tak długo kim ona jest bo dowiedzenie się, ze ona nie jest normalnym człowiekiem to wstęp do głównego wątku.

Mam jeszcze dla was ogłoszenie.
Na stronce --> http://katalog-opowiadan.blogspot.com/2013/09/czytelnicy-polecaja.html  podałam od razu z zakładką "Czytelnicy polecają" możecie polecić swojego ulubionego bloga. Nie mówię, że akurat tego ale moze macie tam swoją perełkę czytelniczą więc czemu nie. Ja osobiście zgłaszam jeden blog może znacie "Love,death who win?" 

A więc zapraszam do komentowania oraz do zgłaszania blogów.
Pozdrawiam Ruda ;*

piątek, 18 października 2013

6."Ale obiecaj mi, że nikt tego nie widział."

Ten sam wieczór 

Emily

Powoli weszłam do domu rozglądając się na wszystkie strony. W holu nie było żadnego śladu życia. Gdy  obróciłam się po zamknięciu drzwi przede mną staną Andrew. Lekko się przestraszyłam co świadczył gwałtowny krok do tyłu.
-Czy chcesz mi coś powiedzieć?- odparł zaplatając ręce na klatce piersiowej. Jedynie co zrobiłam to poprawiłam torbę która opadałam z ramienia.-Emily?- zapytał ponownie
-Jestem zmęczona. Mogę się położyć?- odparłam spuszczając wzrok w podłogę.
-Najpierw musisz  mi coś wyjaśnić.- zakomunikował kierując się do salonu. Po chwili po wzięciu głębokiego oddechu ruszyłam za nim. Zajęłam miejsce na kanapie skutecznie unikając wzroku ojca.
-Em, popatrz na mnie.- w tym momencie podniósł ton głosu  wstając gwałtownie z fotela. Natychamistowo podkuliłam nogi nabierając łzy do oczu.
-Tato, nie chcę o tym rozmawiać.- zaczęła spoglądając na niego cała już rozmazana.
-Więc jednak to prawda.- mina taty zmieniła się diametralnie. Powoli podszedł do mnie chwytając za dłonie.- Dziecko, wiesz co dzieje się z ludźmi którzy dowiedzą się kim jesteśmy.- w jego głosie można było usłyszeć zmartwienie. Gdy głośniej zaszlochałam postanowił mnie przytulić.
-Tato, ale to było przypadkiem ja tego nie chciałam.- moje łzy zaczęły moczyć koszulę dla ojca.- Pewna dziewczyna wyprowadziła mnie z równowagi. A jak...-w tym momencie poczułam, że ojciec głaszcze mnie po głowie.
-Tak wszystko rozumiem. Ale obiecaj mi, że nikt tego nie widział.- w tym momencie Andrew chwycił mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy.
-Obiecuję.- odpowiedziałam niepewnie ocierając kolejną łzę która zmoczyła mój policzek. Lecz nie byłam tego taka pewna. Chłopak który staną w mojej obronie....nie to niedorzeczne. Moja tajemnica jest bezpieczna.

Kilka dni później

Harry 

Przez ostatnie kilka dni zastanawiałem się kim tak na prawdę może być "nowa". Godzinne przekopywanie internetu kończyło się zawsze tym samym, czyli brakiem nawet jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Nagle rozproszył mnie dźwięk sms'a. Leniwie sięgnąłem po telefon i odczytałem wiadomość. Po przeczytaniu treści chwyciłem plecak, narzuciłem kurtkę i ruszyłem co sił w nogach. Po prawie pół godzinie byłem już na miejscu. Stanąłem przed dużym budynkiem i spojrzałem na szyld który był podświetlony. Następnie ruszyłem do środka i przekraczając próg zobaczyłem Louisa siedzącego przy jednym ze stolików który czytał książkę. Podszedłem do niego i uśmiechem na ustach.
-Cześć, co chciałeś?- odparłem gdy zająłem miejsce obok przyjaciela.
-Słuchaj, chyba wiem kim jest ta dziewczyna.- Lou zawsze zaczynał od konkretów.
-No słucham...- powoli zacząłem zdejmować kurtkę którą następnie powiesiłem na krześle. Chłopak wziął głęboki oddech i przysunął mi książkę pod nos. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
-Przeczytaj.- odparł następnie wziął łyk kawy. Niepewnie wziąłem książkę do rąk i zagłębiłem się w czytaniu. To co tam było napisane wydawało się zwykłą bajeczką którą wymyślił sobie autor. Lecz to co widziałem tydzień temu na szkolnym korytarzu było bardziej nieprawdopodobne niż to co teraz czytam.
-Skąd to masz?- spytałem gdy zamknąłem małą czarną książeczkę.
-Z biblioteki, moja ciotka ma wtyki więc mogłem pogrzebać tu i tam. - odparł  z dość nieciekawą miną. Było wyraźnie widać, że czeka na moją reakcję.
-Więc, myślę, że to jest w pewnym stopniu prawda to co tu jest napisane. - wydusiłem z siebie po kilku minutowej przerwie.
-W pewnym stopniu? - zdziwił się - Przecież tu jest wszystko wyjaśnione od A do Z ten tatuaż, to , że może to być spowodowane pod wpływem stresu. Przecież jak te szafki yyy no wybuchły "nowa" była w stresie tak?- ewidentnie ta cała sytuacja mocno przejęła Louisa
-No tak- odparłem krótko, ponieważ byłe ciekaw jakie teorie snuje na ten tema.
-A tu jest napisane, że- chwilowo brunet zawiesił głos gdyż szukał odpowiedniej strony aby dobitnie pokazać mi, że ma racje. - Proszę masz czytaj.- rozkazał podsuwając mi już kolejny raz książkę pod nos.
-Ale Lou przecież ja to czytałem przed chwilą.- odparłem bez entuzjazmu
-Czytaj! Na głos!- jego ton  był rozkazując co mnie mocno zszokowało.
-Mienienie się tatuażu spowodowane jest chęcią użycia magii przez Upadłych bądź Cherubinów. Spowodowane to jest stresem, urazem bądź chęcią zemszczenia się na drugiej osobie. W większości przypadkach użycie mocy przez te postaci jest znikoma w śród śmiertelników. Jednak jeśli to się zdarzy. śmiertelnika spotyka śmierć.- uważnie śledziłem tekst który czytałem zastanawiając się a zarazem łącząc fakty. Po wypowiedzeniu ostatniego słowa spojrzałem na Louisa z zapytaniem.
-Co o tym myślisz? - odparł a jego policzki natychmiastowo się zarumieniły.
-O tym, że chcę żyć.- odpowiedziałem krótko wertując kolejne kartki.
-Myślisz, że ona jest Cherubinem?- zapytał pokazują mi fotografię osoby która stała z odsłoniętymi dłońmi. Na jednej z nich znajdował się cały tatuaż.
-Nie wiem, ale jeśli się tego dowiemy możemy umrzeć.- zakomunikowałem sięgając po fotografię.
-Ale jeśli się tego dowiemy możemy przeżyć cudowną przygodę. Nagle poznasz odpowiedz na twoje pytania. A ona nie jest niczego sobie.- jego brwi energicznie powędrowały w górę i w dół a ja jedynie spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Długo nie dodawałam rozdziału ale jestem :). Mam nadzieję, że podoba wam się,  starałam się aby był długi. Mam nadzieję , że mi wyszedł. Proszę komentujcie. Dziękuję za 5 komentarzy które znalazły się pod ostatnim postem. Liczę na tyle pod tym a może nawet więcej. A i mam pytanie do was. Czy chcecie aby rozdziały były dodawane regularnie w soboty czy tak jak teraz? Dajcie odpowiedź w komentarzach. Dziękuję i do następnego :).

niedziela, 13 października 2013

5."Nie możesz mieć przede mną tajemnic!"

&&&

Harry

Przemierzałem szkolne korytarze jak cień. Byłem w dużym szoku. Jak to jest możliwe? W głowie tysiąc krotnie odtwarzałem ten moment.
-Harry!- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos Louisa. Lecz ja puściłem to mimo uszu i zmierzałem dalej.- Ej, Harry.- powtórzył łapiąc mnie za ramię.
-Hmm, tak?- spytałem błądząc gdzieś wzrokiem.
-Możesz powiedzieć mi co się z tobą dzieje?- spytał z nutą groźby w głosie marszcząc przy tym brwi.
-Nic.- odpowiedziawszy krótko chciałem odejść lecz bez skutku. Przywarł mnie mocno do ściany i lekko przybliżył rękę do mojej szyi.
-Jesteś nieobecny, chodzisz otumaniony. Gdy pytam się co się dzieje odpowiadasz "nic" i mnie zbywasz. Harry myślisz, że nie widzę co się dzieje? Znam cię zbyt długo. Więc?- po tych słowach patrzył na mnie czekając aż powiem co się stało. Lecz ja nie mogłem. Po paru sekundach odepchnąłem go z całej siły.
-Nic mi nie jest! Zrozum to!- krzyknąłem i odszedłem.
-Jeśli jesteś moim przyjacielem, nie możesz mieć przede mną tajemnic!- w oddali słyszałem jego głos który zlekceważyłem. Sam nie wiem dlaczego. Jest moim przyjacielem powinienem mu zaufać i powiedzieć to co widziałem, ale czułem barierę, te słowa nie przeszły by mi przez gardło. Zastanawiał mnie tylko fakt kim ona jest? Czarownicą? Czarodziejką? Nie to niedorzeczne. Szybko wybiłem sobie te myśli z głowy i ruszyłem w stronę domu.

***


-Mamo wróciłem!- krzyknąłem przekraczając próg domu. Odpowiedziała mi tylko cisza. Szybko rzuciłem plecak w kąt wraz z kurtką i szybko pobiegłem na górę. Wygodnie położyłem się na łóżku i wlepiłem swój wzrok w sufit. -Harry, jestem tutaj.- melancholijny głos zwrócił moją uwagę. Lekko odwróciłem się w jego stronę lecz nikogo nie zauważyłem. Trochę mnie to zdziwiło ale zlekceważyłem to. I nadal patrzyłem w pustą przestrzeń. 
-Harry, nie bój się.- znów ten sam głos przemówił. Moje oczy błądziły szukając jakiekolwiek osoby która mogła to powiedzieć. Nagle poczułem miły dotyk na moich plecach. Dłonie, które błądziły po moim ciele sprawiały mi lekką przyjemność. Sam nie wiem czemu ale zamknąłem oczy. Nagle zimne już dłonie powędrowały ku mojej szyi. -Harry, to ja. po tych słowach nagle poczułem ścisk. Powietrze nie dochodziło mi do moich płuc. Wcześniej delikatne, ciepłe dłonie dusiły mnie. Chciałem zacząć krzyczeć ale nie dałem rady wydusić z siebie głosu. Po paru sekundach duszenia mnie poczułem jakbym spadał na moje łóżko. Nagle obudziłem się cały spocony ściskając narzutę z całych sił.
-To sen, to tylko sen.- powtarzałem sobie uspokajając się przy tym. Nagle mój wzrok powędrował w stronę okna. Moim oczom ukazała się postać, która sprawiła u mnie jeszcze większe przerażenie. Po większym i głębszym namyśleniu zauważyłem, że to była kobieta. Zdecydowałem się podejść do drzwi balkonowych ale z kolejnym robionym prze ze mnie krokiem  postać oddalała się ode mnie aż nagle w jej miejscu pojawił się szary, gęsty dym. Natychmiastowo przetarłem oczy i znów spojrzałem w to samo miejsce. Lekko obsunąłem się na podłogę nie wiedząc co się ze mną dzieje. Czy z czasem już świruję? Najpierw sytuacja w szkole, potem ten sen a teraz to...? Powoli zwróciłem swój wzrok na zegarek, dochodziła 21:00. Sięgnąłem po telefon gdy do mojego pokoju wkroczył Lou.
-Mogę?- spytał niepewnie uchylając drzwi.
-Jasne wchodź...- odparłem wstając
-Możemy pogadać?- zapytał siadając na łóżku
-Musimy....- zacząłem- Mogę zacząć?- spytałem spoglądając na niego. Gestem twarzy wyraził zgodę a ja odetchnąłem ciężko.
-Więc....ostatnio moje zachowanie było dość dziwne...-zacząłem
-No nie da się zauważyć- wtrącił
- Ale mam powody.- usprawiedliwiłem się- Od pewnego czasu....zadaję sobie parę pytań na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Pewnego razu aby je zdobyć postanowiłem wejść do Dworu, gdy tam byłem podjechał pod niego samochód. A w samochodzie była dziewczyna, znaczy ta "nowa". Pomyślałem, że to tylko zbieg okoliczności, bo kto normalny mieszka w nawiedzonym Dworze Cower Town, ale potem jak była w szkole i zaczepiła ją Nicol jej tatuaż na dłoni zaczął się mienić a potem wszystkie szafki otworzyły się.- nagle gdy powiedziałem to poczułem ulgę, sam nie wiem dlaczego.
-Co chcesz przez to powiedzieć? Że ona jest czarownicą?- zapytał ze zdziwieniem i niedowierzaniem.
-Nie wiem co chcę powiedzieć, ale to jest dość dziwne. Nie sądzisz?- po tych słowach wstałem i ruszyłem pod okno aby upewnić się, że nikt tam nie stoi.
-Więc musimy się dowiedzieć.- zakomunikował po chwili
-Musimy!- odparłem spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Przepraszam za taką przerwę ale jakoś nie mogłam się przybrać. Rozdział jest napisany starałam się aby był długi nie wiem czy mi wyszło ale starałam się. Dziękuję za 6 komentarzy i liczą na kolejne. Do napisania... Tym razem bez szantażu zobaczymy czy nadal będziecie komentować.

wtorek, 8 października 2013

4."Tak, to mój pierwszy dzień w tej szkole."

&&&

Weekend minął mi zdumiewająco szybko, pomimo zaistniałych sytuacji, które wydarzyły się w sobotę. Kolejny raz budzik dały znak, że czas wstać. Powoli wysunąłem się z pod kołdry i powędrowałem na poranną toaletę. Po całej serii czynności niezbędnych do owego wyglądania w szkole byłem gotowy do wyjścia. Narzuciłem na siebie ciemną kurtkę, chwyciłem plecak i wyszedłem z domu krzycząc "Cześć". Na dzień dobry powitał mnie zimny podmuch jesiennego wiatru lekko wzdrygnąłem i powoli ruszyłem przed siebie. Gdy zbliżałem się do Tego miejsca moja głowa mimowolnie powędrowała w tamtą stronę. Od razu  pojawiło się tysiąc myśli na minutę, gdy ujrzałem mężczyznę grabiącego złote liście. Czyli, że to nie był sen.-pomyślałem
-Uważaj jak chodzisz!- nagle wyrwał mnie dźwięk kobiety której wytrąciłem zakupy wpadając na nią.
-Przepraszam, zapatrzyłem się.- rzuciłem na odczepnego i odszedłem. Już po paru minutach byłem pod murami szkoły.  Spojrzawszy na szare, nudne mury odetchnąłem ciężko i wysunąłem jedną nogę do przodu aby zrobić krok lecz nie udało mi się. Nagle zostałem popchnięty przez....właśnie przez kogo?
-O najmocniej przepraszam, nie zobaczyłam cię.- dziewczyna była roztrzęsiona, jej wszystkie książki upadły na brudny chodnik.
-Spokojnie, często mi się to zdarza.- odparłem i posłałem jej ciepły uśmiech.- Jesteś tu nowa?- spytałem schylając się, aby pomóc pozbierać zeszyty.
-Tak, to mój pierwszy dzień w tej szkole.- nagle wyciągnęliśmy rękę do tej samej książki a ja zauważyłem na jej ręce tatuaż. A mówiąc prawdę połówkę tatuażu.
-Fajny tatuaż.- wypowiedziawszy te słowa spojrzałem natychmiastowo na jej twarz czekając na reakcję. Dziewczyna jedynie zaczerwieniła się i nic nie mówiąc uciekła do budynku. Zdziwiło mnie to. Kto normalny ucieka z powodu zapytania o jego tatuaż. Ale czego można spodziewać się po osobie mieszkającej w Dworze Cower Town.
-Hej, czemu klęczysz?- nagle podszedł do mnie Louis.
-Eee, nie ważne...- w tym momencie nie miałem ochoty tłumaczyć zaistniałej sytuacji, szybko wstałem z chodnika i wraz z przyjaciele ruszyłem do środka.

&&&

Na lekcji historii jak zawsze panował chaos. Biedna nauczycielka nigdy nie mogła zapanować nad naszą klasą. Ja pochłonąłem w rozmowie z Lou.
-Ej widziałeś tą nową.- odparł pokazując wzrokiem na brunetkę siedzącą samotnie na pierwszej ławce.
-Powiedzmy, że miałem okazję.- uśmiechnąłem się lekko i również spojrzałem na dziewczynę. Mina Tomo mówiła sama za siebie więc nie czekałem na pytanie które doskonale znałem.- Dziś rano wpadła na mnie przed szkołą. Wymieniłem z nią parę słów i tyle, potem uciekła.- ostatnie dwa słowa powiedziałem ciszej, aby nikt nie usłyszał.
-Dziwna- prychną brunet i lekko się zaśmiał.
-No, jak ktoś mieszka w Dworze Cower Town, to coś jest nie tak.- nawet sam nie wiem czemu to powiedziałem.
-Czy ja dobrze słyszę? Ktoś tam mieszka?- na twarzy chłopaka od razu pojawiło się zdziwienie wraz z szokiem. Niestety na to pytanie nie odpowiedziałem bo zadzwonił dzwonek. Jedynie co zrobiłem to dałem porozumiewawczy znak dla przyjaciela, że spotkamy się na stołówce i oddaliłem się od niego.

&&&

Nowa szkoła, nowi ludzie i w tym wszystkim ja. Prawdę mówiąc przyzwyczaiłam się do takich sytuacji, lecz nadal jest to męczące. Powoli maszerowałam szkolnym korytarzem aby udać się do stołówki. Przebijałam się przez tłumy ludzi stojących na mojej drodze mówiąc jak maszyna jedno słowo "Przepraszam". Nagle na mojej drodze coś stanęło. Nie coś a ktoś.
-Yyy...przepraszam.- wyszeptałam, znów i chciałam wyminąć blond dziewczynę
-Przepraszam? Co ty sobie myślisz lamusko?- odparła marszcząc brwi i wydając z siebie parszywy śmiech.
-Nie chciałam, zdarza się tak?- w środku poczułam, że dziewczyna nie odpuści tak szybko.
-Zdarza się? Chyba tylko dla takich frajerów ja ty.- po tych słowach znów zachichotała i popchnęła mnie na bok. Nie będąc winna uczyniłam to samo.
-Jak śmiesz, szmato!- krzyknęła, a w jej oczach ukazała się złość. Szybkim tempem zmierzała w moim kierunku lecz pewien chłopak powstrzymał ją od tego. No tak nie pewien tylko ten sam który stał mi na drodze przed szkołą.
-Zostaw ją.- wrzasną zbliżając się do mnie
-A ty co Styles, obrońca ślepych i brzydkich?- w jej głosie można było usłyszeć czystą nienawiść- A tak zapomniałam, pasujesz do nich idealnie.- dodała po chwili

&&&

Sam nie wiem dlaczego powstrzymałem Nicol przed tym co miała zrobić dla tajemniczej dziewczyny. Osobiście byłem przyzwyczajony do jej oszczerstw na mój temat lecz nową to chyba przerosło. W jej oczach pojawiły się łzy a ręce. Właśnie jej ręka...tatuaż na jej dłoni zaczął mienić się kolorami tęczy. Momentalnie przymrużyłem oczy nie wierząc w to co widzę. Nagle wszystkie szafki na korytarzu otworzyły się a rzeczy z nich zapełniły cały hol. Każdy natychmiastowo upadł na ziemię nie wiedząc co się dzieje jedynie Ona stała i spoglądała z pogardą na Nicol.
-Wariatka!- odparła blondynka wstając.
-Nie waż się tego powtarzać.- wysyczała przez zęby brunetka po chwili uciekając.
Byłem w szoku. To co się przed chwilą stało nie miało dla mnie sensownego wytłumaczenia. Powoli wstałem z podłogi i ruszyłem szukać Louisa. Przez całą drogę nie mogłem racjonalnie myśleć to wszystko kłębiło się w mojej głowie szukając jakiegokolwiek wytłumaczenia.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
A więc tak....trochę spraw organizacyjnych.
Rozdziały będą dodawane nieregularnie, ponieważ lepiej mi się piszę gdy nie jestem pod presją. A jak lepiej piszę tym jest lepsze opowiadanie. Proste :). Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów do mnie czy ogólnie pytajcie pod postami a ja odpowiem na nie w kolejnym poście lub w komentarzu. Chciałabym powiedzieć, że dziękuję za 4 komentarze ale pod 3 rozdziałem były ich 6 co się z wami dzieje? Nie to że narzekam ale to smutno jak jest mało komentarzy. Jeśli ktoś chce być informowanym napiszcie pod tym postem "Informuj mnie" + gdy mam zamieszczać info na temat nowego rozdziału. Proszę komentujcie ten rozdział moim zdaniem nie wyszedł super tylko od biedy okej. I plus niespodzianka.



Mam na dzieję, rozczytacie to jak mniej więcej wygląda plan obrzeży miasta Cower Town gdzie będzie rozgrywać się akcja. Nie oceniajcie mojego talentu :) ponieważ chiałabym abyście mniej więcej wiedziały co gdzie i jak będzie się działo.

I szantażyk

3komentarze = nowy rozdział